* Dwa lata później
Liam
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Jechaliśmy właśnie z Theo w kierunku tarasu widokowego w Beacon Hills. Postanowiliśmy, że spędzimy ten przyjemny, lipcowy wieczór właśnie tam, podziwiając zapierający dech widok zachodzącego słońca, a potem tysiąca świateł, które rozbłysną w miasteczku. Na tylnych siedzeniach leżała świeżo wyprana pościel, którą zamierzaliśmy położyć na pace pick-up'a dla wygody. Theo prowadził trzymając nasze dłonie na skrzyni biegów. Cały czas się delikatnie uśmiechał, a jednak jego hemosygnały, dawały mi znać że czymś się denerwuje. Już chciałem spytać się, co go trapi, gdy nagle zatrzymał samochód. Zaskoczony stwierdziłem, że jesteśmy na miejscu. Theo szybko wyskoczył z samochodu, po czym zabrał się za wyciąganie kołder z tyłu auta. Powoli poszedłem w jego ślady, uprzednio pozostawiając swój plecak na przednim siedzeniu. - Ty z jednej strony, ja z drugiej- rzekłem szybko łapiąc za dwa końce kołdry. Wciąż bolą mnie kolana po dwóch godzinach, które spędziłem na klęczkach, by doszorować pakę. Nie po to pościel była prana, żeby teraz miała się pobrudzić o podłogę paki. Następnie ułożyłem na pościeli, mięciutki kocyk oraz jeszcze jedną kołdrę na nim. Napotkałem zdziwiony wzrok Theo - No co?- spytałem, zastanawiając się o co może mu chodzić. Brunet uniósł brew do góry po czym rzekł- Nie uważasz, że koc powinien leżeć raczej na tej drugiej kołdrze? - spojrzałem tępo na swoje dzieło. Dla mnie nie miało większego znaczenia, czy koc jest położony na tej kołdrze, czy na tej. - Poza tym, jest lato. Myślę, że sam koc wystarczy jako okrycie. - Powiedział spokojnie Theo. Tym raze na niego spojrzałem. Po chwili otrząsnąłem się i powiedziałem- Masz rację, przesadziłem- Po czym zaśmiałem się z samego siebie. Chłopak również się zaśmiał. Wyrzuciłem więc jedną z kołder na tylne siedzenie, pozostawiając do przykrycia się jedynie mój ulubiony koc. W chwili, gdy Theo chciał już siadać na pace, wyciągnąłem z plecaka lampki na baterie. Z drobną pomocą taśmy budowlanej zamocowałem je do krawędzi paki oraz kawałka dachu. Następnie wyciągnąwszy z torby żelki, rzuciłem je w stronę chimery. Na widok jego ulubionych słodyczy oczy mu zaświeciły. Niecałe dziesięć sekund później wtuliłem się w bok zielonookiego, który zajadał swój przysmak. To naprawdę śmieszny widok, gdy 21- letni facet zajada żelki, jakby był 7- letnim dzieckiem. Wyciągnąłem rękę przed jego nos, by pokazać, że też chciałbym kilka dostać. Theo popatrzył na moją dłoń, następnie na mnie. Zrobiłem maślane oczy, na co chłopak wzdechnął i mruknął- Niech ci będzie- po czym położył mi na dłoni kilka smakołyków. - Dziękuję, kochany jesteś- Powiedziałem specjalnie przesłodzonym głosem. Te żelki, to chyba jedyna rzecz, której Theo strzeże przede mną jak skarbu. Jestem w szoku, że w ogóle dał mi kilka. Leżeliśmy dość długo w przyjemnej ciszy przytulając się do siebie. Pech chciał, że zrobiło mi się zimno. Mimo, iż byłem po uszy przykryty kocem i jeszcze przytulony do Theo. Ruszyłem się więc niespokojnie, by dostać się na tylne siedzenie samochodu, gdzie leżała bluza mojego chłopaka. Brunet dostrzegł o co mi chodzi. Szepnął po cichu- Ja pójdę.- Po czym wysunął się z moich objęć i ruszył do przodu. Gdy wyszedł, zrobiło mi się jeszcze zimniej. Po chwili chłopak wrócił z za dużą dla mnie bluzą. Znów poczułem od niego zdenerwowanie. Postanowiłem więc, że gdy tylko z powrotem się obok mnie położy, porozmawiam z nim o tym. Chłopak wdrapał się na pakę, po czym podał mi ubranie. Wziąłem je pośpiesznie z jego rąk i przerzuciłem sobie przez głowę. Gdy poczułem przyjemne ciepło, które spowodował dodatkowy materiał na moim ciele, otworzyłem szybko oczy. To, co zobaczyłem, zupełnie mnie zaskoczyło. Siedziałem bez ruchu jak wryty. Mój chłopak, Theodore Raeken, klęczał właśnie przede mną uśmiechając się promiennie. Zamrugałem parokrotnie. Nagle z ust chłopaka wydobył się jego spokojny, głęboki i taki kojący głos- Liamie, mam świadomość, jak bardzo na początku namieszałem. Jak bardzo zawiniłem. A jednak ty, jako pierwszy byłeś w stanie mi przebaczyć. Wyciągnąłeś mnie, z powtarzającego się w kółko koszmaru, sprawiłeś, że zmieniłem swoje nastawienie do życia i innych ludzi. Sprawiłeś że się zmieniłem. Każdego dnia, dzięki tobie staję się lepszą wersją siebie. Nigdy nie stanę się idealny, jednak dzięki Tobie, mam chęć do tego dążyć. Dzięki Tobie, chcę wstawać każdego ranka. Jesteś pierwszą osobą, o której myślę budząc się i ostatnią która pozostaje w moich myślach do póki nie zasnę. Nie zasłużyłem sobie, na takie szczęście w moim życiu, jakim jesteś ty. A jednak jesteś tutaj teraz ze mną. To ty zawsze stałeś obok i mnie pocieszałeś, gdy było źle. To ty sprawiasz, że cały czas chcę walczyć. Liam, dzięki Tobie nauczyłem się kochać. To najwspanialsze uczucie jakie kiedykolwiek mógłbym odczuwać. Każdego dnia jestem w tobie coraz mocniej zakochany. Każdego dnia, moje uczucie do ciebie, jest coraz silniejsze. Dzięki tobie zaznałem prawdziwego szczęścia. Czy uczynisz mnie jeszcze szczęśliwszym? Czy spędzisz ze mną resztę życia? Liam, czy wyjdziesz za mnie?
CZYTASZ
Co się z nami stało? Thiam
FanfictionPo burzliwych miesiącach po wojnie w Beacon Hills znów zawitał spokój. Ludzie przywykli do obecności istot nadprzyrodzonych. Nie bali się już ich, a mimo to dalej mieli co do niektórych z nich uprzedzenia. Scott, Stiles, Lydia i Malia wyjechali na s...