Rozdział 5

12 5 3
                                    

-Teraz trochę zaboli- mówię do leżącego przede mną Jacka. - Simon podaj mi proszę wodę utlenioną- dodaję pospiesznie.

Simon bez słowa podaje mi buteleczkę.

-Teraz trochę zaboli- mówię do Jacka a gdy wylewam odrobinę płynu na jego ramię cicho jęczy.

-Może ja i Simon trochę się rozejrzymy po okolicy?- proponuje William.

-Ok, ok -odpowiada Olivia. - A może ja nazbieram trochę owoców leśnych?- pyta.

-Dobra -mówię bez chwili namysłu.
Gdy tylko Olivia znika za drzewami przypomina mi się pewna myśl o której chciałam porozmawiać z Jackiem sam na sam.

-Uratowałeś mnie- mówię - Znaczy...ja tego nie widziałam ale słyszałam no...

- Też mnie uratowałaś- odpowiada nieco speszony Jack.

-No chyba tak- mruczę patrząc na swoje buty które nagle stały się bardzo interesujące.

Czuję ukłucie w brzuchu. Czy może coś nas łączy? Może to samo co Olivię i Williama? Czy to możliwe? I dlaczego nigdy wcześniej tego nie poczułam? Stoję przez chwilę nieruchomo a napięcie rośnie. Po chwili jakoś jakby nie widzialny sznur ciągnie mnie w stronę Jacka i chyba teraz każdy może się domyślić co się stało. Po chwili odchodzę o jakieś pięć kroków do tyłu. Zaczynamy się śmiać i chichotać. U chyba w samą porę się puszczamy bo zza drzewa wychodzi Olivia z mały koszykiem w lewej ręce.
-O Jack udało Ci się wstać!- rozpromienia się Olivia.

Po paru minutach z lasu wychodzą Simon i William. Są cali i zdrowi, na szczęście nie zaatakował ich wilk lub jakieś inne niebe

-Teren niedaleko jest bezpieczny!- mówi Simon a William kiwa głową na znak że się zgadza. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę jak gorąco się zrobiło.

-Uff co za upał- jęczy Olivia a ja myślę że każdy się z tym zgodzi.

************

Mineło już południe. Zjadamy owoce które przyniosłaa Olivia i idziemy na spacer. Jakoś nie mogę się pozbyć nadzieji, że właśnie dzisiaj będę mogła włączyć GSP. Ale codziennie czeka mnie rozczarowanie. Mam nadzieję, że niedługo wyjdziemy z tego głupiego lasu.

Olivia przytula mnie. Chyba wie że się martwię.

-Spokojnie będzie dobrze!- pocieszała mnie codziennie.

Tylko żeby to była prawda.... Przecież rodzice wiedzą, że mamy wrócić za dwa dni, więc do puki nie miną te dwa dni, jestem pewna że nie zaczną się martwić. Och mam nadzieję że nie posiedzimy w tym lesie zbyt długo....

Kemping w lesieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz