5. Tajemnica Błękitu

111 19 2
                                    

Obudził się kolejny dzień, a wraz z nim dwójka nastoletnich chłopców. Jeden wyglądał na wyraźnie zirytowanego koniecznością pobudki, a drugi w ciszy począł zwijać namiot, zanim pierwszy w ogóle się podniósł.

- Zabierasz mi dom – poskarżył się, udając rozpacz.

- To namiot.

- Czyli tymczasowy dom. – usiadł nareszcie, a dach jego domu opadł mu delikatnie na głowę.

Shin przewrócił tylko oczami i złożył dom, wciskając go następnie na dno plecaka. Pomyślał, o ile wygodniej by było im iść bez takich rzeczy na plecach, ale ostatecznie zdecydował, że jeśli w nocy by się rozpadało, wcale nie miałby ochoty spać pod gołym niebem.

- Dziesięć minut, Hiro – powiadomił go stalowym głosem i zajął się przeżuwaniem czerstwego pieczywa.

Hiro zmierzył go nienawistnym spojrzeniem, ale nie odezwał się. Nie cierpiał być rozstawiany po kątach, zdecydowanie wolał mieć kontrole nad sytuacją. Z drugiej jednak strony wiedział, że Shin jest dokładnie taki sam i jedyne, co wyegzekwuje swoimi komentarzami, to sprzeczkę, a może i niewielką bójkę. Jakoś go nawet korciło, żeby zmierzyć się z Shinem w walce, ale musiał przyznać, że mógł w takiej walce przegrać. Był pewny siebie, nie głupi. Znał swoje możliwości i poniekąd był w stanie ocenić umiejętności elfa, które wykraczały poza jego ligę. Po prostu.

I kolejny raz zastanowił się nad tym, dlaczego to on sam miał ratować Błękitne Elfy, skoro istniał Shin. Czy to naprawdę tylko kwestia jakiejś przepowiedni? Wszystko wskazywało na to, że tak, ale nic nie wskazywało z kolei na to, że miało to sens. Hiro ostatecznie nie wyróżniał się niczym, poza magią jasnowidzenia i wizjami, które i tak niedawno stracił. Nie czuł się bez nich jak bez ręki, ale był bardzo przyzwyczajony, dlatego odczuwał ten brak wyraźnie. W ostatnich dniach utratę magii zatuszowało nieco podekscytowanie spełnianych się przepowiedni, ale teraz, podczas nudnej wędrówki, uświadamiał sobie, co się zdarzyło, a także, co to na dalszą metę oznacza. Już nie miał przewagi na zwyczajnymi zjadaczami chleba. Był szesnastoletnim chłopcem, mającym w głowie niemal nieosiągalny cel. Nie miał pojęcia jak sobie z tym poradzić i to chyba był pierwszy raz w życiu, kiedy musiał przyznać, że nie jest gotowy nie tylko na misję, ale i na bycie tym całym wybrańcem. Czy on w ogóle nim był? Każda z rzeczy, która mu się przytrafiła mogła być zbiegiem okoliczności.

Za dużo myślał. Zamiast zdać się na intuicję, przetrząsał każdą sprawę i dochodził do przesadzonych wniosków. Magia zniknęła, żeby pokazać mu, że już na niego czas. I w to musiał wierzyć, bo chyba niczego innego nie potrafił się w tym momencie chwycić.

- Myślisz, że to prawda? – podjął nagle Hiro – mam na myśli przepowiednię Błękitnych Elfów o Bohaterze.

Shin milczał przez długi moment.

- Nie wiem. Przepowiednia mówi prawdę, ale nie mogę stwierdzić, czy chodzi o ciebie.

- I nie przeszkadza ci to? Że ciągniesz za sobą fałszywego Bohatera.

Shin tylko zaśmiał się cicho, co Hiro odebrał jako obrazę.

- To nie jest zabawne. – burknął.

- Nie ważne, czy to ty. Gdy czytałem z twojej duszy, byłeś tak zdeterminowany, że uznałem, że na pewno się przydasz.

- I tyle? – wydusił z niedowierzaniem. Jak na tak skomplikowaną postać, Shin zachował się niespodziewanie prostolinijnie.

- No tak. Już mówiłem, że sam tego nie zrobię, a szukanie odpowiednich sprzymierzeńców zajęłoby wieki. Dobrze, że się nawinąłeś. – stwierdził po prostu i już nie biła od niego chłodna, tajemnicza aura. Był nawet po swojemu odrobinę rozweselony.

Błękitnym Szlakiem | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz