„Wszystko, co możesz sobie wyobrazić, jest prawdziwe"
Pablo PicassoDym z papierosa przyoblekł „Panny z Awinionu" w szare, zwiewne szaty, jakby zawstydziły go te roznegliżowane kobiety na Picassowskim płótnie. Otulił je niczym elegancki szal i spłynął ku dołowi obrazu, tkając suknie, tak podobne do tych, w jakie mogły ubierać się greckie driady. Wstydźcie się, dziewczęta, szeptał, próbując dostać się do ich uszu i serc, lecz one miały go za nic. Sztuka bowiem nie musi się siebie samej wstydzić, lecz tego tylko, że nigdy nie zostanie obejrzana. Nieoglądanie, niekontemplowanie sztuki to jej zabójstwo.To ubranie jej w całun.
„Pannom..." przyglądał się chłopiec z fajką. No, może niekoniecznie z fajką, jaką namalowałby Picasso na swoim obrazie z tysiąc dziewięćset piątego roku, lecz z nieco zgniecionym papierosem, pozostawiającym gorzki smak na wargach; nijak pasującym do „okresu różanego", jak nazywano czas, gdy powstało dzieło. Chłopiec, a może raczej chłopak, także miał na sobie niebieską koszulę, lecz jego głowy nie zdobił wianek, a ciemne, kasztanowe włosy, podobne do pnia dębu. Przygryzł dolną wargę i odchylił się na krześle, po czym wypuścił powoli powietrze.
Podobno autora „Chłopca..." ożywił zapach fajki, gdy przyszedł na świat bez znaku życia. Na Antka to jednak nie działało — być może za sprawą papierosów, które do przedmiotu nałogu malarza się nie umywały. Może też przez to, że miał ochotę nie tyle się ożywić, co umrzeć, gdy patrzył na kolejne obrazy hiszpańskiego twórcy. Panny, chłopiec, autoportret, dziewczyna z mandoliną, błękitny pokój... Mieniło mu się w oczach od nieco jaskrawych kolorów, geometryzacji, elementów kubizmu. Przetarł więc powieki i ziewnął, obracając papierosa między palcami. Cholerny Picasso, pomyślał.
A może raczej nie Picasso, tylko profesor Leon Rafka, którego studenci pierwszego roku nazywali „upierdliwym, ale kochanym dziadem od pędzli". Nie było w tym w sumie nic zaskakującego — wykładowca z wydziału malarstwa był tak zakochany w sztuce, jakby sam poznał osobiście wszystkich malarzy i był ich natchnieniem, wsparciem i przyjacielem. Bywał jednak uszczypliwy i uwielbiał robić niezapowiedziane kolokwia w postaci odwzorowania obrazu, który się wylosowało. I nie dość, że człowiek musiał wkuć do głowy wszystkie dzieła, to — Boże drogi! — jeszcze wykrzesać z siebie resztki talentu, żeby stać przed sztalugą jak studenci malarstwa. Ci, którzy chodzili z Antkiem na jego zajęcia ogólnouczelniane, przeklinali Rafkę jak mogli, i ustawiali go w kręgach piekielnych razem z ukochanymi artystami. On jednak nic sobie z tego nie robił i dalej opowiadał im o Monecie, Matejce, Dalim i o kim tam przyszło mu do głowy w przerwie od picia przesłodzonej kawy.
I choć Antek cenił profesora i jego wiedzę, nie mógł zdzierżyć, że pocieszny mężczyzna tyrał ich jak studentów malarstwa, którym matkował od kilku lat. Historia sztuki, to historia sztuki, a nie robienie z nas marnych artystów, myślał chłopak o piwnych oczach, wzdychając nad kolejnymi książkami o malarzach. Rzeźba szła mu jako tako, z łaciny zdawał, a więc było dobrze, a wszystkie „historie na historii" nie sprawiały mu problemu. Ale zajęcia na ogunie z Rafką? Michale Aniele, na tym można było poczuć się jak bohaterowie obrazu „Rozstrzelanie surrealistyczne" Andrzeja Wróblewskiego. Mówiąc kolokwialnie — ręka, noga, mózg na ścianie.
No, właśnie, Wróblewski. Jego obraz znajdował się w Muzeum Narodowym, do którego Leon postanowił wysłać swoich podopiecznych z zajęć o odczytywaniu malarstwa. „To są bujdy" mówił, wskazując na płótna. „Wy macie to malarstwo widzieć, ale też poczuć. Ma to być w was prawdziwe. Inaczej sztuka nie istnieje, jeśli jej człowiek nie przeżyje, jeśli jej sobie nie wyobrazi. Do roboty, moi mili, przeczytajcie, co też autor zapisał w swoich kolorach".
Do roboty. Antek westchnął, zamykając książkę z obrazami i wstał od biurka, gasząc lampkę. Spojrzał za okno, mrużąc nieco oczy, a promienie słońca zatańczyły na szkłach jego okrągłych okularów. „Obyś skończył w Piekle Botticelliego, Rafka" pomyślał ciemnowłosy student, po czym zgasił papierosa na notatce o Picassie. „Panny z Awinionu" znowu były nagie.
•♡•
𝐒𝐚𝐥𝐯𝐞!
Chociaż nie studiuję historii sztuki, uwielbiam uczucie, jakie towarzyszy mi przy oglądaniu obrazów. Tym uczuciem chciałabym się z Wami podzielić. Dawkę literatury dostaniecie w Trylogii, tutaj sięgamy po sztukę malowaną, choć na podwalinie słów, bo jakżeby inaczej! Leon z Uniwerka także ma tutaj swoją rolę! Mam sentyment do tego typa, hah.
Zajęcia typu ogun, to zajęcia ogólnouniwersyteckie, zwykle oscylujące wokół ściśle określonego tematu. Studenci różnych wydziałów/kierunków mogą sobie chodzić na dowolne oguny, żeby wyrobić określoną liczbę punktów. Dlatego też ja chodziłam m.in. na psychologię społeczną, sztukę tradycyjnych mediów czy hellenistyczną literaturę żydowską (polecam stare romanse aka fanfiki do Biblii, to jest taki mood XD). Serdecznie polecam Wam wybierać ciekawe oguny, gdy będziecie na studiach — to bardzo poszerza horyzonty! (Niestety medycznego moja uczelnia nie prowadzi dla mojego wydziału, so sad XD)
𝐕𝐚𝐥𝐞!
CZYTASZ
o studencie sztuki, Biblii i herbatnikach
Short Story"Sztuka jest po to, aby wyzwolić w nas, uruchomić pokłady przeżyć, które spowodują tęsknotę za pięknem człowieczym". Ks. Mieczysław Maliński Kiedy ekscentryczny i zakochany w Michale Aniele profesor malarstwa każe swoim studentom spędzać wolne popoł...