Dzień balu Walentynkowego nastał dla Hermiony zdecydowanie za szybko. Jak to możliwe, że to już skoro dopiero profesor Dumbledore ogłaszał swój pomysł wszystkim uczniom. Dzięki niebiosom i założycielom Hogwartu za coś takiego jak Łazienka Prefektów, gdzie mogła znaleźć chwile ciszy w dniu dzisiejszym. Wszystkie dziewczyny w zamku, powyżej 15 roku życia od rana szykowały się, stroiły i ganiały z jednego dormitorium do drugiego, żeby wyglądać jak najpiękniej na balu. Panna Granger owszem lubiła ładnie wyglądać, ale nie sądziła, że musi szykować się od godziny 10 rano, dlatego też po śniadaniu poszła do biblioteki poczytać, a o godzinie 15 ruszyła wziąć kąpiel. Zanurzając się w przyjemnie gorącej wodzie, przymknęła oczy rozkoszując się ciszą i pluskiem wody. Do jej nosa docierał mocny zapach płynu do kąpieli, który dzisiaj wybrała. Mango, grejpfrut i szałwia dawały niesamowity miks zapachów, który koił jej lekko rozedrgane nerwy. Bo niestety trzeba było to przyznać, gryfonka stresowała się dzisiejszym spotkaniem. Lekko przygryzła dolną wargę zębami, dłońmi przeczesując mokre loki. Nienawidziła tego swojego nawyku. Gdy tylko się denerwowała lub coś ją męczyło od razu gryzła wargę, a dłonie leciały do jej ciemnych, długich włosów.
- Weź się w garść Hermiona.- mruknęła do siebie i zaraz z zapałem zaczęła szorować ciało. Porządnie wymyła też włosy, na które nałożyła mocno nawilżającą maskę o zapachu jej ukochanego mango. Lekko ponurym spojrzeniem spoglądała na mozaikę zdobiącą jedyne okno w pomieszczeniu. Po co ona się zgadzała na to spotkanie. Mogła to jeszcze przedłużyć. Spotkać się z Zombie Boy'em pod koniec miesiąca. Ale nie..jej się zachciało robić to teraz. Pokręciła zamaszyście głową. Nie. To musi być dzisiaj..pomyślała z determinacją. Spłukała dokładnie ciało i włosy, po czym wyszła z ogromnej wanny, która w sumie była jak mały basen. Od razu jak wyszła woda zaczęła uchodzić przez kilka dziur na dnie basenu. Mechanicznie wycierała swoje ciało, zakładając świeżą bieliznę w kolorze cielistym, która będzie niewidoczna w jej dzisiejszej kreacji. Włosy obwinęła specjalnym ręcznikiem, na ciało zarzuciła luźną sportową sukienkę i wyszła z łazienki wcześniej zgarniając swoje rzeczy. Przemknęła niezauważalnie przez korytarze do wieży Gryffindoru, a miała w tym niezłą wprawę, po czym chyłkiem wchodząc przez portret Grubej Damy uciekła do swojego dormitorium. Jeszcze dobrze nie przekroczyła drzwi swojego pokoju, a już słyszała podniecone krzyki i piski swoich współlokatorek. Czuła się jakby przekroczyła bramy piekieł. Ciuchy walały się wszędzie, kosmetyki porozstawiane były na każdej możliwej powierzchni, nawet na jej szafce nocnej. W całym tym chaosie królowały Lavender i Parvati, które szalały jak w amoku.
- O Hermiona!- krzyknęła z ulgą Parvati patrząc na nią z lokówką w dłoni.- Pomóż!
- Co się stało?- zapytała odkładając swoje rzeczy na łóżko. Hinduska machała rękami niezdolna do wydobycia jakiekolwiek dźwięku ze swoich ust, ale lekko przerażona wpatrywała się w siedzącą na przeciwko niej Lavender, która załamana patrzyła się na pokryty drobnymi czerwonymi krostkami dekolt.- Lav co jest?
- Chciałam przymierzyć swój strój..i jak tylko go założyłam od razu wyskoczyły mi takie krosty! Zrób coś!- jęknęła głośno czując, że jeszcze chwila i się popłacze.
- A jaki strój dzisiaj masz?- spytała spokojnie Hermiona przeglądając swoją mini apteczkę, najbardziej przydatnych eliksirów. Już po chwili wyciągnęła poszukiwany słoiczek z brzoskwiniowym balsamem, który łagodził tego typu sytuacje.
- Lateksowy strój Kobiety Kot...- wymamrotała Lavender wpatrując się w jakiś punkt na ścianie. Panna Granger przez chwilę przyglądała się jej, powstrzymując śmiech. Wiedziała, że dziewczyna jest trochę jak pusta laleczka, ale nie sądziła, że w świecie konserwatywnych czarodziei zaszaleje z takim strojem. Podała dziewczynie balsam.
