11. Mogę cię zobaczyć?

372 75 225
                                    

     "Sztuka jest sama tworem fantazji i marzenia; i przez to samo, skupiając uwagę na sobie, odciąga ją od rzeczywistości"
    Władysław Tatarkiewicz

     — Między filozofią a sztuką istnieje wewnętrzna tożsamość. Sztuka jest dla filozofii najbliższa ze względu na swą idealność. Jak mówił Kant: sztuka to jedność duchowa i materialna. Filozofia także jest taką jednością, bo to, co materialne próbujemy tłumaczyć duchem. I to, powiedzmy sobie szczerze, idealne połączenie.

     Antek ziewnął ukradkiem, próbując ukryć swoje znudzenie wykładem jednej z profesorek, po czym zerknął przelotnie za okno, mrużąc oczy od słońca. Jego telefon leżący obok notatek podświetlił się na chwilę, pokazując wiadomość od Ksawerego. Szatyn poprawił okulary i odblokował ekran niby od niechcenia, cały czas trzymając głowę zwróconą w stronę mówiącej o Kancie kobiety.

     Marny aktorzyna: idziesz dziś do Mona Lisy?

    Niezła sztuka: nie znudziło Ci się jeszcze? Idę, muszę wychillować przed jutrzejszą jazdą u Koniczyny, bo coś czuję, że rozbiję się między błaganiem o tróję a marzeniem o czwórce

     Marny aktorzyna: napisz jej, że Rafka ma lepszą klatę niż rzeźba Dawida i zaliczysz

     Student historii sztuki wywrócił oczyma i zerknął na zegarek. W przerwie między wykładem z historii filozofii a tym przeznaczonym na sztukę baroku miał wolne ponad dwie godziny, więc postanowił uporządkować swoje notatki do zaliczenia u Rafki. Na swoje nieszczęście dowiedział się, że egzamin u profesora malarstwa będzie ustny, co przyprawiało go o białą gorączkę. Gdyby egzaminatorem była Ada — żaden problem, gadałby godzinami. Ale Leon? Skaranie boskie z tym cholernym profesorem!

     Myśląc o tym kupił obrzydliwą, rozwodnioną kawę w uczelnianym automacie i wyszedł w kierunku alej Jerozolimskich, widząc już z daleka palmę i samochody, które kręciły się na rondzie jak karuzela dla dzieci. Minął kilku znajomych z UW, parę studentek z ASP, do których Ksawery wzdychał, gdy nikt nie widział, i zwolnił kroku.

     Po co właściwie tam szedł — to filozoficzne pytanie zatrzymało go przed przejściem dla pieszych, gdy metr od niego przemknął jakiś elegancki samochód. Szedł tam po sztukę czy po miłość? A może po obie. Obrazy czy Ada — te dziwne rozterki sprawiły, że przegapił trzy zielone światła, spoglądając na jasny budynek.

     Dotychczas o tym nie myślał. Chodził tam po prostu co kilka dni, wmawiając sobie, że realizuje zadanie dane mu przez profesora. Miał ku temu dowody — kilka notatek i parę porwanych kartek, z których nie umiał nic rozczytać. Dwie puste strony, a potem opis "Damy...", rzeźb i "Brzegu...". Miał "Słoneczniki" Van Gogha, rekompensatę za praskie niepocałowania. I co jeszcze? Adę przed oczyma.

     Prychnął na tę myśl. Cóż, przynajmniej on mógł tak powiedzieć, bo ona mogła go sobie co najwyżej wyobrazić. A nawet nie — znała przecież tylko jego głos, miękką dłoń i zapach papierosów, który przylgnął do niego jak druga skóra. Wiedziała, że lubi sztukę, że kicha czasem od popsutej wentylacji, że Leon Rafka to jego nemezis. Jego serce było muzeum, po którym ją oprowadzał, czyniąc z niej jego kustoszkę. A Miłość, cholerna artystka, chełpiła się tym, że może tam mieć swoją wystawę. Atencjuszka.

     Nieco skołowany i rozdarty, pchnął drzwi pustego muzeum i skinął pani Matyldzie, która tłumaczyła właśnie jakiejś kobiecie, że nie może wejść na sale ze swoim yorkiem. Pomachał ukradkiem bileterkom i uśmiechnął się do ochroniarza, który narzekał jak zwykle na swój kręgosłup. Wreszcie wszedł po tak dobrze znanych schodach i echo kroków pognało za nim do pustych pomieszczeń.

o studencie sztuki, Biblii i herbatnikachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz