26

582 30 10
                                    

-Ania!- zawołała Maryla uradowana.
Nie namyślając się dłużej chwyciła swoją dziewczynę w objęcia i przycisnęła mocno do piersi.
-Też cie miło widzieć Marylo.-Ania wtuliła się w kobietę.-Mateusz pewnie jest Jerry'm w stodole.
-Tak ciężko pracują od samego rana. Siadaj,musisz być bardzo głodna i zmęczona. Zaraz coś ci przygotuje.- Maryla ruszyła do kuchni.
-Tak dziękuje.
-Rozumiem że i ty wybierasz się do Barry'ch na zabawę taneczną. Młody Andrews mi mówił że ma się taka odbyć.-rzekła Maryla.
-Oczywiście, zamierzam ubrać sukienkę która mi kiedyś podarowałaś Marylo. Jest przystosowana na mój wiek.- odparła Ania.

Maryla z Mateuszem aż stracili na chwile oddech z zachwytu, kiedy Ania weszła do jadalni.
-Moja kochana Aniu...Prawdziwa z ciebie dama-Łzy zakręciły się w oczach Maryli.- To przez to ze jestem coraz starsza łatwo się wzruszam. Mam coś dla ciebie.
Odwróciła dłoń Ani wnętrzem do góry. Z woreczka wypadła ametystowa broszka.
-Ależ Marylo to twój największy skarb nie mogę...- Ania próbowała oddać broszkę.
-Jest teraz twoja jesteś już dość duża.- odpadała Maryla.
-Jesteśmy z ciebie dumni.- dodał Mateusz
Po tych słowach Ania rzuciła się w objęcia opiekunów ściskając ich mocno.

Na zabawie u Diany było bardzo wiele osób. Zabawa była wyśmienita Ania świetnie się bawiła w towarzystwie znajomych niestety na jej nieszczęście wypiła trochę nalewki i nie mogła już do końca nad soba panować.
Nie długo miał odbyć się taniec majowego słupa chodź Państwo Barry powiedziało że będzie to taniec listopadowego słupa i że po tańcu odbędzie się ognisko wiec zapraszają gości ma swój ogród. Ania z Billy'm udała się na zewnątrz świeże powietrze musnęła jej policzki.
-Aniu zaraz zacznie się taniec możesz tu zaczekać.- Billy nie czekając na odpowiedz nagle zniknął.
-Każdy ma wstążkę? Jeśli ktoś nie ma musi poczkać do następnej rundy!- krzyknęła Małgorzata Linde.- Pamiętajcie kobiety poruszają się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, mężczyźni w przeciwną stronę.
Lekko podpita Ania nie zauważyła że Billy nie wrócił na czas a jego miejsce zajęła inna osoba.
Ania trzymał koniec jasnoniebieskiej wstążki. Podnosiła ja wysoko a potem wolnym ruchem opuszczała. Kiedy białe i błękitne wstążki oplotły cały słup wszyscy opuścili je  i chwycili za ręce stojącej najbliżej osoby, by wykonać końcowa figurę. Gilbert stał tuż obok niej, bez wachania złapał jej dłoń przez co Anie przeszło mrowienie a tętno przyspieszyło. Palce ich dłoni się zaplotły  tworząc idealne połączenie. Muzyka zagrała szybciej, szybciej poruszały się stopy w tańcu. Ania nie mogła uwierzyć że tańczy z Gilbertem Blythe przez pare miesięcy wydoroślał chodź wciąż jego oczy i nieokrzesane włosy zostawały takie same. Kiedy melodia ucichła wszyscy wybuchli radosnym śmiechem. Nikt nie zauważył oprócz Diany że jedynie Ania i Gilbert wciąż trzymają się za ręce i patrzą na siebie jak oczarowani.
-Witaj Gilbercie miło cie widzieć.- Rudowłosa próbowała zachowywać się normalnie nie wiedziała czy ty alkohol jej żyłach tak na nią działa czy obecność chłopaka.
-Witaj Aniu dawno cie nie widziałem.- odparł uśmiechając się. Przez co wywołał u Ani rumieniec.
              „Och Aniu masz na sobie tą samą kremową sukienkę która miałaś na naszym pikniku chodź widać że teraz masz gorset i twe rude włosy są upięte żebyś wyglądała na starszą to  i tak ja widzę dawna ciebie...proszę bądź moją Anią Shirley-Cuthbert"
Wśród atmosfery zabawy obydwoje  odnieśli wrażenie, że ich dawne uczucie wróciło z wzmożona falą.
-Aniu czy zgodziłabyś się abym odprowadził cie na zielone wzgórze?- Gilbert zapytał z nadzieja.
-Ależ oczywiście.- Ania odparła bez zastanowienia.
Po chwili zorientowali się że wciąż się trzymają za ręce i dopiero się puścili co wywołało u nich dyskomfort. Pożeglnalali się ze wszystkimi i ruszyli na zielone wzgórze.
-Może przyjedziemy się Aleja Zakochanych?- zaproponował Gilbert, gdy minęli most na Jeziorze Lśniących wód, w którym księżyc odbijał się w idealnej tafli wody.

          „To tu po raz pierwszy złapałeś mnie za rękę na Aleji zakochanych"

Ania z ochotą przystała. Aleja zakochanych była tego wieczoru idealna- tajemniczym miejscem iskrzącym  się  lekko w blasku księżyca. To było jak marzenia ona idąca z Gilbertem tą właśnie aleją ale przecież to nic nie znaczyło była zakochana w Roy'u i on powinien się dla niej liczyć. Ale czemu chciała aby było inaczej. Ania sama siebie przyłapała o myśleniu nad uczuciami do Gilberta.
- Do kiedy zamierzasz zostać w Avonlea?- zapytała w pewnej chwili.
- Zostaje do końca ferii świątecznych, u nas w Toronto przerwy są trochę inaczej planowane, poza tym mam pare spraw do załatwienia  na przykład musze kogoś odzyskać i tym razem nie pozwolę tej osobie uciec.- mówiąc to lekko podrapał się po karku.- Odwiedzę was Quenn's niedługo.
-To wspaniałe Gilbercie.- Ania uśmiechnęła się czując jak ręka Gilberta lekko dotknęła jej czerwieniąc  się.

       „Dlaczego wciąż tak na mnie działasz"

————
Mam nadzieje że się podoba.
Gdy zostawicie komentarze motywuje mnie to do pisania.

  

Jesteś...|Anne with an EOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz