23

868 42 48
                                    

-Gilbert Diano miło was widzieć.- Ania zachowała kamienny wyraz twarzy.
-Aniu posu...
-Och przepraszam nie mam czasu teraz na rozmowy Maryla z Mateuszem  pewnie czekają  abym im pomogła przy gospodarstwie.- skinęła głową i ruszyła w stronę leśnej dróżki prowadzącej na zielone wzgórze. Pozostawiając trójkę znajomych na polanie.
Młoda Cuthbert nie chciała prowadzić rozmowy z czarnowłosym jej uczucia były jak kręta droga, nie była w stanie prowadzić rozmowy z Gilbertem.
Jej uczucia toczyły walkę ze sobą raz czuła wewnętrzny spokój potem zaś niepokój, przerażenie,smutek,rozpacz,szczęście i na koniec gniew. Była jak puszka pandory, nie przewidywalna dlatego rudowłosa wolała zostawić wszystkie rzeczy za sobą.
Ania usiadła na płocie odgradzającym zielone wzgórze i zamknęła oczy przez krótki moment nie myślała o zupełnej pustce, aż w końcu gwałtownie wstała uniosła brodę wysoko i ruszyła stronę domu.
Ten krótki moment pustki oznaczał dla Ani pozostawienie problemów za sobą, w końcu była Anią Shirley Cuthbert rudowłosą młodą kobietą która została przygarnięta przez kochające się rodzeństwo. Teraz piegowata marzycielka dorosła idzie do wyższej szkoły, poznała więcej świata niż inne dzieci w jej wieku dorosła szybciej wiec czas również zostawić krainę fantazji.

Gilbert Blythe Diana Barry oraz Billy Andrews stali w ciszy przez kilka dobrych minut. Każdy z nich spodziewał się innej reakcji dziewczyny.
Czarnowłosy w końcu bez żadnego słowa ruszył do swojego domu. Blythe czuł jak kolejny raz świat odbiera mu osobę która kocha. Raz ciężka choroba zabrała mu ojca a teraz przez własna głupotę odeszła jego ukochana.


Kolejne dni miały Ania bez trosko pomagała Maryli, wychodziła na spacery z Dianą odbywała rozmowy z Mateuszem . Lecz całe Avonlea spostrzegło zmianę w zachowaniu Ani teraz dziewczyna zachowywała się dystyngowanie i dorośle.
Młodzież z Avonlea wyruszyła w swoją stronę niektórzy rówieśnicy Ani wraz z nią powędrowali do szkoły w Charlottown.
Niektórzy jednak wyjechali do samego Toronto.

Ania wieczorem udała się na krótki spacer do biblioteki szkolnej aby wypożyczyć jedna z lektur na kolejny semestr. Czuła jak zimny powiew wiatru całuje jej policzki i rozwiewa rude włosy. Gdy Ania znalazła się w budynku jej piegowaty nosek był pokryty rumieńcem a włosy lekko potargane. Wędrowała pomiędzy regałami szukając tytułu który ja interesuje. Książka znajdowała się na najwyższym regale nawet Ania jako wysoka dziewczyna nie mogła dosięgnąć książki. Gdy nagle przy głowie Ani pojawiła się ręka sięgająca książkę która przed chwila Shirley nie udolnie próbowała zdjąć.
-Witaj chyba potrzeba ci pomoc?-chłopak o jasnych oczach jak niebo i ciemnych kręconych włosach z uśmiechem jak diamenty podał książkę Ani.- Jestem Roy Gardner. Miło mi.
-Bardzo dziękuję za pomoc.- Ania zabrała książkę odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia.
-Czekaj!! A twoje imię!!- Roy krzyknął na cała bibliotekę przez co został skarcony przez inne przybywające w niej osoby.
-Jestem Ania Shirley Cuthbert.-uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami.

Jesteś...|Anne with an EOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz