7. Szare oczy w blasku świec

82 17 2
                                    

Kamiko udawała, że nic ją to wszystko nie obchodzi, jedno jej ucho jednak uważnie nadstawiało się na każde słowo, oczy śledziły ruchy, a serce biło nieco szybciej niż zwykle, jakby w gotowości na atak. Wiedziała, że napotkana dwójka młokosów nie planuje jej zabijać, ani robić krzywdy. Zawarli jakieś porozumienie. Dobili targu. Jeszcze w nocy przedstawili jej się swoimi imionami. Nie żeby potrzebowała tych informacji, sama uważała, że imiona są tak zbędne jak rybie umiejętność jazdy na rowerze. Imiona to zlepi literek utożsamianych z postacią, która wyróżniać ma się zbiorem cech. Głupota absolutna, tak to nazywała. Człowiek to człowiek. Prowadzi zakłamane życie, pełne nieistniejących celów, po to by na końcu umrzeć i zniknąć bez śladu. Ona nie dążyła do niczego, zdając sobie sprawę, że każda z tych rzeczy będzie jedynie iluzją, wymysłem ludzkich potrzeb. Ją interesowały jedynie klejnoty i złota biżuteria. Praktycznie wszystko, co mieniło się pięknym blaskiem. Było jednak coś jeszcze, co uznała za wartościowe. Czas. Rozważała wiele razy, o co chodzi z tą niewidzialną bezwzględną siłą, obracającą królestwa w pył, a ludzkie marzenia w podmuch wiatru. To było coś znacznie większego niż brylanty, czy fizyczna siła. Niektórych rzeczy nie można wykupić w żaden sposób. Czas był bezcenny. Posiadać go mogły zaś w jakiś sposób jedynie Błękitne Elfy. Nie całkowicie, nie z pełną kontrolą, ale jakąś cząstkę zdołały zatrzymać dla siebie, niedostępną dla reszty świata. Dowiedziała się tego od kobiety, która zapłaciła jej za wyeliminowanie Wielkiego Bohatera, a gdy tylko o tym usłyszała, natychmiast zapragnęła dostać nieco tego tajemnego ziela, które ofiarować jej miało więcej dni, kolejne oddechy, które inaczej nie wytworzyłyby się w jej piersi. Tylko w Unmari płynęło jeszcze Wieczne Źródło, gdzie rosło Błękitne Ziele.

Każdy człowiek ma swoje pragnienia. Kamiko pragnęła rzeczy prostych i materialnych. Poza tym upodobała sobie właśnie tę nieskończoną siłę, która po cichu zabija każdą żywą istotę.

Niedługo po rozmowie wyruszyli. Shin i Hiro nie odzywali się do siebie, tylko toczyli dziwne walki na spojrzenia, których Kamiko w żaden sposób nie mogła zrozumieć. Istniało pomiędzy nimi też pewne napięcie, które wyczuć można by było i kilometry stąd. Tylko ona mruczała nieraz coś do siebie, przyzwyczajona do wszechobecnej ciszy. W końcu tak spędziła niemal całe życie – samotnie.

---

Hiro bardzo się niecierpliwił, ale znosił drażniące uczucie dzielnie. Niemniej jednak zerkał co chwila na Shina i mrużył oczy, starając się cokolwiek z niego wyczytać. Nie zdołał. Twarz chłopaka była idealnie wygładzona, bez nawet śladu zdenerwowania lub niepokoju. Z oczu ziała ta zimna determinacja oraz niechęć. Spoglądał nieraz na blondwłosego towarzysza, ale jedynie wbijał źrenice wrogo w jego twarz, po czym z cichym wydechem odwracał się. Hiro nie wiedział jak to odbierać, ale zdawał sobie sprawę, że nie mogą znowu prowadzić milczącej wojny nie wiadomo o co, kiedy muszą obmyślić plan działania i przedyskutować wiele spraw.

- Shin, ogarnij się – rzekł, kiedy zatrzymali się na noc, schodząc w las z głównej drogi. Kamiko wylegiwała się pod drzewem, licząc źdźbła trawy obok swojego buta.

- O co ci chodzi? – odwarknął, wyciągając gwałtownie rzeczy z plecaka.

- Och, nie, nie – pokręcił głową, a grymas na jego twarzy wskazywał na upór i przekonanie o własnej racji – O co tobie chodzi? Rozumiem, że bywasz milczącym kryminalistą, ale mamy elfy do uratowania, zapomniałeś? Chyba obaj rozumiemy jak sprawa wygląda, więc przestań mnie obrzucać tymi dziwacznymi, nieprzyjemnymi spojrzeniami.

Shin obrzucił go dokładnie tym dziwacznym, nieprzyjemnym spojrzeniem, po czym usiadł sztywno na ziemi.

- Powiedz, Hiro. Czy Wielki Bohater potrzebuje w ogóle żałosnego elfiego sługi? – zapytał chłodno, lecz z bólem pobrzmiewającym w słowach. Mówił tak cicho, że Kamiko nie mogła go usłyszeć, chociaż tak czy inaczej pochłonęła ją niezwykle kwestia ilości źdźbeł trawy na ziemskim padole, ponieważ leżała teraz na ziemi i starannie odliczała kolejne źdźbła.

Błękitnym Szlakiem | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz