- Logan ty jebany kutasie! - darłem się wniebogłosy i w dupie miałem wszystkich ludzi w tym szpitalu. Leżałem na łóżku szpitalnym przed salą operacyjną, która akurat była zajęta! Pielęgniarki na szybko postawiły parawan, oddzielając mnie od otoczenia. Była pełnia, niedaleko na skrzyżowaniu zrobił się gigantyczny karambol z około dziesięciu osobówek i jednego autobusu, więc najbliższe szpitale były wypełnione po brzegi. Sale operacyjne były pozajmowane, a na korytarzu było tłoczno od rannych przechodniów i pasażerów. Jednym słowem — KURWA! Pół godziny temu zacząłem rodzić, a to nie mógł być łatwy poród. Miałem w sobie bliźniaki, co było bardzo rzadkie i niebezpieczne u męskich Omeg. Czuję, jakbym zaraz miał wykitować i wcale nie żartuję. Powinienem być teraz w specjalnie przystosowanej sali i pod okiem zawodowca, a przed sobą miałem zestresowanego stażystę chirurgii dziecięcej. Pierdolę, nie wytrzymam.
- Sam, jestem tu. - Logan złapał mnie za rękę, którą prawie zmiażdżyłem.
- Nie pocieszasz, do licha! - poczułem silny skurcz i aż zrobiło mi się biało przed oczami.
- Dasz radę, kocham cię. - Logan odgarną mokre kosmyki z mojej twarzy i uśmiechnął się słabo. Sam był cholernie zestresowany, wiedział, jak może skończyć się poród w takich okolicznościach.
- Też cię kocham jebany sukinsynie. - wychlipałem. - Gdzie Aaron? - zapytałem, czując, że skurcz na chwilę odpuścił.
- Został w świetlicy, pójdę po niego, gdy jego rodzeństwo przyjdzie na świat. - zapewnił.
Skinąłem głową i skupiłem się na oddechu. Próbowałem się rozluźnić i zacząć przeć. Jedna z pielęgniarek przywiązała mi nogi do brzegu łóżka i podała coś, co przypominało patyk.
- Proszę to zagryźć. - poleciła.
Drgnąłem zaskoczony, przy pierwszym porodzie nie dawali mi takiego cholerstwa.
- Skończyło się znieczulenie. - wyjaśniła z zatroskaną miną. Jako jedyna nie traktowała mnie jak przedmiotu. - Poród będzie bardzo trudny w tych okolicznościach.
Przełknąłem gorzkie łzy i nie patrząc na - najpewniej - przerażonego Logana wziąłem to diabelstwo do ust. Zacisnąłem jedną z dłoni do stalowej rury z boku łóżka i przygotowałem się psychicznie na to, co nadejdzie.
Jeszcze cztery lata temu nie podejrzewałbym siebie o to, że kiedykolwiek będę miał kochającego Alfę, syna i kolejną dwójkę dzieci w drodze. Pragnąłem stabilnej pracy, nudnego i monotonnego życia. Wszystko zmieniło się, gdy stanąłem przed drzwiami dyrektora mojego liceum. Tamten moment był punktem zwrotnym w całym moim dotychczasowym i nudnym życiu. Teraz, starszy o te parę bogatych w różne doświadczenia lat, byłem gotów na ogromne cierpienie, a nawet śmierć, by dać życie dwójce moich kolejnych dzieci.
- Proszę przeć. - polecił stażysta.
Posłuchałem, zaczęła się prawdziwa walka z czasem. Jeśli stracę siły przed urodzeniem młodych... nie chcę o tym myśleć w tym momencie. Parłem i zacisnąłem zęby na drewnianym kawałku. Z moich oczu ciekły łzy, a stłumione krzyki wyrywały z gardła. Nie wiem, ile to trwało, czułem się coraz słabszy, ale nie poddawałem się i chciałem usłyszeć płacz moich dzieci. Poczułem, że jedno z dzieci przyszło na świat, a jego płacz wywołał ciszę na korytarzu za parawanem. Zapomniałem, że są ludzie za tą cienką zasłonką. Wtem poczułem kolejny skurcz i znów zacząłem przeć. Wciąż ściskałem dłoń Logana, która chyba lekko posiniała. Skubany nawet się nie skrzywił. Spojrzałem mu prosto w oczy i widziałem w nich miłość. To dodało mi sił. Znów parłem, a kilka minut później na świat przyszło nasze trzecie dziecko, które do wtóru swojego starszego brata wyło wniebogłosy. Roześmiałem się i wyciągnąłem ręce po moje dzieci.
- Gratuluję, macie państwo dwóch synków. - powiedziała z uśmiechem pielęgniarka i położyła na mojej klatce piersiowej jedno zawiniątko, a Loganowi podała drugie. Nasze dzieci były czerwone od krwi i lepie od wód płodowych, całe czerwone i miały pomarszczone od płaczu twarze, ale... dla mnie był to najcudowniejszy widok i najwspanialsza nagroda. Powąchałem nieco jedno i drugie maleństwo i z zaskoczeniem odkryłem, że jedno z moich dzieci jest Omegą, a drugie Alfą. Co prawda, jest to wciąż nikły zapach i tylko matka może go wyczuć, ale... jest. - Logan, trafiły nam się wyjątkowe maluchy. - powiedziałem, ziewając głośno. Nagła fala zmęczenia wcisnęła mnie w przepoconą poduszkę i poprosiłem Logana, żeby przejął ode mnie niemowlaka.
- Zanim pójdziesz spać, trzeba ich nazwać. - szepnął mi Logan do ucha i pocałował w policzek.
- Ryan. - powiedziałem pierwsze lepsze imię, jakie przyszło mi do głowy.
- Leo. - zaproponował Logan.
- Stoi. - zgodziłem się i zamknąłem zmęczone oczy.
- Dobranoc Sam, dziękuję. - szepnął Alfa i pocałował mnie w usta. Zmorzył mnie sen.
CZYTASZ
ALPHA & OMEGA | Omegaverse
LobisomemTom 1 Jak to jest być Alfą? Sam od dawna zadawał sobie to pytanie, choć nigdy nie pragnął nią być. Owszem, zazdrościł im tej wolności, której brak mocno odczuwał. Jednak nie chciałby być najwyżej w hierarchii. Powodem mogła być jego wrodzona chęć do...