Nastolatek wrócił do domu trochę później, niż planował, ale nie przejął się za bardzo. Takie zachowanie mogło mu pomóc w jego planie. W korytarzu rzucił w kąt zdjęte buty, nie dbał o to, by odwiesić kurtkę na miejsce. Dostała ona zaszczyt odpoczywania na podłodze przed pokojem Tony'ego. Wszystko miało wskazywać na to, że nastolatek wrócił z urodzin Lukasa totalnie pijany i o poranku będzie musiał zmierzyć się z uciążliwym kacem. W pokoju Antony ściągnął z siebie ubrania, robiąc przy tym dużo bałaganu. Potem mógł spokojnie położyć się na łóżku. Nie zasnął od razu. W głowie jeszcze raz powtórzył sobie plan działania.
Miał zamiar jutro, pod pretekstem wzięcia leków, przeszukać domową apteczkę. Dzięki udawanemu kacowi będzie mógł sprawnie udawać, że ból przyćmił jego pamięć i nie wie, że przeciwbólowe tabletki znajdują się w niebieskim koszyczku po prawej stronie. Musiał dowiedzieć się prawdy za wszelką cenę. Te wszystkie znaki, zmiany w nim, nie dawały mu spokoju. Przyszła pora, by zdemaskować każde kłamstwo. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie to łatwe zadanie, ale ktoś musiał się go podjąć. Z bojowymi myślami pozwolił sobie na zaśnięcie.
Poranek dla chłopaka zaczął się dość późno. Zegarek na jego półce wskazywał godzinę trzynastą. Tym samym zbliżała się pora obiadowa. Nastolatek podniósł się zmęczony z łóżka i założył dresy oraz koszulkę. Przeczesał swoje włosy i wyszedł z pokoju powolnym, leniwym krokiem. Wzrokiem przeskanował pomieszczenie i upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu. Następnie skierował się do kuchni i od razu otworzył drzwiczki od odpowiedniej szafki. Rozejrzał się wokół. W tym momencie, czuł się jak przestępca. Mimo to, wiedział, że musi sprawdzić, czym jest truty. Wyciągnął pierwszy koszyczek z lekami i zaczął go szybko przeglądać. Znalazł tylko różne suplementy diety, które nie wyglądały podejrzanie. W kolejnym pojemniku były różne bandaże, plastry oraz woda utleniona. Nic wartego dalszej uwagi. Został już tylko koszyczek po prawej. Przyciągnął go bliżej siebie i zaczął go uważniej przeglądać. Był tam zestaw leków na różne rodzaje bólu. Tony nie spodziewał się, że jest ich tak dużo. Warknął niezadowolony i zaczął szukać głębiej. Nie dbał już nawet o to, że niektóre pudełka wypadły z koszyczka i spadły na podłogę. Musiał znaleźć coś podejrzanego w tej apteczce.
– Co ty robisz?! – Alice stanęła w drzwiach i spojrzała na syna ze złością. Odłożyła torbę z zakupami na bok i ułożyła swoje dłonie na biodrach.
– Szukam czegoś – odpowiedział wymijająco, nie odrywając się od dalszych poszukiwań.
– Mógłbyś łaskawie mi powiedzieć, czego szukasz? – kobieta zmarszczyła brwi, nadal uparcie wpatrywała się w plecy syna – odwróć się do mnie przodem, gdy rozmawiamy.
– Szukam tego, czym mnie trujesz odkąd pamiętam! – chłopak nie wytrzymał. Gwałtownym ruchem odwrócił się w stronę matki i posłał jej spojrzenie pełne pretensji. Zbiło to Alice z tropu. Sądziła, że uda jej się ciągnąć tę szopkę dłużej. Niestety nie doceniła swojego syna i jego wewnętrznego wilka.
– Nie wiem, o czym mówisz. Dawałam tobie tylko witaminy na wzmocnienie. Te, które przepisał ci lekarz – starała się, mimo wszystko zachować spokój. Każdy niewłaściwy ruch działał na jej niekorzyść.
– Witaminy? Nie wierzę ci! Nie ma ich tutaj! Kłamiesz! Teraz to widzę! – wykrzyknął. Miał dość już tych kłamstw, a konfrontacja z matką tylko dolała oliwy do ognia.
– Uspokój się. Wszystko będzie pod kontrolą, dopóki będziesz brał swoje witaminy. Bądź grzecznym chłopcem, posprzątaj po sobie i przeproś za swoje zachowanie – Alice uznała dyskusję za skończoną. Dalsza rozmowa mogłaby zdradzić za dużo.
– Nie będę spokojny, gdy moi rodzice mnie okłamują i podają mi nie wiadomo co! Idę do Harriet, nie chcę tu dłużej przebywać – wiedział, że poniosły go nerwy, ale nie potrafił postąpić inaczej. Wyszedł z kuchni i od razu skierował się do wyjścia. Założył ciepłą bluzę, trampki i szybko wyszedł z domu, nie zwracając uwagi na krzyki matki. Ruszył do mieszkania swojej starszej siostry, Harriet. Miał pewność, że rodzice do niej nie zadzwonią. Dziewczyna pracowała w studiu tatuażu i sama miała parę dzieł na ciele. Rodzice nie potrafili tego zaakceptować i po burzliwej kłótni, Harriet wyprowadziła się z domu. Jedyną osobą, z którą utrzymywała kontakt, był Tony. Zawsze kochała swojego młodszego braciszka.
Chłopak po drodze zdążył trochę ochłonąć. Wszedł na teren osiedla i rozejrzał się w poszukiwaniu właściwej klatki schodowej. Po chwili ujrzał odpowiednią i ruszył w jej stronę. Wszedł do środka i schodami dotarł na trzecie piętro, sprawnie odnalazł odpowiedni numer mieszkania. Wziął głęboki wdech i zapukał do drzwi. Nie minęło kilkanaście sekund, a drzwi się przed nim otworzyły.
– Nie spodziewałam się ciebie tutaj braciszku. Coś się stało? – Harriet przyciągnęła brata do siebie, przytuliła go i przeczesała jego włosy. Chłopak wzmocnił uścisk.
– Pokłóciłem się z mamą. I jest coś, o czym musimy porozmawiać. Tylko ty mi możesz pomóc – powiedział i spojrzał na nią z nadzieją.
– Chodź. Wypijemy herbatę, zjemy ciasto i zajmiemy się tą sprawą – przepuściła chłopaka w drzwiach, uśmiechając się ciepło. Dobrze jest mieć wsparcie w rodzeństwie.
CZYTASZ
Zagubiona omega ✔
Hombres LoboRodzicielstwo to poważne zajęcie. Powinno skupić ono swoją uwagę wokół czynności, które na pierwszym miejscu stawiają dobro dziecka. Opiekuńczość jest ważna, ale we wszystkim należy znaleźć umiar. Rodzice Antony'ego go nie znaleźli. Z chwilą, gdy...