Virren wpatrywał się w milczącego króla Hiriona z niepokojem. Ralia także sprawiała wrażenie zdenerwowanej ciszą; stukała palcami we własne udo, skrywając dłoń pod stołem. Caspar za to siedział całkowicie rozluźniony, a jego spojrzenie błądziło po twarzy Edelaan, zupełnie jakby spodziewał się znaleźć na niej odpowiedzi na dręczące go pytania. Być może Dal'var uśmiechnąłby się z politowaniem, gdyby nie powaga sytuacji; książę nie zachowywał się zbyt subtelnie i tylko głupiec nie dostrzegłby nowej dynamiki w jego relacji z kobietą, której najwyraźniej on sam do końca nie pojmował.
Tymczasem mieli na głowach znacznie ważniejsze sprawy niż uczucia.
— Wasza Wysokość — przerwał więc ciszę, a król drgnął, wyrwany z transu. — Zdajemy sobie sprawę, że...
Władca uniósł dłoń, marszcząc brwi.
— Od tygodni wodzicie mnie za nos, grożąc mi w imieniu Boga — powiedział lodowatym tonem. — A teraz mówicie mi, że ten sam Bóg nie dał wam nawet narzędzi do walki z... czymkolwiek jest to całe zamieszanie?
Wszyscy spojrzeli na niego z uwagą — nawet Caspar oderwał wzrok od Ralii.
— Powiedzieliśmy ci, że Ralia... — zaczął książę, ale Hirion uderzył pięścią w stół.
— Nie rób ze mnie głupca, Casparze! Wystarczy, że wy wszyscy postradaliście zmysły! Ilu ludzi zniknęło, co? Dziesiątki? Setki? Tymczasem ona — wskazał palcem Edelaan — jest jedna! Jak chcesz ich uratować, dziewczyno? — warknął, a Virren przełknął ślinę, rażony siłą słów króla.
— Może... z twoją pomocą? — zasugerował ironicznie książę. — Nie wiemy jeszcze, jak potężny jest Dar Ralii, ale skoro tylko ona otrzymała podobną umiejętność, musi być niezwykła.
— O jakiej pomocy mówisz? Wysłałem na poszukiwania ludzi, a oni powrócili z pustymi rękami. Twierdzą jednak, że sytuacja na zachodzie wymyka się spod kontroli. Ludzie zaczynają się bać, barykadują się w domach po zmroku. Uzdrowiciele donoszą o coraz większej ilości dziwnych śpiączek, niepodatne na działanie żadnych ziół. Panika, którą tak bardzo chcieliście powstrzymać, staje się nie do uniknięcia — wyliczał król, a jego głos rozbrzmiewał coraz większą udręką.
— Utrudniałeś wszystko na każdym kroku — wycedził Caspar, pochylając się w stronę stołu. — Gdyby tylko nie oznaczało to klęski królestwa, zapewne nie kiwnąłbyś nawet palcem, by nam pomóc!
— Oczywiście, że bym tego nie zrobił!
Tym razem wszyscy spojrzeli na władcę z szokiem. Virren nie potrafił powstrzymać zdumienia; nie spodziewał się, że król kiedykolwiek przyzna na głos, że pogardza Eshaar, tymczasem jego wyznanie było temu zaskakująco bliskie.
— Jeśli spotkałaby mnie za to boska kara, trudno. Wiele lat podążałem za naukami Rady Starszych. Modliłem się do Aesira, aby dał mi siłę, bym mógł rządzić sprawiedliwie. I co dostałem w zamian? — prychnął wściekle.
— Mnie. Dostałeś mnie — odparł książę i uśmiechnął się z goryczą. — Cóż za rozczarowanie.
Król ponownie zamilkł, choć tym razem cisza zdawała się cięższa, przepełniona dziesiątkami emocji, których nikt nie potrafił odpowiednio wyrazić. Virren czuł, że ani on, ani Ralia nie powinni znajdować się przy tej rozmowie, jednak żaden z mężczyzn nie zamierzał ich wypraszać. Jedynie wpatrywali się w siebie, czekając aż ten drugi pęknie.
— Nigdy nie byłem rozczarowany, Casparze — powiedział w końcu Hirion. — Przez lata nauczyłeś się widzieć we mnie wroga, a ja uczyniłem to zbyt łatwym. Miałem nadzieję, że staniesz się dzięki temu silniejszy.
CZYTASZ
Aesir
FantasyŚwiat nigdy nie stał w miejscu, choć przeszłość kładła się na nim długimi cieniami, widocznymi jedynie dla niektórych. Błogosławieni służyli Aesirowi od zarania dziejów, strzegąc jego tajemnic, głosząc jego nauki, nawet jeśli coraz mniej ludzi pra...