★ Rozdział 5 ★

224 11 0
                                    

Prov.Eleanor

° Sen °

400 lat wcześniej •
Właśnie się dowiedziałam, że jestem w ciąży, to niesamowite, jestem taka szczęśliwa. Ja i Bill nie mogliśmy w to uwierzyć, ponieważ było to praktycznie nie możliwe, zważywszy na to, że jestem w połowie wampirem, ale wiedźmy wytłumaczyły mi, że to ta moja połowa wiedźmy, była płodna i było 50% szans, że zajdę w ciążę. Okazało się, że będzie to dziewczynka, która urodzi się, trybrydą.
Z Billem poznałam się kiedy, byłam na spacerze z Rebekah'ą i Elijah'em.
Już gdy tylko, go zobaczyłam wiedziałam, że to miłość, od razu się w sobie zakochaliśmy. Okazało się, że Billi jest znajomym Elijah'a, jest wilkołakiem o pięknych lekko kręconych, rudych włosach, ślicznych zielonych oczach, w których można by było utonąć, i tym przepięknym uśmiechem, z dołeczkami. Oczywiście Niklaus, miał swoje ale, uważał bowiem, że nie jest on mnie wart, i powinnam go sobie odpuścić, zanim to zaakceptował, mieliśmy wiele kłótni, ale się udało. Wracam właśnie do domu, mieszkam sama z Billem, ponieważ chcielibyśmy trochę prywatności. Od nas, do wiedźm było jakieś, 20 minut drogi na piszą, miała zostać jeszcze godzinę, żeby porozmawiać z Glorią, o traktacie pokojowym, ale poczułam, że coś złego dzieje się Billu. Kiedy stałam przed domem, poczułam zapach krwi, jego krwi, o nie, nie, nie, byle żył.
Wchodząc do domu, miałam widok na Billa, leżącego w kałuży krwi, i postaci stojącej nad nim, z sercem w dłoni.
Postać odwróciła się do mnie, nie kurwa, jak on nas znalazł?

- Mikael? - zapytałam.
- Witam Eleanor, twój chłopaczek był raczej słaby, jak byś słyszała, jego krzyki o litość, ale nie po to tu przyszedłem - powiedział, a ja miałam ochotę, go zabić.
- Czego ty chcesz potworze, pewnie chcesz mnie zabić co? Dawaj tylko szybko, chce być z nim - powiedziałam z bólem, na co się zaśmiał.
- Nie jestem takim potworem, nie zabiję kobiety przy nadziei, za kogo ty mnie uważasz? - zapytał.
- Za potwora który, chce zabić własne dzieci ? - zapytałam sarkastycznie.
- Robię to, bo tak trzeba Eleanor, nie widzisz co się stało, z naszą rodziną? Zabijacie niewinnych ludzi, tylko dał cholernej krwi - powiedział.
- Ty nie jesteś lepszy - powiedziała.
- Ja piję, tylko wampirów - powiedział, i zaczął do mnie podchodzić - Po mimo, że nie jesteś moją córką, widzę w tobie mnie, chcesz normalne życie, rodzinę, ale przez to nie możesz, zróbmy tak, ja zapewnie po twojej śmierci, dobry dom dla twojego dziecka, ale w zamian chce wiedzieć, gdzie jest Klaus i reszta, to jak? - zapytał.
- Jaa... - zaczęłam - Ja muszę to przemyśleć - powiedziałam, i pobiegłam do wiedźm.

PARĘ MIESIĘCY PÓŹNIEJ - DOM RODZINNY MIKAELSON.

Zaczęło się, rodzę i cholernie boli, Rebekah zahipnotyzowała jakąś, kobietę, która ma przyjąć poród, mój ukochany braciszek Niklaus, służy mi za coś do ściskania, jego ręka została chyba z parę razy złamana, ale cóż życie. Wiedźmy próbują mocą, złagodzić mój ból, ale coś nie wychodzi.

- Kurwa Eleanor, weź się w garść i przyj! - krzyknoł Kol, na co wysłałam mu nienawistne spojrzenie.
- Zamknij się durniu, nie wiesz jak to boli! - krzyknęłam.
- Ja wiem, moja ręka została już po raz setny, złamana w paru miejscach! - krzyknoł Klaus.
- Już widzę główkę, jeszcze chwilę - powiedziała gosposia.

Po chwili poczułam, jak ból mija, i słyszę płacz dziecka, powiedziałam a raczej krzyknęłam, aby mi je dała.
Śliczna, miała piękne brązowe oczy, po mnie i malutkie rudę włosy, po Billu.
Pocałowałam ją w główkę, i zasnęłam z nią, na kanapie. Nagle obudził mnie płacz, otworzyłam oczy, i zobaczyłam, że dom płonie, a ja jestem na zewnątrz, rodzeństwo było obok, ale nigdzie nie było mojej córeczki, mojej małej Victori, płacz dochodził z środka, ale zaraz przestał.

