25

604 32 16
                                    

-Trudno sobie wyobrazić że już jutro będę w Avonlea.- mówiła Ania pochylona nad walizka której pakowała najpotrzebniejsze rzeczy na wyjazd do domu.- Czyż to nie wspaniale Diano? W końcu zobaczymy się z bliskimi po długiej rozłące.
- Tak to wspaniałe Aniu..-Diana niezadowoleniem mruknęła pod nosem.
-Oj Diano czy coś cie gnębi pamiętaj mi możesz powiedzieć.- Ania uśmiechem podeszła łapiąc ramię przyjaciółki.
-Nie wszytko w porządku po prostu nie mam ochoty odwiedzać rodziców...
-Ależ Diano myślisz o samych negatywach a co z Jerry'm nie widziałaś się z nim dawno a wiem ze listy dostajesz od niego regularnie.-rudowłosa zadrwiła.
-Aniu za to ty zostawiasz Roy'a nie jest ci żal?
Może wciąż myślisz o Gilbercie?- Diana próbowała podpytać przyjaciółkę. Od miesięcy korespondowała potajemnie z Blythe'm o tym co się dzieje u Ani. Jednak czarnowłosego martwiły bliskie relacje młodym Gardnerem który zbliżał się do Ani lecz Gilbert był gotowy na walkę o względy rudowłosej. Chodź całe zajście odbyło się już tak dawno chłopak wciąż z pasją i głębokim uczuciem wyrażał się o Ani nie mógł spojrzeć na inna pannę. Brakowało mu jej ognistych włosów jej marzycielskiego charakteru który mógł go porwać najdalsze zakątki świata.
-Ależ Diano dajże Ani spokój z tym Blythe'm najwidoczniej zmarnował swą szanse. A Roy tylko pomyśl jest miły i poczciwym chłopcem i napewno Ania przy jego boku będzie ogromnie szczęśliwa, nawet jest całkiem zabawny. Chodź nie pisze pewnie piosenek oraz ballad jak Moody dla mnie jest przystojny i z dobrego domu.- wtrąciła się wchodząca do pokoju Ruby.- Ależ oczywiście nie chciałam was podsłuchiwać ale przechodziłam obok i nie mogłam wytrzymać żeby nie wyrazić swojej opinii o bredniach które wygaduje Diana.
-Ruby moja opinia brzmi tak Roy jest sympatyczny ale nie widzę w nim nic szczególnego. - odparła Diana wzruszając ramionami.
- To wyglada na zazdrość, Diano!- w głosie Ruby zabrzmiała nagana.
-Może i to tak wyglada ale naprawdę nie jestem zazdrosna-odparła Diana spokojnie.- Bardzo kocham Anie  i lubię Roy'a. Ale moim zdaniem Gilbert był skreślony za szybko nie obraź się Aniu ale ty zawsze mówiłaś ze ludzią powinno dawać się  szansy a ty skreśliłaś go na samym początku.
- Ależ Diano Ania dała szanse Gilbertowi po tym jak nazwał ja marchewka.- odparła Ruby zarzucając swe blond włosy do tyłu.
- Wiem o tym ale cała sytuacja z Winifred  wyszła wielkim nie porozumień.-mówiła Diana, spoglądając na Anie.
-Sama nie wiem co powiedzieć obie macie racje ale jeśli popełniam błędy musze sama je naprawiać. - odrzekła rudowłosa.
- Jak wolisz Aniu ale według mnie Roy jest lepszy zobacz przystojny wysoki z majątkiem, dba o ciebie jest dobry i pilny w nauce. Ja Josie Tillie oraz Janka bardzo go lubimy nawet chłopacy się do niego przekonani jedyne osoby które najwidoczniej nie chcą abyś wyszła za dobra partie to Diana i Billy  - mówiła Ruby wychodząc.
Ania nie mogła zaprzeczyć słowa Ruby Roy był księciem z bajki lecz samo mówienie o nim przeszkadzało rudowłosej.  Czuła wtedy nie chęć do chłopaka wszyscy do około próbowali na sile zaręczyć ja i czarnowłosego. Lecz coraz częściej w jej głowie przebijały się myśli o Gilbercie. Co również dla Ani sprawiało to dyskomfort chciała przy Roy'u czuć motyle brzuchu lecz nawet gdy starała się z całej siły zawsze jej próby były nie udolne. Z jednej strony Dina również miała racja to zawsze ona dawała wszystkim szanse a Gilberta skreśliła chociaż dążyła go uczuciem bo przecież teraz nic do niego nie czuje bo jest zakochana w Roy'u.

Tymczasem do Avonlea przyjechał Gilbert Blythe który już od dawna planował swój krótki powrót w rodzinne strony aby móc spotkać Bash'a i Delphine. Lecz nie ten powód liczył się dla niego najbardziej w ostanim liście Diany dowiedział się że Ania właśnie teraz ma zamiar wrócić na krótki czas na zielone wzgórze była to dla niego okazja by naprawić z nią stosunki.
Po rozpakowaniu rzeczy Blythe stwierdził ze przejdzie się aby odwiedzić stare okolice. Las duchów wydawał się tego dnia niezwykle tajemniczym miejscem.
- O proszę kogo my tu mamy Gilbert Blythe w własnej osobie.- mówił Billy wychodzący za drzew.- Widzę że nie tylko mnie przywitało na stare śmieci.
- Witaj Andrews z tego co mi wiadomo powianieś przyjechać dopiero jutro.- Blythe wyciągnął rękę w stronę blondyna.
- Widzę ze Diana informuje cie na bierząco, tak ale stwierdziłem ze przyjadę szybciej bo już mam dość Moody'ego piszącego ballad o Ruby. Pewnie wróciłeś odzyskać Anie i powiem co ze bardzo dobrze ten Roy może jest miły ale coś mi się w nim nie podoba jeśli Ania by za niego wyszła coś czuje ze ten Gardner wypalił by z niej iskrę zamiast ją skrzesać. - Billy mówił ściskając rękę Gilberta.- Po za tym może i jest przystojny no ale mi do uroku nie dorasta wiec od ciebie powiedzmy że też jest gorszy-zaśmiał
się - Rozumiem że wybierasz się na bal u Barry'ch.
- Tak mam zamiar przyjść iż dostałem zaproszenie lecz do końca przekonany nie jestem.- odparł czarnowłosy.
-Świetnie mam idealny plan abyś mógł porozmawiać z Shirley.-odparł blondyn i ruszył  w dalszą  drogę z Gilbertem.




—————————
Mam nadzieje ze się podoba
I liczę ze będę komentarze z waszymi przemyśleniami

Jesteś...|Anne with an EOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz