Rozdział 3

1.2K 62 24
                                    


THEO

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


-No więc, co się tak właściwie stało?- zapytał spokojnie Liam. Wiedziałem, że będę musiał mu o tym opowiedzieć, jednak miałem nadzieję że uda mi się to jak najdłużej odwlec w czasie. Niestety. W jego głosie, choć był spokojny i opanowany wyczułem zmartwienie i troskę. Bardzo tego nie lubiłem. Czułem się wtedy jak ostatnia oferma. Z ciężkim sercem, próbując pozbierać myśli w dość logiczny sposób odpowiedziałem:

-Okej, opowiem ci wszystko, tylko się nie denerwuj- dostrzegłem, że moje słowa wcale nie podziałały tak jak bym sobie tego życzył. Było wręcz na odwrót. Niebieskooki był jeszcze bardziej zdenerwowany. Tak więc, by uspokoić i siebie i jego, oparłem się głową o jego ramię. Robiłem to naprawdę sporadycznie, więc Dunbar od razu zrozumiał, że to będzie ciężka dla mnie rozmowa. Od kąd, wywołano mnie z piekła, nieustannie śnię o Tarze, która na milion sposobów wyrywa mi serce, które niegdyś jej ukradłem. Za każdym razem odczuwam ból, jakby to się działo naprawdę. Co noc budzę się zlany potem i zduszonym krzykiem przerażenia. Powinienem przywyknąć i przestać się przejmować prawda? W końcu co noc w mojej głowie odgrywa się ten sam scenariusz; kostnica, korytarz, Tara, upadek, wyrwanie serca. Jednak za każdym razem, moja siostra odbiera mi swoją własność w inny, tak samo przerażający jak poprzedni i następny sposób. NIE DA SIĘ ZAPOMNIEĆ, NIE JEST MOŻLIWE BY SIĘ NIE PRZEJMOWAĆ. Jedyną osobą, z którą podzieliłem się tym mrocznym sekretem był właśnie mo jedyny przyjaciel- Liam Dunbar. Właściwie, to sam się tego dowiedział. Pewnego razu, gdy nocowałem w jego domu i jak zwykle przyśniła mi się moja siostra, blondyn obudził mnie i spytał co się dzieje. Dostałem wtedy ataku paniki. Po raz pierwszy w życiu. Lydia, powiedziała kiedyś Liamowi, jak sobie poradzić z atakiem paniki. Trzeba zrobić coś, by osoba dotknięta tym atakiem wstrzymała oddech. Młody Dunbar, jak zwykle wiedział jak dobrze spożytkować tą wiedzę. Przytulił mnie. Od czasu gdy, wyjechałem z Beacon Hills nikt mnie nie przytulił. Wszyscy mnie nienawidzili. Wcale im się nie dziwię. Tak więc, gest ze strony Liama, tak bardzo mnie zaszokował, że wstrzymałem oddech. I to mnie uratowało. Potem czułem się jak burak. Co się stało? Jak mogłem sobie pozwolić na taką słabość?

-A więc,- zacząłem, próbując pozbierać myśli w zrozumiały sposób- kiedy wchodziliśmy do szkoły, szedłem za tobą prawda?- zapytałem, a niebieskooki tylko skinął głową na 'tak'. - Jednak nie wszedłem do środka. Coś mnie opętało. Jakiś trans. Coś kazało mi iść do samochodu. Mój mózg jakby się wyłączył. Zupełnie nie myślałem, gdy odpaliłem samochód, ani wtedy gdy pojechałem w nieznanym kierunku.- Tu zatrzymałem na chwilę potok słów, by pomyśleć co było dalej. Pamiętałem całe zdarzenie tylko połowicznie.- Okazało się, że pojechałem w kierunku lasu. Dokładnie, do dawnej kryjówki Potwornych Doktorów. jednak nie dane było mi tam dojechać. Uderzyłem w drzewo. Trans opuścił mnie, dosłownie w momencie, gdy roztrzaskałem samochód o drzewo. Ale to nie wszystko Liam.- uniosłem głowę, by spojrzeć w oczy mojego przyjaciela. Był zmartwiony. Widziałem to, czułem to, WIEDIZAŁEM to. Ponownie położyłem głowę na jego ramieniu i kontynuowałem opowieść.

- Przez cały czas, odkąd wsiadłem do auta, śniła mi się Tara.- Na te słowa młody beta wzdrygnął się. Zabawne. To mnie powinno przerażać to najbardziej, nie jego. A jednak musiał sobie dość dobrze wyobrazić mój sen, skoro tak reaguje na jego wspomnienie. - Śniło mi się to co zawsze. I tak jak zawsze z innym zakończeniem. Kiedy wyszedłem z transu, zanim straciłem przytomność z wiadomych powodów, dalej krzyczałem. Tym samym wrzaskiem przerażenia co zawsze.- Wstrząsnął mną dreszcz. Zdaje się, że Liam to wyczuł, bo oplótł mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Zamknął mnie w szczelnym uścisku. Po raz drugi tego dnia. Najbardziej szokującą rzeczą jednak było to, że nie było mi wcale źle z tym że tkwiłem w jego ramionach. To mnie uspokajało. Wyczuwałem bicie jego serca. Normalnie, bardzo nie lubiłem słuchać czyjegoś bicia serca, toteż zdziwiła mnie przyjemność jaka płynęła z słuchania jego serca.

- Przykro mi. Nie wiedziałem, że śnisz o Tarze nawet w dzień. Przykro mi, że tego doświadczyłeś nawet w ciągu dnia.- patrzył na mnie, jakbym był dla niego naprawdę ważną osobą. To dziwne uczucie. Od dawna dla nikogo się nie liczyłem. - mam tylko jedno pytanie, które mnie okropnie nurtuje- rzekł Liam patrząc prosto w moje oczy- dlaczego się nie regenerujesz?

Dobre pytanie, sam się zastanawiam.- Nie wiem, coś się dzieje. Być może potrzeba czasu. Może jak się jutro obudzę, ręka będzie już w całości? Mam taką nadzieję.

Z taką myślą, z powrotem przytuliłem się do Liama, po czym włączyliśmy film i nie rozmawialiśmy już o tym. W pewnym momencie nie wytrzymałem i musiałem spytać:

- Liam- rzekłem cicho- mogę tu dzisiaj spać?- Niby wiem, że się zgodzi, nawet pewnie nalegałby abym został, żeby mieć na mnie oko, ale musiałem spytać.

- Żartujesz sobie ze mnie?- zatkało mnie. Czy on mnie właśnie przegnał?

- Ty tutaj zostajesz i bez dyskusji. Po co w ogóle pytasz?- wybuchł blondyn.- Skoro już w ciebie zainwestowałem i kupiłem ci szczoteczkę do zębów, to nie ma innej opcji, żebyś wrócił do siebie. Z tego co pamiętam, są u mnie jakieś twoje rzeczy i tak prawie już tu mieszkasz więc sprawa rozwiązana.- uśmiechnął się do mnie, a ja już wiedziałem, że to naprawdę jest najlepszy przyjaciel jakiego mogłem sobie wymarzyć. Parsknąłem śmiechem, na wspomnienie jego ' inwestycji'. Tak więc ustalone, zostaję tutaj. W swoim domu.

Co się z nami stało? ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz