Rozdział 34

2.2K 175 4
                                    

Rodzinny obiad był naprawdę udany. Na tyle, że para się trochę zasiedziała i musiała zostać na noc. Nie było sensu teraz wybierać się do mieszkania, gdy dawny pokój Victora wciąż nie został zagospodarowany i mógł się przydać. Na szczęście mężczyzna miał duże łóżko, więc para nie musiała się obawiać, że będzie spać w niekomfortowych warunkach.

– A jutro też się pobawimy? Przecież nie musicie od razu iść do domu – zapytał Tom, mocniej przytulając się do Tony'ego. Chłopiec bardzo polubił nastolatka. Na tyle mocno, że nie chciał, by ten wracał do mieszkania z Victorem. A ten fakt stał się powodem do małej zazdrości najstarszego z rodzeństwa. Tony był jego chłopakiem i mógł mieszkać tylko z nim.

– Jestem pewien, że znajdziemy jutro trochę czasu na zabawę. A teraz już pora się położyć spać maluchu. Musisz mieć jutro dużo sił, inaczej nie skończymy budować naszej bazy – chłopiec pokiwał głową i w końcu pozwolił, by Tony odstawił go w jego pokoju.

– Dobranoc Tonyś. Nie zapomnij, że rano będziemy się bawić. Od razu po śniadaniu – nastolatek pokiwał głową i życzył Tomowi spokojnej nocy, po czym wrócił do Victora. Było widać, że nastrój mężczyzny trochę się zmienił.

– Wreszcie jesteś. Myślałem, że już będziesz tam spał i mnie tutaj zostawisz – powiedział niczym dziecko i gdy tylko wyczuł okazję, pociągnął Tony'ego w swoją stronę tak, by ten wylądował na jego kolanach. Nastolatek wydał odgłos zaskoczenia i spojrzał w oczy swojego przeznaczonego.

– Nie mów, że jesteś zazdrosny o swojego młodszego brata. Przecież sam chciałeś, by mnie polubili, a teraz tak się zachowujesz – powiedział z rozbawieniem, wciąż przyglądając się ukochanemu.

– To zupełnie inna sytuacja. Mieli cię polubić, a nie chcieć mi cię zabrać. Jesteś moim przeznaczonym i nikt inny nie może cię mieć – powiedział z determinacją w głosie. Czyżby instynkt kazał mu widzieć w Tomie potencjalnego konkurenta? Być może właśnie tak było.

– Masz rację. Sam również nie zamierzam cię zostawiać ani nikomu oddawać. Kocham cię Victor – pogłaskał policzek starszego, starając się go jakoś uspokoić.

– Też cię kocham. A swojej zazdrości nie potrafię powstrzymać. Bierze się ona tak sama z siebie – powiedział, patrząc w oczy Tony'ego – na dodatek on nazywa cię zdrobniale. A to też mi się nie podoba.

– Przecież Lukas też tak mnie nazywa. A to ci jakoś nie przeszkadza – nastolatek nawet nie próbował powstrzymać rozbawienia. Cała ta sytuacja brzmiała dość niedorzecznie.

– Ale to nie to samo. To twój przyjaciel, a poza tym odnoszę wrażenie, że nie jest on zainteresowany żadną głębszą relacją z tobą. A co mojego brata, to nigdy nic nie wiadomo. Może teraz o tym nie myśli, ale z czasem może chcieć czegoś więcej – młodszy nie rozumiał, czemu jego alfa to tak wszystko wyolbrzymia.

– Naprawdę sądzisz, że byłoby to możliwe? Wolę rozważyć inną opcję. Na przykład taką, że Tom stanie się moim przyjacielem i też nic większego nie będzie nas łączyć. Jestem tylko twój, nie wiem, jak mogę ci to udowodnić.

– Może pozwolisz mi się oznaczyć? Wtedy już nic nas nie rozłączy – spojrzał w oczy przeznaczonego. Victor był bardzo poważny, gdy mówił te słowa. Tony nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Przecież oznaczenie było poważnym krokiem, na które powinny decydować się osoby, które wiedziały, że są na to gotowe. A oni znali się tak krótko.

