Pov Levi
-Dzień dobry, dziękuje, że zgodziłeś się po mnie przyjechać
-Ej ej ej, po pierwsze nie jesteśmy na „ty", po drugie wytrzep te buty i wsiadaj zanim zaleje mi samochódCholerny bachor, ledwo wsiadł do mojego samochodu a już zachowywał się jak rozpuszczony gówniarz. W tamtym momencie miałem szczerą ochotę kazać mu wysiąść. Jednak kiedy zdjął kaptur i zobaczyłem jego przemoczone włosy w jakiś sposób nawet zrobiło mi się go szkoda.
-Eren, dobrze pamiętam ? -spytałem, gdy dotarło do mnie, że już zdążyłem kilka razy spotkać tego dzieciaka, czy to gdzieś z Mikasą czy na jej urodzinach, jednak nigdy nie mieliśmy okazji ze sobą pogadać.
-Tak, zgadza się
-A więc Eren, co tu robiłeś o tej godzinie ?
-Byłem w galerii, chciałem coś kupić dla mojego przyjaciela, niedługo ma urodziny
-Mhm -ani trochę mnie to nie interesowało -A więc nie miałeś jak wrócić ?
-Cóż... -odwrócił głowę i podrapał się niezręcznie po mokrym karku -Spoźniłem się na autobus, a taksówka z rynku do mojego domu dużo by wyniosła, nie mogłem sobie na nią pozwolić, mówiłem Mikasie, że jakoś sobie poradze, ale uparła się, że do kogoś zadzwoni...Jego wyraz twarzy nieco się zmienił. Zdawało mi się jakby posmutniał. Jednak powód tego był mi obojętny. Podgłośniłem więc muzykę i przez resztę drogi właściwie nie zamieniliśmy nawet ze sobą zdania, dopóki nie przyszło mi spytać go o drogę do jego domu.
***
Od spotkania Levi'a z Erenem minął tydzień. Przyszła sobota, takie dni jak ten Levi spędzał zazwyczaj na relaksie, zakupach, papierkowej robocie, ewentualnie odwiedzał dziadków Mikasy, do których sam też się tak zwracał. Nie byli ich prawdziwymi dziadkami, ale wychowali Mikasę, gdy jej rodzice zginęli w wypadku.
Levi stał w kuchni w samych bokserkach, szlafroku w panterkę i futrzanych kapciach z pieskami patrząc na zegar i pijąc kawę, gdy nagle z letargu wyrwał go dźwięk jego telefonu
-Co jest ?
-Masz czas dziś wieczorem ?
-Erwin jeśli chcesz mnie znowu wyciągnąć na jakiś wieczorek z Hange i Miche to darujcie sobie
-Niee, spokojnie -oczyma wyobraźni już widział ten uśmiech na twarzy blondyna -Dziś tylko ty i ja
-Prosze ?
-Wpadnij do knajpy dziś wieczorem, chciałem z tobą pogadać***
Koło godziny 19 niski, czarnowłosy mężczyzna usiadł wreszcie przy swoim ulubionym stoliku na pufie ze skórzanymi siedzeniami, gdzie oczekiwał na przyjaciela.
,,Kurwa, wie, że nienawidze jak ktoś sie spóźnia"
Zaczął w myślach przeklinać Erwina za jego zachowanie, w międzyczasie przyglądając z nudów ulotke MENU, którą już znał na pamięć.
-Dzień dobry, mogę coś panu podać ?
Kiedy tylko usłyszał to pytanie, odrazu rozpoznał do kogo należy owy głos. Podniósł głowę i zaskoczony wbił wzrok w znanego mu już bruneta.
-Eren ? Pracujesz tu ? Od kiedy ?
-To mój czwarty dzień -uśmiechnął się nieśmiało, co wywołało u Levi'a dziwne, nieznane mu uczucie.
