9. Muzeum Ludzkich Spojrzeń

384 78 176
                                    

     "Tylko kochając obłędnie sztukę można przy niej wytrwać"
     Irena Solska

     W galerii na Pradze Północ pustoszało i wydawało się, że nawet sam Van Gogh zaraz opuści to miejsce. Na podłodze leżały płatki słoneczników i część gości poszła już w stronę Konesera, by napić się wina lub zasłodzić czekoladą z tamtejszego Wedla. Julia i Konrad, organizatorzy wystawy, przeglądali jeszcze zdjęcia z całego wydarzenia, a Ksawery i Marianna poszli zapalić, uznając Ząbkowską za niezwykle bogatą w przeżycia artystyczne.

     W tym całym rozgardiaszu Ada i Antek siedzieli przy panu Kubickim, który poprawiał dłutem fakturę jakiejś rzeźby, mamrocząc pod nosem, że jego żonie powinna spodobać się taka przeróbka. Student historii przygryzł policzek od środka, po czym zerknął na Adę i skierował znów wzrok na starszego pana. Skinął na niego głową, by odeszli nieco na bok, po czym rzeźbiarz potarł dłonią brodę, czekając na słowa chłopaka.

      — Proszę pana, czy... — zaczął niepewnie, na co tamten ziewnął tylko i poprawił przydużą koszulę, która zsuwała mu się nieco z ramienia. — Będzie pan już zamykał galerię?

     — Miałem poczekać na tamte dzieciaki, ale zanim przyjdą, to się tu zestarzeję. A przecież jeszcze młody jestem, nie? — Zaśmiał się, po czym nachylił w stronę Antka. — A co ci tam chodzi po głowie? Czyżby moja mała graciarnia upatrzyła ci się na randez-vous? — Uniósł brwi, ubawiony zaczerwienionymi policzkami warszawiaka.

     — Wie pan... — Zakiwał się na piętach. — Ona tak lubi sztukę... — Zerknął przelotnie na Adę, która wodziła palcami po rzeźbie, uśmiechając się, gdy jej dłoń natrafiła na nierówność w kamieniu. Wydawało się, że wręcz czytała ją, bo każdy milimetr rzeźby wywoływał na jej twarzy emocje. Szymborska (nie pan Szymborski od ikon, ma się rozumieć!) zawiodłaby się na tym, gdyż w jej "Rozmowie z kamieniem" nie dowiedziała się tego, co chciała. A Ada? Wydawało się, że zna wszystko to, co wypisało dłuto pana Kubickiego i co napisał, gdy kształtował ten kamień. — Ja naprawdę już nie wiem... To takie głupie... — Zmieszał się, zażenowany swoim miękkim sercem w stosunku do dziewczyny. Stary rzeźbiarz uśmiechnął się tylko z troską, po czym położył mu dłoń na ramieniu.

     — Głupotą byłoby nie iść teraz po kawę. Konkretnie do domu, bo nikt nie robi takiej kawy, jak moja żona, o, tak, Halina jest wspaniałą baristką, nawet lepszą niż malarką, powiem ci. — Zaśmiał się, klepiąc go lekko. — A zanim Julka i Konrad wrócą z moją córą, co tu wszystko ogarnie, to mi popilnujecie galerii, no nie? Rychło w czas jesteście, dzieciaki. — Puścił mu oczko, mówiąc tak, by i Ada usłyszała. — Bonne chance, kochani! — Zasalutował im, po czym wyszedł na ulicę, wbijając ręce w kieszeni i gwiżdżąc cicho.

     Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, Ada oderwała rękę od rzeźby i zwróciła głowę w stronę Antka. W przygaszonym świetle jej beżowa sukienka przypominała puste płótno i dopiero, gdy się spojrzało wyżej, można było zobaczyć obraz. Jej czarne włosy skręcały się lekko, a srebrzyste oczy wyłaniały z mroku jak księżycowa poświata rzucona na wodę. I Antek bez wyrzutów w nich tonął.

     Opamiętał się jednak i podszedł do dziewczyny, siadając obok niej na podłodze. Siedzieli pośród dzieł Van Gogha i rzeźb Kubickich, a zapach farb wyjrzał z zaplecza, kręcąc się naokoło nich i kręcąc im w nosie. Przez duże, tylko trochę upaćkane śladami palców okna widać było zasypiającą, czerwcową Warszawę o czerwonawym niebie, rumianym jak jabłko. Patrzenie na nie było jak kosztowanie tej jabłczanej słodyczy, a jednocześnie wydawało się, że jest w tym jakaś wina, jakiś grzech jak przy owocu z Edenu. Że człowiek nie jest godzien tego nieba. Lecz to była bujda — nie ma nikogo godniejszego nieba niż ten, którego imię zapisano tam przed wiekami. Trzeba tylko przyjść. Albo uwierzyć.

o studencie sztuki, Biblii i herbatnikachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz