06. Obrona Przed Czarną Magią

260 25 0
                                    

Draco Malfoy przeżył w swojej edukacji szkolnej sześciu różnych nauczycieli Obrony Przed Czarną Magią. 

Pierwszy był Kwiryniusz Quirrell. Draco był tak bardzo zniesmaczony kiedy zobaczył tego trzęsącego się ze strachu i śmierdzącego czosnkiem profesora. W wakacje wyobrażał sobie jaka będzie szkoła, nauczyciele i jak cudownie będzie usiąść w Pokoju Wspólnym Slytherinu. A przez to, że Pansy powiedziała mu o tym, że od kilkudziesięciu lat każdy nauczyciel Obrony uczył tylko rok, nie mógł powstrzymać się od wymyślania jaki nauczyciel będzie na pierwszym roku. I został tak okropnie rozczarowany kiedy jedyne co robił to czytał o jakiś dziecinnych strachach i notował. Pod koniec roku rozniosły się plotki, że mężczyzna chciał ukraść Kamień Filozoficzny, a Potter to udaremnił i Draco nie mógł przestać się śmiać kiedy to usłyszał. Zapewne, jąkający się nauczyciel okazał się złodziejem, Potter jak zwykle bohaterem.

Informacja o tym, że Gilderoy Lockhart miał ich nauczać na drugim roku Draco, dotarła do niego dosyć wcześnie. I na początku był zafascynowany, a potem znowu rozczarowany. Miała ich uczyć osoba, która w książkach opowiadała o swoich niesamowitych historiach, a w rzeczywistości był zapatrzonym w siebie idiotą. Chociaż Draco musiał przyznać, że wizja uczestnictwa w Klubie Pojedynków była tak bardzo elektryzującą. Nieważne, że miał dopiero dwanaście lat i zakres zaklęć, które powinien znać nie przekracza poza Zaklęcie Galaretowatych Nóg, ale w końcu nazywał się Malfoy i jego wiedza wykracza poza szkolne normy. I wtedy doszło do jego pojedynku z Potterem. Który okazał się wężoustny. On! Gryfon, aż do porzygu miał dar wężomowy! Draco nie mógł w to uwierzyć. Po tym zajściu w Pokoju Wspólnym Slytherinu wrzało. Ślizgoni nie mogli przestać o tym rozmawiać i analizować tego wszystkiego. Plotki o tym, że Potter jest Dziedzicem Slytherina, a Komnata Tajemnic Salazara została otwarta spowodowało kilka rzeczy. Oprócz tego, że Potter był znowu na językach uczniów, to Ślizgoni znowu byli wykluczeni. Plotki o wychowankach Slytherina, którzy liczą na to, że szlamy zostaną zabite i wylecą ze szkoły, miały w sobie coś z prawdy. Ale przecież żaden Wąż nie chciałby żeby patrzono na niego jak na mordercę, bo dopóki niczego im nie udowodnią byli niewinni

Na trzecim roku Draco stwierdził, że uczyła ich kolejna ofiara losu. Remus Lupin wyglądał jakby był bezdomny i z tymi wszystkim bliznami bardziej odstraszał niż zachęcał do lekcji. Malfoy wiedział, że po dwóch latach fatalnych zajęć miał braki, których nawet podczas wakacji i dostępu do biblioteki w Malfoy Manor, nie mógł nadrobić. I musiał przyznać (nigdy głośno i nie w otoczeniu współdomowników), że Lupin był dobrym nauczycielem. Nie robił testów o tym kiedy miał urodziny jak Lockhart czy nie jąkał się i nie śmierdział czosnkiem. Ale najbardziej Draco polubił Remusa kiedy ten się rozchorował i mogli mieć zajęcia z Severusem Snapem. Ich Opiekun Domu zrobił im lekcje o wilkołakach, a Draco stwierdził, że w końcu rozmawiają na jakieś ciekawe tematy. Druzgotki to był przeżytek. A potem kiedy w Pokoju Wspólnym trwały Końcowe Imprezy (Ślizgoni świętowali napisane każdego, końcowego egzaminu) Snape poinformował ich niby przypadkiem, że Lupin jest wilkołakiem.

Moody był szaleńcem. Ale takim, który owiany jest nutką tajemnicy i szacunku, który pojawia się nawet jeśli były Auror był nazywany Szalonookim. Draco wiedział jak działa Imperio, Crucio czy Avada. Słyszał krzyk Granger i innych dziewczyn kiedy torturowany pająk zwijał się z bólu pod wpływem Zaklęcia Niewybaczalnego. Ale kiedy Malfoy wrócił do Pokoju Wspólnego Zabini uświadomił mu jedną rzecz na temat profesora Moody'ego. Mężczyzna się cieszył kiedy używał Crucio. Reszta Ślizgonów, która miała z nim lekcje również to potwierdziła i odtąd Węże jakoś bardziej zaczęły się przypatrywać Moody'emu. Zauważać cechy, których nie powinien posiadać jako idealny Auror. Ale Draco znienawidził profesora w momencie kiedy ten ośmieszył go i zmienił w fretkę na oczach wszystkich. Potem widział jego uśmiech jak czekał na zakończenie trzeciego zadania Turnieju i Draco wiedział, że coś jest nie tak.

Malfoy od razu wiedział, że Dolores Umbridge była Ślizgonką. Piąty rok obfitował w jej częste wizyty w Pokoju Wspólnym Slytherinu i rządzeniu całą szkołą. Oraz małe i duże szantaże. I może Draco nie musiał się bać, bo Lucjusz nie był jakimś marnym pracownikiem Ministerstwa Magii żeby Dolores mogła go zwolnić, ale nie wszyscy Ślizgoni mieli taki luksus. A Malfoy nie miał zamiaru prowadzić z nią samotnej wojny, bo inni wychowankowie Salaraza nie darowaliby mu. Dlatego się podporządkowali. Udawali, że z dumą dołączają do Brygady Inkwizycyjnej (i szukają tajnej grupy Pottera), bo gdzieś z tyłu głowy mieli słodki głosik mówiący, że Minister Magii bardzo chętnie podpisze zwolnienie z pracy, albo nakaz przeszukania posesji. Ale Dolores była zbyt zapatrzona we władzę i potęgę jaką ona jej dawała. Zachowała się jak Puchonka zachłyśnięta przywództwem , a inni Ślizgoni nie mieli zamiaru jej tego uświadamiać. Upadek z wysokości boli, a Węże w zadawaniu bólu byli bardzo dobrzy.

Szósty rok był tragiczny dla Draco. Czuł się jak w klatce z wilkołakiem, który w każdej chwili może go zabić, ale woli się przedtem pobawić. Mroczny Znak za każdym razem przypominał mu, że jest chodzącym trupem, który może stać się martwy jeśli kogoś nie zabije. Malfoy'owi niewiele brakowało. Sam do końca nie wiedział do czego, ale skok z Wieży Astronomicznej nie brzmiał źle. Severus Snape się starał. Draco musiał to przyznać, ale również odtrącić jego pomoc. Wmawiał sobie, że Opiekun Domu powinien teraz cieszyć się z objęcia stanowiska nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, a nie przejmować misją, którą Malfoy dostał od Czarnego Pana. Draco udawał, że cieszy się z tego, że Snape nauczał tego przedmiotu i w Pokoju Wspólnym wspominał byłych nauczycieli mając z tyłu głowy świadomość, że musiał zabić Dyrektora. Nie zrobił tego ostatecznie. Nie zabił Dumbledore'a. Nie umiał rzucić Avady.

Ten strach zniknął kiedy przyszła wojna. Nauczył się rzucać zaklęcia i klątwy, nie patrząc nawet w twarz ofiary. Przeżył rok w dworze Malfoy'ów gdzie urzędował Czarny Pan i reszta Śmierciożerców. Przeżył Bitwę i proces po niej w sprawie jego Śmierciożerstwa. I przez ten cały czas rzucał niewerbalne zaklęcia, przed którymi uczyli się bronić na lekcjach Obrony. Staczał pojedynki i żaden z nich nie przypominał tego, który zainscenizował Lockhart. Stawanie przed boginem i Lupinem było niczym w starciu z Dementorami atakującymi Hogwart.

Czasami kiedy Pansy za dużo wypiła, wspominała lekcje z Carrowami. Draco miał wtedy ciarki na ciele i nieprzyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa. 

My Slytherin House || HeadcanonsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz