-7-

1K 69 10
                                    

Sala była pięknie ozdobiona, muzycy grali na harfach i fletach skoczne melodie ku uciesze zebranych, elfy ubrane w odświętne stroje tańczyły, rozmawiały, śmiały się. A ona, tego wieczora była prawdziwym fenomenem.

Zachowywała się dokładnie tak, jak w wyobrażeniach o księżniczkach: czarująca, uśmiechnięta, skromna i grzeczna, jednocześnie niezwykłe towarzyska oraz charyzmatyczna. Nikomu nie odmawiała tańca ani rozmowy.

Legolas obserwował ją, siedząc na honorowym miejscu po prawicy króla. Na jej widok w drzwiach komnaty odebrało mu mowę, później zachwycał się jej sposobem bycia, każdą minutą tańca z nią. Lecz teraz przyglądając się jej dokładnie zrozumiał, to nie była ona, jedynie idealna gra. Wyobrażenie które mieli o niej goście, a ona im je perfekcyjnie spełniała. Nie uważał by źle się bawiła, przeciwnie wyglądała na szczęśliwą tańcząc z nim. Jednakże jej rozmowy były zbyt przyziemne, gesty zbyt przemyślane. Więc kiedy podeszła do stołu z szerokim uśmiechem, w ogóle nie zdziwiły go jej słowa.

- Królu, nie miałam okazji osobiście podziękować za zaproszenie...

- Cieszę się, widząc twój uśmiech moja droga. - odpowiedział Thranduil

Legolasa już nie dziwiło to, że jest dla niej milszy niż dla większości otaczających go osób.

- Bawiłam się cudownie. Przyjęcie jest fantastyczne, lecz jestem niezwykle zmęczona. - ziewnęła zasłaniając usta dłonią - I chciałabym oddalić się na spoczynek.

W istocie padała z nóg, lecz miała zadanie, a okoliczności były nader sprzyjające.

- Oczywiście, choć sądzę, że twoje zniknięcie rozczaruje wielu gości. - stwierdził, sięgając po kielich z winem

- Odprowadzę cię do komnaty. - zaoferował Legolas, podnosząc się z krzesła

- Nie, nie będziesz dla mnie opuszczał przyjęcia, książę. Sądzę że znajdę drogę. - uśmiechnęła się delikatnie

- Nalegam.

- To dobry pomysł. Nie przystoi by panna sama wracała nocą, nawet jeśli chodzi jedynie o przechadzkę po pałacu. - powiedział władca, skinął na syna który po chwili stał już przy dziewczynie

Bez zbędnych dyskusji ukłonili się i opuścili salę.

Szli chwilę w ciszy, Lemottien była już zwyczajnie zmęczona: podróżą, balem jak i samą sytuacją w której się znalazła. Nie pozostało to niezauważone, książę zerkał na nią co chwilę, więc widząc jej wyczerpanie zaproponował swoje ramię, które ona z wdzięcznością przyjęła.

- Grałaś.

Ona podniosła głowę uśmiechając się lekko - rozumieli się bez słów.

- Wiedziałam, że mnie przejrzysz.

- To nie twój żywioł, lecz muszę przyznać że jesteś znakomitą aktorką. - zaśmiał się cicho

Stanęli przed drzwiami, elfka otworzyła je i wsparła się na ich powierzchni, po raz kolejny obdarzając go delikatnym uśmiechem, w którym widać było jej zmęczenie.

- Dobranoc. - powiedziała ponownie zwiewając - Dziękuję, za mile spędzony czas. - dodała

- Dobrej nocy. - odpowiedział ale nie odszedł

Stał naprzeciw blondynki i patrzył w jej niebieskie oczy. Ona uśmiechała się, czując coraz większą niezręczność. Nie wypadało jej przecież powiedzieć że ma stąd iść! W końcu po chwili, która jej zdawała się godziną, książę ukłonił się, złożył pocałunek na jej dłoni, i ku jej zdziwieniu pocałował ją w policzek. Spłonęła rumieńcem, za to on uśmiechał się niesamowicie szeroko.

𝕷𝖊𝖒𝖔𝖙𝖙𝖎𝖊𝖓 • ᴸᵉᵍᵒˡᵃˢ ᴳʳᵉᵉⁿˡᵉᵃᶠOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz