Caspar Silverius potrafił być cierpliwy, gdy wymagała tego sytuacja — a raczej tylko wtedy. Życie nauczyło go, że nawet szlachetne urodzenie i wpływowe nazwisko nie mogły przyspieszyć pewnych spraw. I chociaż nie stronił od wykorzystywania charyzmy, by nieco pomóc szczęściu, wiedział, kiedy znajdował się na straconej pozycji. Czasami czekanie było jedynym, co mógł uczynić, choć doprowadzało go do szału — szczególnie, gdy towarzyszyła mu bezsilność.
Król dotrzymał słowa, sprowadzając do Erhadu tłum medyków oraz jedną z ofiar, której nie musiał wcale daleko szukać. Kilku strażników natknęło się na nią podczas patroli w dzielnicy portowej; nikt nie wiedział, kim była kobieta, ale Caspar miał ochotę zakląć na widok jej porwanej sukni oraz zaschniętej krwi na jej ciele. Nie potrafił uwierzyć, że ktokolwiek mógłby okazać się aż tak zepsuty, tak pozbawiony moralności, by wykorzystać i skrzywdzić osobę pozbawioną świadomości, żywą, ale jednocześnie martwą.
Uzdrowiciele nie mieli wątpliwości — cokolwiek jej dolegało, nie było podyktowane odniesionymi obrażeniami. Mimo usilnych starań nie potrafili jednak ustalić, co właściwie powodowało jej stan. Z każdym kolejnym dniem książę zaczynał tracić wiarę, że uda im się ustalić cokolwiek, a król Hirion zdawał się napawać niemocą syna oraz jego towarzyszki — zupełnie jakby rozwiązanie zagadki nie leżało także w interesie królestwa.
Sytuacji nie poprawiał także porażający spokój Ralii Edelaan, który wydawał się Casparowi wprost nienaturalny. Przyjmowała brak odpowiedzi z całkowitym opanowaniem, chociaż widział w jej oczach iskry złości. Nie pozwalała sobie na żaden niewłaściwy ruch, nawet w obliczu uciechy Hiriona; wolała opuszczać pałac na całe dnie, trzymając się z daleka od centrum konfliktu. Uważał jej postępowanie za niezwykle... wyważone, a jednocześnie nie mógł powstrzymać myśli, że po raz kolejny próbowała przed czymś uciec.
Być może uciekała jedynie przed zaognionymi dyskusjami, ale miał nieodparte wrażenie, że uciekała także przed nim. Mijała go na korytarzach, kłaniając się nisko, a gdy próbował za nią podążyć, znikała bez śladu. Nie powinien się dziwić niemożnością dotrzymania jej kroku, skoro od lat udawało jej się umykać przed Virrenem Dal'varem, jednym z lepszych łowczych, jakich poznał. A jednak z każdym kolejnym dniem irytacja księcia rosła. Potrafił zrozumieć pobudki Hiriona, natomiast zachowanie Ralii stanowiło zagadkę.
Dlaczego właściwie zależało jej na tym, by trzymać się od niego z daleka?
Być może wiedział za dużo. Być może bała się, że ciągłe przebywanie w jego towarzystwie zmusi ją do odkrycia kolejnych kart, czego robić absolutnie nie chciała. A może kierowała się zupełnie innymi, znanymi tylko sobie pobudkami?
Westchnął ciężko, po czym zerwał się z łóżka, odrywając spojrzenie od namalowanego przez siebie obrazu, przedstawiającego Eshaar. Ostatnio wpatrywał się w niego zdecydowanie zbyt często, zbyt długo — zupełnie jakby liczył, że pośród zaschniętych, wymieszanych farb kryły się odpowiedzi na dręczące go pytania. Im dłużej przyglądał się własnemu dziełu, tym mniej magiczne się wydawało; wtedy, gdy Ralia zobaczyła je po raz pierwszy, miał wrażenie, że kolory ożyły, a postać stała się niemalże namacalna. Teraz widział jedynie płótno, pokryte feerią barw — do bólu wręcz zwykłych i porażająco ludzkich.
Podszedł do sztalugi, po czym przykrył ją płachtą. Przez moment stał w bezruchu, aż w końcu pokręcił głową, gdy nie wydarzyło się nic godnego uwagi; w pomieszczeniu wciąż panowała cisza, przerywana jedynie ćwierkaniem ptaków, dobiegającym zza okien z królewskich ogrodów.
Wyszedł na balkon, nie dbając o swój niekompletny ubiór. Nie spodziewał się ujrzeć nikogo w ogrodach, znajdujących się tuż pod oknem. Niewielu ludzi miało wstęp do tej części pałacu — a już na pewno nie posiadały go przypadkowe szlachcianki, które mogłyby poczuć się urażone widokiem nagiego torsu księcia.
CZYTASZ
Aesir
FantasyŚwiat nigdy nie stał w miejscu, choć przeszłość kładła się na nim długimi cieniami, widocznymi jedynie dla niektórych. Błogosławieni służyli Aesirowi od zarania dziejów, strzegąc jego tajemnic, głosząc jego nauki, nawet jeśli coraz mniej ludzi pra...