Prolog

325 15 0
                                    

Od dawna wierzyłam w przyjaźń damsko-męską. Nie, nie miłość. Nigdy nie zaprzyjaźniłam się z żadną dziewczyną! Nawet nie wiem czemu!

Siedzę w kawiarni czekając na Caluma. On zawsze się spóźnia. Nie ma dnia, w którym przyszedł na czas do szkoły. Calum jest ode mnie starszy o dwa lata, jednak nasza przyjaźń trwa od czasu, gdy się tu przeprowadziłam z mamą.

Nagle drzwi „Cukierni Papilo” otwierają się i do środka wpada przemoczony, wysoki, brunet.

- Tak trudno obsługuję się parasolkę? -pytam ze śmiechem.

- Zamknij się, Swotch. -oddaje uśmiech.

Zdejmuje kurtkę, wiesza ją na wieszaku, po czym siada naprzeciwko mnie. Zamawiamy dwie kawy z mlekiem.

- To jak z tym liceum? -pyta.

Mam szesnaście lat. Powinnam się jeszcze kisić w gimnazjum, ale mama wysłała mnie do szkoły o rok wcześniej.

- Co ma być? -unoszę brew. -Chyba wiadomo, że idę tam gdzie ty.

Calum uśmiecha się szeroko. Niby nie będziemy w tej samej klasie, ale to zawsze coś.

Zakładam kask i wskakuję na swojego Harley'a. Normalna matka nie pozwoliłaby swojej córce wsiadać na takie bydle, ale jak to ujęła moja mama „Ja nie jestem normalną matką, a ty dzieckiem z przypadku”. Tak, jestem dzieckiem z przypadku. Co z tego, jeśli mam wspaniałe życie? Nie narzekam. Moja matka naprawdę mnie kocha.

Włączam silnik i ruszam w drogę powrotną do domu. Wszyscy mówią, że jestem taka jak Jeanine. Odziedziczyłam po niej kolor włosów, budowę ciała, wysokość, po prostu wygląd. No nie licząc oczu. Mama ma niebieskie, a ja zielone.

Spoglądam na licznik paliwa. Pora zatankować! Zjeżdżam na stację benzynową i ustawiam Harley'a w, jak ja to mówię, „uliczce tankowania”.

- Do pełna? -pyta pan Hook z bezzębnym uśmiechem.

- Tak jak zawsze! -puszczam mu oczko.

Podchodzę do kasy by zapłacić za benzynę.

- Może będzie jakaś zniżka dla stałych klientów? -pytam.

- Kochana! -klaszcze w ręce właściciel, pan Edwards. -Dla ciebie wszystko!

Uśmiecham się, a Edwards wklepuje cenę na swoim kalkulatorku, po czym drukuje paragon. Daję mu odpowiednią sumę, żegnam się i wychodzę ze sklepiku.

Przy moim motorze nie stoi tylko pan Hook. Uważnie przygląda się mu również chłopak w fullcapie, spodniach z obniżonym krokiem oraz bluzce na ramiączka.

- W czymś mogę pomóc? -odchrząkuję.

Chłopak odrywa wzrok od Harley'a i patrzy na mnie.

- To twoje cacko, maleńka? -ociera kciuk o podbródek.

- Nie rozpędzaj się, okej? Tak, to mój motor.

- Ula la. Agresywna, lubię takie. -puszcza do mnie oko oraz podchodzi bliżej. -Masz ochotę na wyścig?

- Że... nielegalny? -pytam przełykając ślinę.

- A co? Boisz się, maleńka?

Nie wytrzymałam. Dałam mu w twarz.

- Wspomniałam już, żebyś się do mnie tak nie odzywał!

Przejeżdża dłonią po zranionym poliku.

- Justin jestem, a ty?

- Ann. -zaciskam pięści.

- Cudownie. To jak, przyjmujesz wyzwanie?

Krzyżuje ręce na piersi.

- Jak się zdecydujesz, to wpadnij na Blue Street 42, okej?

Kiwam głową. Chłopak uśmiecha się i odchodzi. Muszę tam pójść. Nie dam temu dupkowi wygrać.

Beside YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz