15

1K 56 23
                                    

Ania rzuciła się na łóżko swojej wiernej przyjaciółki. Była w marnym stanie czuła jak łzy zbierają się do jej oczu lecz była zbyt uparta aby płakać. Dziewczyna miała pustkę w głowie i czuła że wpada odchłań rozpaczy. Gdy zasypiała śnił jej się Gilbert z Winifred przez co rudowłosa odrazu się budziła.
-Aniu...Aniu...Aniu...proszę powiedz coś...martwię się o ciebie.-Diana usiadła obok Shirley.
- Wszytko jest nie tak... Diano ja kocham Gilberta.- dziewczyna zasłoniła rękoma twarz.
- Ależ Aniu o czym ty mówisz myślałam że kochasz Billy'ego.- Diana nie wiedziała jak zareagować na słowa przyjaciółki.
- Poszłam z Billy'm na jarmark jako jego koleżanka. Od dawna czuje coś do Gilberta ale biedna Ruby...- Rudowłosa spojrzała na swoją przyjaciółkę.
-Ależ Aniu Ruby już dawno wyrzuciła wszystko na czym wyhaftowała inicjały G.B. Już od dawna jest zakochana w Moody'm. - zaśmiała się Diana.
- Winifred jest piękna...mądra i strasza ode mnie bardziej dojrzała...-Ani poleciała pierwsza łza.
-Moja droga jesteś Anią Shirley-Cuthbert która nie poddała się ani razu. Jesteś najmądrzejsza odważna i pełna marzeń. Nie ważne jak wyglada Winifred Gilbert od samego początku jest zakochany w tobie. A teraz idź do niego i powiedz co czujesz nie masz nic do stracenia.- Diana złapała za ramie rudowłosą.
Shirley analizowała przez chwile słowa przyjaciółki. Szybkim ruchem wstała z łóżka i wybiegła z domostwa Barry'ch. Ania biegła jak najszybciej potrafiła jej warkocze się rozplotły przez co włosy swobodnie poruszały się na wietrze. Jej policzki były zarumienione.
Gdy dotarła do drzwi domu czarnowłosego dopiero dostrzegła jak wygląda lecz to już się nie liczyło. Zapukała lekko do drzwi.
-Dzień Dobry... Czym mogę pomóc?- powiedziała czarnoskóra kobieta.
- Pani jest matką Sebastiana?? Miło mi poznać... czy zastałam Gilberta?- zapytała.
-Niestety nie ma Panna Blythe'a.-uśmiechnęła się zamykając drzwi.
Ania odeszła zrezygnowana nawet nie wiedziała że dotarła już do jeziora lśniących wód. Oparła się lekko o mostek rękami i zamknęła oczy.
-Aniu wszystko dobrze?
Poczuła ciepła rękę na ramieniu. Gdy otworzyła oczy ujrzała blondyna spoglądającego na nią z troską.
-Tak Billy wszytko w porządku.- uśmiechnęła się. Dopiero teraz dostrzegła że chłopak ubrany jest lepiej niż na mszę niedzielną przez co zdziwiła się niecodziennym strojem chłopaka.
- Tak właściwie Aniu właśnie się do ciebie wybierałem. Aniu Shirley-Cuthbert jesteś najmądrzejszą dziewczyna na świeci, twoje rude włosy są jak płomyki dla mojego serca, twoje piegi są piękne. I czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- chłopak zapytał klękając na jednej nodze.

Całej sytuacji przyglądał się czarnowłosy chłopak który wracał z domostwa Cuthbert. Gilbert Blythe poczuł ukłucie sercu. Zamknął oczy i pobiegł mu nieznanym mu kierunku. Chłopak nie chciał znać odpowiedzi dziewczyny. Nie mógł patrzeć gdy miłość jego życia odchodzi na zawsze. Nawet nie zauważył że dotarł na polane jego pierwszego pocałunku z rudowłosą.

———————————
Ten rozdział jest dość krótki...
Jak myślicie co się może wydarzyć

Jesteś...|Anne with an EOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz