Rozdział 5

5.6K 410 5
                                    

Nastolatek wrócił do domu trochę później, niż planował, ale nie przejął się za bardzo. Takie zachowanie mogło mu pomóc w jego planie. W korytarzu rzucił w kąt zdjęte buty, nie dbał o to, by odwiesić kurtkę na miejsce. Dostała ona zaszczyt odpoczywania na podłodze przed pokojem Tony'ego. Wszystko miało wskazywać na to, że nastolatek wrócił z urodzin Lukasa totalnie pijany i o poranku będzie musiał zmierzyć się z uciążliwym kacem. W pokoju Antony ściągnął z siebie ubrania, robiąc przy tym dużo bałaganu. Potem mógł spokojnie położyć się na łóżku. Nie zasnął od razu. W głowie jeszcze raz powtórzył sobie plan działania.

Miał zamiar jutro, pod pretekstem wzięcia leków, przeszukać domową apteczkę. Dzięki udawanemu  kacowi będzie mógł sprawnie udawać, że ból przyćmił jego pamięć i nie wie, że przeciwbólowe tabletki znajdują się w niebieskim koszyczku po prawej stronie. Musiał dowiedzieć się prawdy za wszelką cenę. Te wszystkie znaki, zmiany w nim, nie dawały mu spokoju. Przyszła pora, by zdemaskować każde kłamstwo. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie to łatwe zadanie, ale ktoś musiał się go podjąć. Z bojowymi myślami pozwolił sobie na zaśnięcie.

Poranek dla chłopaka zaczął się dość późno. Zegarek na jego półce wskazywał godzinę trzynastą. Tym samym zbliżała się pora obiadowa. Nastolatek podniósł się zmęczony z łóżka i założył dresy oraz koszulkę. Przeczesał swoje włosy i wyszedł z pokoju powolnym, leniwym krokiem. Wzrokiem przeskanował pomieszczenie i upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu. Następnie skierował się do kuchni i od razu otworzył drzwiczki od odpowiedniej szafki. Rozejrzał się wokół. W tym momencie, czuł się jak przestępca. Mimo to, wiedział, że musi sprawdzić, czym jest truty. Wyciągnął pierwszy koszyczek z lekami i zaczął go szybko przeglądać. Znalazł tylko różne suplementy diety, które nie wyglądały podejrzanie. W kolejnym pojemniku były różne bandaże, plastry oraz woda utleniona. Nic wartego dalszej uwagi. Został już tylko koszyczek po prawej. Przyciągnął go bliżej siebie i zaczął go uważniej przeglądać. Był tam zestaw leków na różne rodzaje bólu. Tony nie spodziewał się, że jest ich tak dużo. Warknął niezadowolony i zaczął szukać głębiej. Nie dbał już nawet o to, że niektóre pudełka wypadły z koszyczka i spadły na podłogę. Musiał znaleźć coś podejrzanego w tej apteczce.

– Co ty robisz?! – Alice stanęła w drzwiach i spojrzała na syna ze złością. Odłożyła torbę z zakupami na bok i ułożyła swoje dłonie na biodrach.

– Szukam czegoś – odpowiedział wymijająco, nie odrywając się od dalszych poszukiwań.

– Mógłbyś łaskawie mi powiedzieć, czego szukasz? – kobieta zmarszczyła brwi, nadal uparcie wpatrywała się w plecy syna – odwróć się do mnie przodem, gdy rozmawiamy.

– Szukam tego, czym mnie trujesz odkąd pamiętam! – chłopak nie wytrzymał. Gwałtownym ruchem odwrócił się w stronę matki i posłał jej spojrzenie pełne pretensji. Zbiło to Alice z tropu. Sądziła, że uda jej się ciągnąć tę szopkę dłużej. Niestety nie doceniła swojego syna i jego wewnętrznego wilka.

– Nie wiem, o czym mówisz. Dawałam tobie tylko witaminy na wzmocnienie. Te, które przepisał ci lekarz – starała się, mimo wszystko zachować spokój. Każdy niewłaściwy ruch działał na jej niekorzyść.

– Witaminy? Nie wierzę ci! Nie ma ich tutaj! Kłamiesz! Teraz to widzę! – wykrzyknął. Miał dość już tych kłamstw, a konfrontacja z matką tylko dolała oliwy do ognia.

– Uspokój się. Wszystko będzie pod kontrolą, dopóki będziesz brał swoje witaminy. Bądź grzecznym chłopcem, posprzątaj po sobie i przeproś za swoje zachowanie – Alice uznała dyskusję za skończoną. Dalsza rozmowa mogłaby zdradzić za dużo.

– Nie będę spokojny, gdy moi rodzice mnie okłamują i podają mi nie wiadomo co! Idę do Harriet, nie chcę tu dłużej przebywać – wiedział, że poniosły go nerwy, ale nie potrafił postąpić inaczej. Wyszedł z kuchni i od razu skierował się do wyjścia. Założył ciepłą bluzę, trampki i szybko wyszedł z domu, nie zwracając uwagi na krzyki matki. Ruszył do mieszkania swojej starszej siostry, Harriet. Miał pewność, że rodzice do niej nie zadzwonią. Dziewczyna pracowała w studiu tatuażu i sama miała parę dzieł na ciele. Rodzice nie potrafili tego zaakceptować i po burzliwej kłótni, Harriet wyprowadziła się z domu. Jedyną osobą, z którą utrzymywała kontakt, był Tony. Zawsze kochała swojego młodszego braciszka.

Chłopak po drodze zdążył trochę ochłonąć. Wszedł na teren osiedla i rozejrzał się w poszukiwaniu właściwej klatki schodowej. Po chwili ujrzał odpowiednią i ruszył w jej stronę. Wszedł do środka i schodami dotarł na trzecie piętro, sprawnie odnalazł odpowiedni numer mieszkania. Wziął głęboki wdech i zapukał do drzwi. Nie minęło kilkanaście sekund, a drzwi się przed nim otworzyły.

– Nie spodziewałam się ciebie tutaj braciszku. Coś się stało? – Harriet przyciągnęła brata do siebie, przytuliła go i przeczesała jego włosy. Chłopak wzmocnił uścisk.

– Pokłóciłem się z mamą. I jest coś, o czym musimy porozmawiać. Tylko ty mi możesz pomóc – powiedział i spojrzał na nią z nadzieją.

– Chodź. Wypijemy herbatę, zjemy ciasto i zajmiemy się tą sprawą – przepuściła chłopaka w drzwiach, uśmiechając się ciepło. Dobrze jest mieć wsparcie w rodzeństwie.

Zagubiona omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz