Wyprawa

1.2K 88 5
                                        

(Nie spr.)

W końcu po kilku dniach miała okazję się wymknąć z kwatery przez okno. Iris po cichu ubrana wyjątkowo na czarno wyskoczyła z półpiętra i pobiegła w stronę przystanku autobusowego nocnego. Wczoraj sprawdziła na rozkładzie, o której przyjedzie autobus , który podwiózł by ją blisko lasu stąd wiedziała kiedy wyruszyć. Wsiadła do pojazdu i czekała na swoją stację. Gdy znalazła się w miejscu docelowym pobiegła w głąb aby zostać niezauważoną przez przypadkowych przechodniów. W końcu ściągnęła ubrania i przemieniła w psowatą postać. Obejrzała się za siebie dla pewności. Nie dostrzegawszy nikogo ruszyła przed siebie. Nie chciała być pilnowana, nie chciała kontroli. Była posłuszna ojcu jednak czasem musiało być po jej myśli. Przeskoczyła małą rzeczkę i powoli szła dalej. Rozglądała się wokół siebie podziwiając gwiazdy i przestrzeń. W oddali dostrzegła świetliki. Ruszyła w ich kierunku dochodząc tym samym do przepięknego oczka wodnego, które według niej świeciło w ciemności, a może to przez świetliki? Nie wiedziała, ale widok był piękny. Powoli zbliżyła nosek. Wszystko wydawało się takie magiczne. Świetliki uniosły się w górę. Samiczka spojrzała w górę. Były niczym bliskie jej zasięgu wzroku gwiazdy. Dopiero po chwili dostrzegła rozgwieżdżone niebo. Chwila była niesamowita. W tym momencie nie chciała wracać do miasta. Świetliki znów latały nad wodą. Postanowiła położyć się przy oczku wodnym i podziwiać ten przepiękny widok. Zdecydowała się również zdrzemnąć do rana.

Cały czas chował się w trawie po drugiej stronie oczka. Z położonymi uszami czekał aż to co przyszło na ich teren straci czujność. Nie wyglądało jak wilk, ale nie było do końca psem. Kiedy tylko dostrzegł zamknięte powieki powoli skradał się na około do osobnika i białej sierści. Gdy miał okazję ruszył.

Dziewczyna podniosła się słysząc szelest. Ktoś rzucił się na nią. Odparła atak jednak zaraz znów została przyciśnięta do ziemi.

- Zostaw mnie! - Krzyknęła i ugryzła go mocno w łapę po czym odskoczyła.

Wilk pisnął cicho na dość mocne zranienie łapy i cofnął się. Dopiero teraz zrozumiał, że samiczka mówiła do niego.

- Kim jesteś? - Spytała trzymając dystans.

- To ja powinienem o to zapytać. Jesteś na terenie mojego klanu. - Warknął trzymając ranną łapę nad ziemią.

- Uh...Nie wiedziałam. - Położyła uszy. - Teraz jesteś ranny. - Spostrzegła.

- Więc, skąd jesteś? Czego tu szukasz? - Spytał zachowując ciągłą czujność.

- W miasta. Klan Alphy. Jestem córką wodza. Iris. - Przedstawiła się. - W sumie...poszukuję innego klanu. Jednak jeśli nie życzysz sobie mojej obecności mogłeś po porostu powiedzieć bym odeszła.

- W lesie wygląda to inaczej. Zack. Klan Lasu z południa. - Syknął gdy chciał położyć łapę na ziemi.

- Wybacz tą łapę... Mogę to naprawić. W końcu ja mogę się przemienić. - Nie chciała robić krzywdy komu kol wiek. Chciała opatrzyć go z czystej troski. 

Problem Iris polegał na zbyt wielkiej ufności. Mogła być dla niej zgubna choć czy w tej sytuacji tak było?

- Mam zaufać, że nie zagryziesz mnie od razu? - Spytał podejrzliwie.

- Może to głupio zabrzmi, ale...szukam miłości. Nie chcę nikogo krzywdzić. Ufam, że jeśli ci pomogę ty nie zabijesz mnie.

- Miłości. Ha! - Zaśmiał się. - Tu są tylko przeznaczeni. Nie ma szukania miłości. Żyjesz z tym kogo przypisze ci los. - Powiedział chłodno.

- Brzmi jak byś był skazany na kogoś z kim nie jesteś szczęśliwy. - Patrzyła cięgle w jego oczy.

- To nie twój interes. - Warknął.

Boy & Wolf IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz