Theo
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Tak się jakoś dziwnie zdarzyło, iż mimo że całkiem niedawno wstaliśmy, podczas oglądania Harrego oboje z Liamem zasnęliśmy. Wtuleni w siebie, czujący wzajemną miłość. To chyba najszczęśliwsza chwila w moim nędznym życiu. W reszcie ktoś mnie pokochał. Bezwarunkowo, nie zwracając uwagi na moja przeszłość. Liam nie widział we mnie Theo mordercy i manipulatora, tylko tego nowego mnie, który wyszedł z piekła. Byłem, jestem i już zawsze będę mu za to wdzięczny. Gdy tylko się obudziłem, zobaczyłem jak chłopak śpi z twarzą wtuloną w moją szyję. Zacząłem delikatnie gładzić jego włosy. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Wyglądał tak uroczo. Leżałem nieruchomo rozkoszując się tą wspaniałą chwilą, gdy nagle do moich uszu dobiegł dziwny dźwięk z dołu. Zmarszczyłem brwi i starając się nie obudzić Liama wyszedłem z ciepłego łóżka. Powoli zacząłem skradać się do schodów. Dziwne, gdy zacząłem po nich schodzić poczułem zapach kurczaka po chińsku- specjalność mamy Liama. I wtedy mi się przypomniało. Zerknąłem na zegarek na moim nadgarstku. Pokazywał godzinę osiemnastą, a państwo Geyer'owie mieli przecież wieczorem wrócić do domu. Wciąż niepewny, ale odrobinę spokojniejszy zszedłem po cichu na dół i od razu poszedłem do kuchni. Tak jak podejrzewałem, zastałem tam przemiłą kobietę- mamę mojego chłopaka, która przyrządzała swoje popisowe danie oraz jej męża- ojczyma Liama, który siedział przy stole i czytał jakąś książkę. - Dobry wieczór, wystraszyłem się, że ktoś się włamał. Zapomniałem, że dzisiaj państwo wracają- Rzekłem niespodziewania, na co pani Geyer odwróciła się w moją stronę i obdarzyła ciepłym uśmiechem. Następnie spostrzegłem, że ojczym Liama również się do mnie przyjaźnie uśmiecha. - Witaj kochany, udało nam się wrócić trochę wcześniej. Jak się czuje Liam?- Spytała wciąż się uśmiechając. Byłem bardzo zaskoczony, gdy nazwała mnie " kochanym". Nigdy wcześniej się tak do mnie nie zwracała, jedna to było bardzo miłe. Odwzajemniłem uśmiech a następnie odpowiedziałem- Już mu lepiej, ale wciąż jest osłabiony. Musi dużo odpoczywać. A, i dostałem od niego reprymendę, żeby nie używać na nim pani sposobów na zatrzymanie go w łóżku podczas choroby. - Zaśmiałem się cicho na to wspomnienie. Mama Liama oraz jego ojczym również się zaśmiali, a po chwili mężczyzna dodał- Ja też kiedyś dostałem od niego podobną reprymendę. Amanda była w pracy, a ja akurat miałem dzień wolny. Liam się rozchorował a ja idąc za radą żony, włączyłem mu Harrego Pottera, żeby leża w łóżku. Był dość zbulwersowany faktem, że używam metody jego matki, jednak był na tyle słaby że się poddał i po pół godzinie zasnął.- Zaśmiał się pan Geyer. Spojrzałem uśmiechając się na kobietę po czym spytałem- Może pani pomóc? Przyjechała pani z daleka i gotuje pani? Przecież moglibyśmy coś zamówić, albo ja bym coś zrobił. Cóż, nie gotuję tak wspaniale jak pani, ale Liam twierdzi że robię wyśmienite naleśniki.- Podrapałem się ze zdenerwowania po karku. Oni przecież wciąż nie wiedzą o naszym związku, tak więc to mogły być moje ostatnie chwile w tym domu. Brunetka tylko się do mnie uśmiechnęła i odpowiedziała- W porządku Theo, Liam powinien zjeść coś pożywnego. To doda mu sił. Czy on wciąż śpi? Czy mógłby może zejść?- Spytała żywo pani Geyer. Z pierwszą częścią absolutnie się z nią zgadzam. Liam nie może żyć przecież na tostach i naleśnikach, mimo że tak bardzo je lubi. Druga część jej wypowiedzi jednak mnie bardzo zaskoczyła. Skąd ona wie, że jej syn śpi? Równie dobrze mogliśmy oglądać film i nie usłyszeć jak przyjechali. W tej chwili jednak uderzyła mnie dużo straszniejsza myśl. A co jeśli ona widziała jak razem śpimy? Czy wyrzucą mnie teraz z domu? Bardzo mocno się zdenerwowałem, jednak starałem się stworzyć pozory, że jej słowa wcale we mnie aż tak nie uderzyły. Powoli odpowiedziałem- Tak, wciąż śpi, a co do tego zejścia na dół... cóż dostał ode mnie zakaz. Jego nogi są jak z waty, ledwo jest w stanie sam pójść do łazienki. gdyby zaczął schodzić ze schodów, mógłby coś sobie zrobić, więc nie wolno mu schodzić na dół. Ale kiedy się obudzi pomogę mu zejść. Wtedy będzie bezpiecznie.- Rzekłem odrobinę zażenowany faktem, że dałem Liamowi na coś zakaz. jednak jego rodzice nie wyglądali na takich, którym to przeszkadzało. Z ich min wywnioskowałem, że byli wręcz zadowoleni, że tak bardzo starałem się dbać o ich syna. Po chwili nie wytrzymałem i spytałem- Skąd pani wie, że Liam śpi? - Poziom nerwów zaraz przekroczy skalę. Pani Geyer znów się do mnie pogodnie uśmiechnęła i powiedziała coś, czego nie spodziewałbym się w najśmielszych snach.- Byłam zobaczyć co robicie.- Ton jej głosu był całkowicie naturalny, a ona sama cały czas się promiennie uśmiechała. Poczułem jak moje policzki zaczynają płonąć żywym ogniem. Nie potrzebowałem patrzeć w lustro, by wiedzieć że jestem cały czerwony. Już chciałem zacząć się tłumaczyć dlaczego spałem z jej synem w jednym łóżku, w dodatku przytulony do niego, gdy po raz drugi tego wieczoru, zupełnie mnie zaskoczyła.- Nawet nie próbuj mi się tutaj tłumaczyć. Tak, widziałam jak razem śpicie, ale to chyba normalne w związku, prawda Davidzie?- Przeniosła wzrok z mojej osoby, na twarz swojego męża. On tylko przytaknął w odpowiedzi, jednak widząc moją minę rzekł- Oczywiście, że tak Amando.- Po czym uśmiechnął się do mnie. W mojej głowie dudniło tylko jedno pytanie- CO?- To pani, państwo wiecie?- Spytałem zbyt zszokowany, by zadać jakiekolwiek inne, lepiej brzmiące pytanie. Oni jednak spojrzeli po sobie i rzucili mi spojrzenie pełne politowanie jak i rozbawienia.- Oczywiście, że tak. Od dawna widać było, że was do siebie ciągnie. Tylko, że wy sami chyba nie zdawaliście sobie z tego sprawy.- Zaśmiała się mama Liama. Dalej pozostając w szoku zadałem kolejne pytanie- I... nie macie nic przeciwko?- Znów mógłbym zadać lepiej brzmiące pytanie, jednak cały czas byłem w zbyt wielkim szoku. Przemiła kobieta znów spojrzała na mnie promiennie się uśmiechając.- Jasne, że nie. Najważniejsze, że oboje jesteście szczęśliwi. Nic innego się dla mnie nie liczy. Nie ma znaczenia, że oboje jesteście chłopcami. Miłość, to miłość. A wierz mi, ty już dawno stałeś się dla mnie jak drugi syn. Już od dawna należysz do rodziny kochany. - Podeszła do mnie i mnie przytuliła. Jak mama swojego kochanego syna. W tamtym momencie pokochałem tą kobietę jak matkę. Nie mogąc wydusić z siebie niczego innego powiedziałem tylko ciche - Dziękuję- i jeszcze mocniej przytuliłem się do kobiety. Ona tylko ręką przejechała po tyle mojej głowy, po czym pogłaskała mnie po włosach. - To ja dziękuję. Gdyby nie ty, nie wiadomo, czy Liam by żył. I nie chodzi mi o ten jeden raz. Uratowałeś mu życie wiele razy. Wiem o każdym z nich, on mi powiedział. Dobry z ciebie dzieciak. - Wzdechnąłem cicho w jej ramię. Teraz już wiem, czym jest rodzina, taka prawdziwa. Taka kochająca, która wspiera w każdym momencie, nie ważne co by się działo. Po chwili kobieta oderwała się ode mnie i rzekła- Mógłbyś nakryć do stołu? - Nie zwlekając ruszyłem w kierunku szafki, przedtem mówiąc tylko.- Oczywiście proszę pani.- Kiedy te słowa dotarły do pani Geyer, spojrzała ona na męża. On tylko przytaknął głową. W następnym momencie dotknęła delikatnie mojego ramienia, powstrzymując mnie tym samym od zrobienia następnego kroku w stronę stołu. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, wyczekująco, na co ona rzekła spokojnie.- Nie musisz do mnie mówić na pani. Możesz mówić mi po imieniu, albo jeżeli chcesz...- urwała na chwilę by spojrzeć mi w oczy.- Możesz do mnie mówić mamo. Jeżeli tylko chcesz. - Jej oczy wyrażały nie tylko ogromną sympatię, ale zauważyłem w nich także coś czego nie byłem w stanie zidentyfikować. Wiedziałem tylko, że jest to coś pozytywnego, czym mnie darzyła. Tym razem to ja patrzyłam jej głęboko w oczy. Wziąwszy głębszy oddech odwzajemniłem promienny uśmiech i lekko się rumieniąc odpowiedziałem- Dobrze, mamo.- Słysząc moje słowa kobieta ponownie zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Wyczułem od niej szczęście. Szybko spojrzałem na pana Geyera, który zauważywszy mój wzrok uśmiechnął się do mnie. Po chwili również rzekł.- Skoro ustaliliśmy, że do mojej małżonki będziesz mówił "mamo", do mnie proszę mów " tato". - Ponownie się zarumieniłem i znów odpowiedziałem- Dobrze, tato. - W tamtej chwili poczułem, jak pani Geyer wzmacnia uścisk, jednak nie za bardzo mi to przeszkadzało. Okazuję się, że oprócz wspaniałego chłopaka, mam również rodzinę. Nie wiem do końca co zrobić z tą informacją, dawno nie miałem rodziny. Swoja biologiczną już dawno straciłem. Spokój mojego ducha zakłóciła jednak pewna okropna myśl. Oni nie wiedzą o mnie wszystkiego. Nie znają mojej przeszłości. Jak na zawołanie mama Liama odsunęła mnie od siebie troszeczkę i znów spojrzała mi głęboko w oczy, po czym powiedziała pewnym, zdecydowanym głosem - Theo, chcę żebyś wiedział, że znamy twoją historię- Żołądek fiknął mi kozła i podszedł do gardła, jednak dalej uważnie słuchałem spokojnego głosu kobiety.- Musisz wiedzieć, że uważamy dokładnie to samo co nasz syn. Nie ważne co zrobiłeś kiedyś. Ważne kim jesteś teraz i co teraz robisz. Tego co zrobiłeś żałujesz prawda?- Bez wahania pokręciłem potakująco głową, jednak nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy. Wstydziłem się. Ona jednak powiedziała- Spójrz na mnie- Dopiero wtedy odważyłem się spojrzeć w jej oczy- Słuchaj teraz dokładnie mojego pulsu- nakazała, a ja wytężyłem mocniej słuch- Nie ważne co zrobiłeś kiedyś, żałujesz tego. Poza tym zmieniłeś się. Wiele razy uratowałeś życie naszemu synowi. Jesteśmy ci wdzięczni. W tym domu, jesteś i zawsze będziesz mile widziany. Jesteś częścią naszej rodziny. A teraz powiedz mi, czy skłamałam, choćby przy jednym słowie?- Spojrzałem jej w oczy i z ulga powiedziałem- Nie- Kobieta uśmiechnęła się do mnie, a potem poczułem dotyk na ramieniu. Pan Geyer poklepał mnie przyjaźnie po plecach. Potem usłyszałem ponownie głos " mamy". Wow, jak to świetnie brzmi.- No dobrze kochany, nakryj proszę do stołu i jakbyś mógł pójść po Liama. Kolacja jest już gotowa.- Wciąż się delikatnie uśmiechając skinąłem głową i rozłożywszy naczynie oraz sztućce udałem się do pokoju mojego chłopaka. Będąc na schodach analizowałem co się przed chwilą wydarzyło. Nie dosyć, że mój związek z Liamem został zaakceptowany przez jego rodziców, to jeszcze ja sam zostałem włączony do rodziny. Wszedłem po cichu do pokoju młodego Dunbara. Wciąż słodko spał. Żal mi go budzić, ale jego mama ma świętą rację- musi zjeść coś porządnego. Podszedłem do łóżka i po cichu położyłem się obok śpiącej bety. Pogładziłem go po dłoni i szepnąłem- Liam, wstawaj. Twoi rodzice przyjechali.- Blondym powoli uchylił powieki i mruknął coś, po czym przytulił się do mnie bardzo mocno. Chwilę później spytał- Która godzina? Mieli przyjechać późno wieczorem- Przejechałem kciukiem po jego policzku i odpowiedziałem- Jest prawie dziewiętnasta. Udało im się przyjechać wcześniej. - Uśmiechnąłem się do chłopaka, gdy ten podniósł na mnie wzrok. Po chwili dodałem- Liam, oni wiedzą o nas- Na te słowa chłopak gwałtownie otworzył szeroko oczy w przerażeniu. Zaśmiałem się cicho- Spokojnie, rozmawiałem z nimi, nie mają zupełni nic przeciwko. Uważają nas nawet za uroczą parę. - Jego mimika wyraziła ulgę. Nie mogłem się powstrzymać i dodałem- Wiedzą też o mojej przeszłości- Liam spojrzał na mnie zaniepokojonym wzrokiem. Ponownie się uśmiechnąłem i kontynuowałem- A jednak od dziś wolno mi do nich powiedzieć tylko i wyłącznie " mamo" i " tato". - Teraz mój uśmiech był tak wielki, że udzielił się również Liamowi. W końcu powiedział- Tak bardzo się cieszę. Żałuję tylko, że musiałeś przejść przez tą rozmowę sam.- Spuścił wzrok, jednak szybko złapałem go za podbródek i odpowiedziałem- Nie szkodzi, dałem radę. Jestem teraz bardzo szczęśliwy, wiesz?- Na słowo szczęśliwy, chłopak obok mnie rozpromienił się i powiedział ciche- Cieszę się- Po czym złożył na moich ustach delikatny, pełen miłości pocałunek.
CZYTASZ
Co się z nami stało? Thiam
FanficPo burzliwych miesiącach po wojnie w Beacon Hills znów zawitał spokój. Ludzie przywykli do obecności istot nadprzyrodzonych. Nie bali się już ich, a mimo to dalej mieli co do niektórych z nich uprzedzenia. Scott, Stiles, Lydia i Malia wyjechali na s...