Dni płynęły za dniami i wreszcie nastał dzień którym Ania miała wyrecytować wiersz. Ania otrzymała występ końcowy co było największym odznaczeniem iż musiała zakończyć sztukę.
-Kiedyś wyobrażałam sobie że właśnie stoję na scenie a tłum ludzi sucha, myślałam że ten dzień będzie najważniejsza chwila w moim życiu.-mówiła Ania wyjmując z pudełka fiołki od Roy'a i dotykając ich płatków opuszkami palców. Zamierzała przypiąć je do swojej granatowej sukienki, lecz za chwile jej spojrzenie padło na drugie pudełko stojące na szafeczce nocnej. Były w nim obuwiki ulubione kwiaty Ani i Maryli ale żeby je zdobyć w jakiejkolwiek kwiaciarni o tej porze roku trzeba było się natrudzić. Obok pudełka leżał liścik z napisem Gilbert Blythe.
Ania była zdziwiona gestem chłopaka nie spodziewała się że Blythe wyślę jej taki podarunek.
Jednakże przed wyjściem na scenę Ania wybrała zamiast fiołków Roy'a przypięła do sukni pęczek kwiatów od Gilberta. Sama nie wiedziała dlaczego to uczyniła. Właśnie kiedy miała wyjść na scenę przypomniały jej się wszystkie chwile spędzone w Avonlea,dawne marzenia, czas spędzony z Gilbertem i przyjaciółmi.,,Polana na która mnie zabrałeś po raz pierwszy oraz pocałowałaś była obrośnięta obuwikiem"
Wiec stwierdziła że nie powinna profanować się z fiolkami od Roy'a. Tylko kwiaty od starego przyjaciela nadawały na spełnienie jednego z jej marzeń. Od wielu lat taki występ był jednym z największym marzeń Ani, ale gdy wreszcie ta chwila nastała Ania dała siebie wszytko aby jej występ wypadł najlepiej nic nie mogło zepsuć jej tej chwili. Na jej nastrój jedynie trochę wpłynął rozradowane spojrzenie Gilberta, który ujrzał swój pęczek kwiatów a przeciwnie nic nie poczuła gdy zobaczyła chmurne spojrzenie Roy'a.
Po skończonej sztuce wszyscy przyjaciele z Avonlea serdecznie gratulowali rudowłosej i cieszyli mówiąc dziewczynie że jej występ był najlepszy.
- Aniu czy masz wolną sobotę po południu?-zapytał Roy.
-Owszem.
- Bo moja matka wraz z siostrami chciałby cie zaprosić na obiad.- dodał po chwili.
Ania poczuła nagły dreszcz ale ten dreszcz nie sprawił jej przyjemność. Rodziny chłopaka jeszcze nie znała. Wydawało jej się że ta wizyta jej połączona z czymś nie uniknionym.
Widać było że i Gilbert nie był zadowolony z tego powodu.
-Bardzo mi będzie miło- odparła zastanawiając się czy napewno tego chce.
-Przepraszam że przeszkadzam ale za pare dni wyjeżdżam i to moja zapewne ostania wizyta w Charlottetown i chciałbym odprowadzić Anie i się z nią pożegnać.- wtrącił się Gilbert.
-Ależ oczywiście Gilbercie rozumiemy to.-powiedziała Diana.- Żadne nie ma z nas nic przeciwko prawda? Wiec możecie już iść.- Diana nie dawała nikomu z towarzystwa dojść do słowa.Ania i Gilbert szli w milczeniu ulicami Charlottetown.
-Wydawało mi się że jedziesz po feriach zimowych do Toronto.-odparła Ania.
Czuła jak ręka Gilberta czasem lekko otrze się o jej dłoń przez co czuła dreszcze.
-Tak ale sprawy w Akademi się skomplikowały.-odpowiedział chłopak.-Ale Aniu obiecuje ci że wrócę niedługo specjalnie dla ciebie spróbuje pojawić się na Boże Narodzenie.
W tym momencie chłopak złapał Anie za rękę i spojrzał w jej oczy. Ania poczuła jak jej policzki się czerwienią się a serce zaczyna szybciej bić.Ania stała przed ogromnymi drzwiami gdy tylko zapukała drzwi otworzył Roy Gardner.
Dziewczyna weszła do bawialni gdzie czekała na nią Pani Gardner i jej córki.
-Witaj jestem matką Roy'a a to moje córki Alina i Dorota.- przedstawiła się Pani Gardner.
Kobieta była wysoka, wytwórnie ubrana, dość serdeczna ale Ania odrazu poczuła że kobieta jest do niej sztucznie nastawiona. Alina bardzo przypomniała matkę ale była od niej bardziej sztywna. Dorota była smukła sprawiała wrażenie strasznie roztrzepanej dziewczyny była podobna do brata lecz różnił ich kolor oczu. Dzięki Dorocie wizyta minęła dobrym nastroju. Rozmowa z rodzina chłopaka były przyjazne ale Ania nie widziała w nich nic interesującego. Już przedpokoju Dorota ścisnęła Anie i szepnęła gorąco:
-Napewno się zaprzyjaźnimy, Roy wiele o tobie mówił. Spodobał mi się twój charakter i ciekawe uosobienie. Rozumiem ze wizyta w naszym domu musiała cie stresować. Po zachowaniu mojej matuli i Aliny odniosłam wniosek że im się spodobałaś, więc o to się nie martw.
- Możesz do mnie przychodzić z chęcią poznam cie z moimi przyjaciółkami i się za przyjaźnie.-uśmiechnęła się.
Ania wróciła do domu i odrazu rzuciła się na swoje łóżko jedyne co wyniosła z tego spotkania to to że Dorota jest naprawdę miła.————————-
I o to kolejny rozdział czekam na miłe komentarze. Niestety jutro pewnie rozdziału nie będzie dlatego że będę w Poznaniu.
CZYTASZ
Jesteś...|Anne with an E
Любовные романыJak potoczą się losy Ani? Czy przeżyje swój wymarzony tragiczny romans? A może osoba która zawsze była jest i będzie podbije serce rudowłosej.