- Nie, nie, nie, kurwa tylko nie ona, błagam nie - odpadłam na ziemię płacząc.
- Elea, gdzie Victoria? - zapytała Rebekah, ale kiedy zobaczyła mój płacz, już wiedziała, uklękła obok mnie, i przytuliła.
- Dlaczego, kurwa, dlaczego ona, a nie ja? - płakałam w jej ramię.
- Zabiję skurwiela, cholerny Mikael - powiedział Klaus, Kol, Fin i Elijah, jednocześnie

Obiecuję, że już nigdy nikogo nie pokocham, ani na nikim już mi nie będzie zależeć, zabiję go, za to co zrobił.

° Koniec snu °

Obudziłam się z krzykiem, obok mnie leżał Peter, widocznie mój krzyk, go obudził, widząc w jakim jestem stanie, poszedł zrobić herbatę na uspokojenie, za to ja pobiegłam na górę, zobaczyć jak ma się Hope.
Na szczęście, spała smacznie z uśmiechem na twarzy, wy puściłam  powietrze, z ulgi, że jest cała. Jednak moją uwagę, przykuły czarne kwiaty, to chyba Dahlie, ale jak one tu wyrosły? Nagle zrozumiałam, Ciocia Dahlia, podbiegłam do łóżeczka, i wzięłam na ręce, małą Hope. Poszłam z nią do pokoju, akurat do pokoju wszedł Peter, z herbatami, więc poprosiłam go, o przypilnowanie Hope, bo muszę coś sprawdzić.
Kiedy się zgodził, wybiegłam na zewnątrz, przed bramą stała ona, kobieta o ciemnych włosach, i równie ciemnych oczach, Dahlia. Na szczęście, zostało rzucone zaklęcie, dzięki któremu nie mogła, się dostać do środka. Stanęłam bliżej bramy, i spojrzałam na nią, z uśmiechem.
- Myślisz, że jestem na tyle głupia, aby nie rzucić bariery? - zapytała.
- Przeczuwałam to, ale nie spodziewałam się, że będzie ona na tyle silna, żebym nie mogła się przebić - powiedziała.
- Podejrzewam, że przyszłaś po Hope - powiedziałam.
- Tak, po Victorie także - powiedziała.
- Po pierwsze, Victoria nie żyje, umarła w pożarze, a po drugie, jesteś jeszcze głupsza, niż sądziłam - powiedziałam.
- Eleanor jesteś potężna, ale jakim cudem, nie wyczułaś magi, swojego dziecka, to nie wiem - zaśmiała się.
- O czym, ty do cholery mówisz? - zapytałam.
- Twoja córka żyje, tylko pytanie gdzie ukrył ją Mikael - powiedziała.
Nie możliwe, pewnie gra na zwłokę, ale rzeczywiście, od pożaru wyczuwam magię wiedźm, które tuszują czyjąś magię. Jeżeli to prawda, Mikael zginie najbardziej okrutną śmiercią, jaka może go czekać.
Pobiegłam szybko do Petera i Hope, żeby zobaczyć czy wszystko dobrze.
Na szczęście nic im nie było, mała spała smacznie, a Peter zmęczony zasnął z nią. Wyglądali uroczo, aż chciałam zrobić zdjęcie, ale uznałam, że także powinnam iść spać. Tak więc położyłam się obok nich, i natychmiast zasnęłam.

Prov.Peter

Obudziłem się z godzinę temu, młoda i Eleanor spały słodko, a ja rozmyślałem. W co do cholery, się wpakowałem, i co się ze mną stało. Niegdyś byłem potężnym alfą, a teraz omegą która opiekuję się jakimś dzieckiem, i pomaga dziewczynie której praktycznie nie zna. Moje przemyślenia przerwał głos Eleanor.
- Nie, tylko nie oni - mówiła - Błagam Mikael, zabij mnie a nie ich - wierciła się.
- Elea, spokojnie jestem tu - uspokajałem ją.
- Tylko nie Bill, proszę nie - zaczęła się trząść, kto to do kurwy Bill? - Zostaw mnie, to jego wina, to przez niego ona nie żyje - łzy zaczęły jej lecieć, wycierałem je, kto umarł?
- Elea? - zapytałem.
- Dlaczego ona?- zapytała, chyba mówiła do mnie, ale nie jestem pewien, to chyba było do kogoś, w jej śnię - Dlaczego moja mała córeczka Victoria, dlaczego oni nie ja - wtuliła się we mnie, ale ja byłem w zbyt wielkim szoku.
Córkę? To znaczy, że jest płodna?
Chwila, my się nie zabezpieczaliśmy, a na dodatek, wilkołaki, są bardzo płodne, no to mamy problem.
_______________________________________
Witam, kolejny rozdział, tak więc jak obiecałam, dowiedzieliścię się kim jest Victoria. Ciekawi mnie co wy myślicie, ogólnie o córce Eleanor, i jej przeszłości. Właściwie o samej Eleanor, dawajcie znać. Do zobaczenia w następnym rozdziale. Narka

Look into, Death's eyes | Teen Wolf✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz