Rozdział 27

3.2K 251 46
                                    

Tony spędził swoją gorączkę razem z Victorem. Przyjemność zawładnęła na nimi na tyle, że zapomnieli o kontakcie z bliskimi, którzy naprawdę zaczynali się martwić. Jednak należało im to wybaczyć. Byli zajęci sobą i rosnącymi w nich uczuciami. Starszy był już pewien, że pewnego dnia oznaczy nastolatka i pozostaną już razem na zawsze. Tony jak i jego wewnętrzny wilk byli przeszczęśliwi, że ktoś pokazał im szczerą i prawdziwą miłość. Młodszy cieszył się, że tak dobrze trafił.

Jednak jedna sprawa wciąż pozostała nierozwiązana. Parę czekała rozmowa z rodzicami omegi. Tony bardzo bał się tego wydarzenia. Mogło się podczas niego wydarzyć wszystko, a on przeczuwał najgorsze. Alicia z pewnością nie będzie zadowolona z takiego obrotu spraw. Zwłaszcza, że jej syn nie pojawi się w rodzinnym domu sam. Ktoś okaże mu wsparcie, a Tony przestanie być bezbronnym chłopczykiem.

– A może tam nie iść? Zostaniemy tutaj i spędzimy miło czas – zaproponował młodszy, lekko uśmiechając się w stronę swojego przeznaczonego, który tylko stanowczo pokręcił głową. Nie mogli tego tak zostawić. On nie mógł. Tony szybko stał się dla niego ważny i nie chciał, by ktoś właśnie tak źle go traktował. Ta kobieta mówiła ciągle o jakiś tabletkach. Miała w głębokim poważaniu to, co myśli lub czuje jej syn. Niewyobrażalne.

– Wiesz, że to nie jest rozwiązanie? Musimy się z tym wszystkim zmierzyć. Zrobimy to razem, pamiętaj o tym – powiedział spokojnie i zawiązał swoje buty. Potem podniósł się i poprawił swoją bluzę, czekając na Tony'ego, który trochę się ociągał. Dlatego wyszli z mieszkania dopiero po dziesięciu minutach.

Na szczęście pogoda była ładna, więc zdecydowali się na spacer, który miał być też pewną formą uspokojenia młodszego. Stres nie sprzyja poważnym rozmowom. Tony starał sobie to wszystko jakoś ułożyć w głowie. Cieszył się, że Victor nie stara się go zagadywać, by odsunąć jego myśli od tego, co będzie. Miał wrażenie, że czasem rozumieją się bez słów. A może tak to widział, bo był w nim zakochany?

– Jeśli coś pójdzie nie tak, to będę mógł z tobą zamieszkać? – zapytał cicho. Potrzebował zapewnienia, że gdyby ponieśli porażkę, to będzie mógł uciec od rodziców.

– Oczywiście. Nie pozwoliłbym ci zostać tam z nimi w takiej sytuacji – Victor wiedział, że właśnie to młodszy chciał usłyszeć. W rzeczywistości zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie to takie proste. Jednak wolał o tym nie wspominać, by nie dokładać młodszemu zmartwień. Musiałby uzyskać zgodę chociażby jednego z jego opiekunów na zabranie go do siebie.

– Dziękuję – odparł krótko i przytulił się do mężczyzny. Przez resztę drogi już się nie odezwał. Był trochę spokojniejszy, ale wciąż miał wiele obaw, które kłębiły się w jego głowie. Dotarli do domu młodszego po dłuższej chwili. Chłopak zapukał do drzwi, mimo że mógłby wejść. W końcu tutaj mieszkał. Jednak teraz to miejsce wydawało mu się obce, fałszywe.

Alicia wstała z kanapy, gdy usłyszała pukanie. Sprawdziła godzinę i ruszyła w stronę drzwi, by wpuścić gości do środka. Kiedy zobaczyła swojego syna, uśmiechnęła się, ale jej radość nie trwała długo. Obok stał mężczyzna, który z pewnością siebie patrzył w oczy kobiety.

– Proszę wejdźcie. Niepotrzebnie się łudziłam, że będziesz sam synku – powiedziała cicho i wpuściła parę do środka. Teraz będzie jej trudniej omotać Tony'ego, ale wciąż nie mogła się poddać. Ta wojna się jeszcze nie skończyła.

– Czy będziemy mogli od razu przejść do konkretów? – Victor zwrócił się do kobiety podczas zdejmowania butów. Nie miał doświadczenia w takich sprawach, więc wszystko oddał w ręce intuicji. Oby ona go nie zawiodła.

Zagubiona omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz