Virren już dawno nie czuł się w domu tak obco; zwykle przyjazdy do Keshiru wiązały się z ogromną dawką nostalgii, a czasem ze zmęczeniem oraz niechęcią wobec czekających go obowiązków. Mimo to zawsze towarzyszyło mu wrażenie bycia pośród swoich — podobnie jak w Świątyni Aesira, gdzie spotykał się z braćmi i siostrami. Tutaj także nikt nie patrzył na niego z wrogością czy podejrzliwością, które w innych częściach świata nie tylko się zdarzały, ale stanowiły przykrą codzienność.
Tym razem nie potrafił jednak odnaleźć się nawet pośród życzliwych ludzi i rodziny, stęsknionej za jego obecnością. Ciążyła mu świadomość tego, co stało się z matką Ralii. Ciążyła mu myśl, że to właśnie jemu przyjdzie zmierzyć się z dawną przyjaciółką, by wyznać jej prawdę. A reakcja kobiety mogła być nieobliczalna, podobnie jak ona sama.
Jakby tego było mało, Virren zaczynał mieć serdecznie dosyć Ilii, która podążała za nim wszędzie, gdzie tylko mogła. Dokładał wszelkich starań, żeby unikać jej jak ognia, ale księżniczka Ardesii wykazywała się ponadprzeciętnym sprytem. Odkąd pamiętał, cechowała ją przebiegłość i zdolność do owijania całego świata wokół palca, co niegdyś wydawało mu się niezwykle przydatną umiejętnością. Obecnie była jak wrzód, którego najchętniej pozbyłby się w mgnieniu oka. Wiedział jednak, że Ilia przebywała na dworze z zaproszenia, a jawne ignorowanie jej zalotów nie spotkałoby się z poklaskiem.
Odnosił wrażenie, że dziewczyna zachowywała się co najmniej... dziwnie. Nie chodziło nawet o nieustanną potrzebę uwagi, bo ta akurat była dla niej całkowicie naturalna. Coś w jej spojrzeniu niepokoiło Virrena. Nie wydawała się ani odrobinę zrażona jego obojętnością czy chłodem, z jakimi traktował ją każdego dnia. Pozostawała spokojna, przypominając mu o ciszy, która zawsze spowijała świat tuż przed burzą — gwałtowną nawałnicą, niosącą za sobą ogromne niebezpieczeństwo.
Obserwował ją znacznie intensywniej, niż powinien, jeśli chciał zachować pozory, że księżniczka w ogóle go nie interesuje. Mimo to nie mógłby się nazywać prawdziwym łowczym, gdyby przeoczył nawet najmniejszy szczegół. Wiedział jednak, że — prędzej czy później — jego wnikliwe spojrzenie zrodzi pytania, na które wcale nie miał ochoty odpowiadać. A już na pewno nie wtedy, gdy zadawała je jego matka.
Siedział więc w milczeniu, przypatrując się wciąż pięknej, mimo upływu czasu, kobiecie. Anastea Dal'var uśmiechała się łagodnie, choć jej oczy błyszczały podejrzliwie. Zawsze umiała przejrzeć swojego pierworodnego, niezależnie od tego, jak dobrym był aktorem. Virren nie zamierzał nawet próbować kłamać, ale perspektywa mówienia tego, co rzeczywiście chodziło mu po głowie, nie wyglądała zbyt zachęcająco.
— Synu... Jak długo zamierzasz jeszcze trwać w poczuciu winy? — spytała matka, a on skrzywił się z niechęcią.
— Nie czuję się winny. Żałuję, że nie mogłem zrobić nic więcej. I że padło akurat na tych ludzi...
— Sądzisz, że ktoś inny zasłużył bardziej?
Zmrużył oczy, słysząc kpiący ton Anastei. Nigdy nie pochwalała szafowania osądami; uważała to za boskie zadanie, a żaden człowiek nie powinien stać na równi z Aesirem. Błogosławiony zgadzał się z nią do pewnego stopnia, ale ciężko było mu uwierzyć, że rodzina Ralii dopuściłaby się jakiegoś karygodnego czynu, który mógłby ściągnąć na nią wzrok Boga. Poza tym... To nie Aesir stał za zniknięciami — tego był pewny jak niczego innego.
— Nie, matko — powiedział zmęczonym tonem i pokręcił głową. — Twierdzę tylko, że ze strony Edelaanów spotkało mnie jedynie dobro.
Anastea prychnęła, machając ręką z pogardą. Na ten temat także miała odmienne zdanie, co doprowadzało Virrena do szału — szczególnie zważywszy na to, z jaką częstotliwością uświadamiała mu, że postępował głupio. Nigdy nie potrafiła zrozumieć, dlaczego właściwie podróżował po świecie w poszukiwaniu Ralii. Uważała go za nieszczęśliwie zakochanego — i przez jakiś czas, być może, miała całkowitą rację. Lata jednak mijały, a jego uczucia zamieniły się w sentyment, częściowo także w echo nadziei, że wszystko mogło jeszcze wrócić do normalności.
CZYTASZ
Aesir
FantasyŚwiat nigdy nie stał w miejscu, choć przeszłość kładła się na nim długimi cieniami, widocznymi jedynie dla niektórych. Błogosławieni służyli Aesirowi od zarania dziejów, strzegąc jego tajemnic, głosząc jego nauki, nawet jeśli coraz mniej ludzi pra...