-Mhm, możesz mi przynieść małe piwo dębowe
-Już się robiChłopak odszedł ucieszony, jednak w tym samym momencie do stolika podszedł Erwin z szerokim uśmiechem.
-Cześć, wybacz mi spóźnienie, ale musiałem
-Dwóch rzeczy nie cierpię w życiu najbardziej, bałaganu i spóźnialstwa -w przeciwieństwie do wysokiego mężczyzny nie miał nastroju na uśmiechanie się jak głupek.
-Levi, naprawdę przepraszam, byłem już w drodze, ale Nanaba zadzwoniła, że zostawiłem
-Dobra, mów pocoś do cholery mnie tu ściągnął -przerwał.W tym samym momencie do ich stolika podszedł brunet z kuflem świeżego, zimnego piwa.
-To wszystko ?
-TaChłopak na te słowa odszedł zrezygnowany do następnego stolika.
-Te, Erwin, właśnie -nachylił się lekko nad stołem i nieco ściszył głos -Co ci strzeliło do tego łba, żeby zatrudniać tego dzieciaka do pracy ? -Erwin spojrzał ukradkiem na Erena.
-Cóż, nie wiele o nim wiem, ale wiem, że ma ciężką sytuacje i potrzebuje tych pieniędzy, zresztą to właśnie w jego sprawie m.in chciałem się spotkaćNa te słowa Levi'owi serce zabiło mocniej kilka razy.
-Posłuchaj Levi, ja i Nile musimy na kilka dni wyjechać do Stohess, sprawy biznesowe, niezbyt wiele mogę na ten temat mówić... w każdym razie muszę wyjechać, Nile jedzie ze mną, a Nanaba jak wiesz jest na macierzyńskim, więc knajpę musze zostawić pod opieką Rico
-Do prawdy cieszę się z tego jak z pierwszego łoniaka, ale co to ma wspólnego ze mną ? -spytał biorąc dopiero pierwszy łyk piwa, nie lubił zbyt zimnego.
-Rico będzie tu sama więc będzie miała dużo na głowie, a ktoś musi mieć oko na niego -dyskretnie wskazał na Erena -To nie tak, że mu nie ufam, ale to jednak tylko osiemnastolatek i różne rzeczy mogą mu przyjść do głowy, chciałbym więc, żebyś pod moją nieobecność zaglądał tu kiedy młody będzie w pracy i żebyś miał na niego oko
-Mam robić za niańke ?
-Nie, poprostu pilnować by nie wysadził mojej knajpy w powietrzePo tych słowach Levi po raz kolejny spojrzał na bruneta, który nachylał się akurat po serwatkę, która mu spadła na ziemie. Wyprostował się i spojrzał prosto na Levi'a, który z zażenowania natychmiast się odwrócił. Zgodził się na prośbę Erwina, był mu to dłużny. Ale już wtedy wiedział, że jego „pilnowanie" Erena nie skończy się dobrze.
WIEM WIEM WIEM
Mało akcji, dużo gadania XD
Ale jakoś musiałam wprowadzić ten wątek wyjazdu i „opieki" 😏 nad Erenkiem
Akcja też powoli się rozkręca, ale bohaterowie dopiero się lepiej poznają, więc nie chce żeby odrazu szli do łóżka czy coś XDD
Odrazu też mówię, że prawdopodobnie czasami będą się pojawiały sceny z perspektywy jednego z bohaterów, bo w ten sposób łatwiej mi opisywać emocje danej osoby, ale mam nadzieję że to nie będzie nikomu przeszkadzać
CZYTASZ
Zaopiekuje się tobą || Eren x Levi ||
FanfictionLevi, mężczyzna 30 lat. Jego życie zdaje się być poukładane -idealna praca, dobre zarobki, luksusowe mieszkanie. Urokowi życia codziennego dodaje odwiedzanie ulubionej knajpy przyjaciela. Wszystko jednak zmienia się po jednym telefonie Mikasy. Jed...