– Kochanie, to za szybko. Chcę być z tobą jak najdłużej, ale poczekajmy z tym. Działasz pod wpływem różnych emocji, a to nie jest dobre. Możemy znaleźć inne rozwiązanie tej sytuacji. Może będę nosił twoje ubrania? – Tony zaczął mieć podejrzenia, że nie tylko on zmienił trochę swój stosunek do Victora. Być może więź miała na nich taki wpływ. Starszy stał się bardziej zaborczy, przez co do jego głowy wpadały różne pomysły.

– Może masz rację. Więc zrobimy coś innego – powiedział i złapał ukochanego w pasie, ostrożnie wciągnął go na swoje kolana tak, by chłopak siedział do niego przodem. Potem pocałował go mocno, nie dając tym samym młodszemu czasu na reakcję i zrozumienie sytuacji. Następnie skierował swoje pocałunki na szyję omegi. Skoro Tony nie chciał się jeszcze połączyć, to stwierdził, że może sobie pozwolić na oznaczenie go poprzez malinki. Chciał, by każdy miał świadomość, że ten cudowny chłopak jest już zajęty i nie ma sensu próbować go podrywać.

Tony mruknął cicho, starając się przy tym nie poruszać. Nie chciał, by doszło do czegoś więcej, gdy byli w domu rodziców Victora. To by nie sprawiło, że mieliby oni o nim lepsze zdanie, a do tego właśnie dążył młodszy. Cicho mruknął, gdy poczuł lekki ból w okolicach szyi. Wiedział, że powinien jakoś powstrzymać mężczyznę i siebie, ale sprawiało mu zbyt dużą trudność. Zagryzł wargę i spojrzał na ukochanego, który również uniósł wzrok, oblizując przy tym usta.

– Możesz przestać? Nie chcemy zrobić niczego głupiego – wyszeptał młodszy, chociaż te słowa ledwo przeszły mu przez gardło. Victor uniósł brwi w zdziwieniu. Wyprostował się, jedną z dłoni przeczesał włosy partnera.

– Uważasz nasze zbliżenia za coś głupiego Tonyś?

– Co? Przecież dobrze wiesz, że tak o tym nie myślę. Chodziło mi o całokształt sytuacji. Nie jesteśmy przecież w naszym mieszkaniu. A to jest duża różnica – powiedział, patrząc na swojego ukochanego, który po chwili szczerze się roześmiał.

– Wyglądasz zabawnie, gdy tak się tłumaczysz – wyznał, wciąż mając na twarzy uśmiech. Czyżby teraz Victor nauczył się szybko zmieniać swój nastrój? Mogło być to niebezpieczne.

– Czy ty to wszystko zaplanowałeś? – zapytał oburzony i trochę zawstydzony tym, że dał się tak podejść. Starszy pokręcił głową.

– Nie do końca. Zacząłem się z tobą droczyć podczas robienia malinek. Chciałem zobaczyć twoją reakcję i muszę przyznać, że była zabawna – Tony nie wytrzymał. Wykorzystując fakt, że siedzi na kolanach chłopaka, popchnął go na łóżko, sięgnął po poduszkę i zaczął go nią okładać. Musiał przecież jakoś ukarać mężczyznę za takie żarty z niego. Całej tej zabawie towarzyszył radosny śmiech pary, który być może był troszkę za głośny, ale w tym momencie się tym nie przejmowali.

– Zachowują się jak dzieci – John zwrócił się do swojej żony, lekko się przy tym uśmiechając. W głębi duszy cieszył się, że jego najstarszy syn znalazł sobie kogoś tak ułożonego i jednocześnie zabawnego, jak Tony.

– Przypominają mi nas, gdy byliśmy młodzi. Też wiecznie żartowałeś, przez co płakałam przez ciebie ze śmiechu – Lena spojrzała na męża z miłością, gdy jej głowę zalały różne wspomnienia.

– I tak zawsze wyglądałaś pięknie – puścił do niej oczko, na co kobieta się zaśmiała.

– Jasne, jasne. A teraz chodźmy spać, bo rano nasze kochane dzieci nas pewnie obudzą – powiedziała i udała się do sypialni, a John poszedł za nią.

Można pokusić się na stwierdzenie, że Tony stał się nowym członkiem rodziny. Wreszcie odnalazł siebie i szczęście w życiu. Była to ciężka podróż przez życie, ale na szczęście na się skończyło. Pozostało czekać na kolejną. A dary od losu potrafią być różne.


Zagubiona omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz