Rozdział 13

987 48 31
                                    

Liam

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Obudziłem się wtulony w bok mojego chłopaka. Ehh... jak to wspaniale brzmi. Obróciłem się tak, by dokładnie widzieć jego twarz. Wyrażała ona spokój. Po chwili zastanowienia, sięgnąłem ręką w stronę czoła Theo. Delikatnie odgarnąłem niesforne kosmyki z jego oczu. Zdaje się, że to wyczuł bo chwilę potem otworzył oczy i spod przymrużonych oczu zaczął mi się przyglądać. - Stało się coś?- zapytał po dłuższym wnikliwym wpatrywaniu się we mnie. Uśmiechnąłem się do niego po czym pokiwałem przecząco głową. - Nic. Patrzę tylko na ciebie i zastanawiam się czy pozwolisz mi już dzisiaj iść w końcu pod prysznic?- Po minie Theo, można było wywnioskować, że spodziewał się zupełnie czego innego. Po chwili jednak westchnął i pokręcił twierdząco głową. Wstałem powoli z łóżka i wciąż chwiejnym krokiem ruszyłem w kierunku szafy. W momencie gdy prawie się potknąłem o własne nogi, Theo momentalnie znalazł się obok mnie i w ostatniej chwili uchronił mnie przed upadkiem. Posadził mnie z powrotem na łóżku, po czym bez słowa podszedł do szafy i wyciągnął z niej pierwsze lepsze ubrania. Ku mojemu zaskoczeniu, ubrania które wyciągnął nie należały do mnie. Ze zdziwieniem zmieszanym z zaciekawieniem przyglądałem mu się uważnie. Po krótkiej chwili chłopak poszedł bez słowa, jak usłyszałem do łazienki. Po kilku minutach wrócił z zadowolonym wyrazem twarzy. Podszedł do mnie po czym nachylił się i wziął mnie na ręce.- Hej! Sam potrafię chodzić!- zbuntowałem się jednak zielonooki niewiele sobie z tego robił. Spojrzał tylko na mnie z politowaniem i rzekł- Chwilę temu zaprezentowałeś, że jednak nie wychodzi ci to aż tak dobrze.- żachnął się wyraźnie zadowolony ze swojej riposty. Postawił mnie delikatnie na miękkim dywaniku w łazience, po czym dalej powstrzymując mnie przed upadkiem począł mi tłumaczyć co zrobił z moją łazienką.- Jak oboje widzimy, samodzielne chodzenie nie wychodzi ci zbyt dobrze, więc stwierdziłem, że trzeba zrobić coś, abyś mógł sam sobie poradzić w łazience.- W tej chwili spostrzegłem, że do niektórych ścianek poprzyklejane są na haczyki uchwyty. - Ubrania zostawiłem ci na koszu na pranie. Odśwież się na spokojnie, a ja pójdę do kuchni i zrobię coś do jedzenia. Potem może urządzimy sobie maraton filmowy? Harry Potter, co ty na to?- Uśmiechnął się do mnie, po czym nie czekając na moją odpowiedź wyszedł. Nie zdążyłem jednak ruszyć się z miejsca, gdy wparował do pomieszczenia ponownie i mierząc mnie surowym wzrokiem, niczym moja mama gdy coś przeskrobię powiedział- Tylko żebyś nie próbował schodzić na dół, jasne?- Czekał aż dam znak zgody, a gdy go uzyskał wyszedł spokojnym krokiem do kuchni. Rozejrzałem się ponownie, po pomieszczeniu i stwierdziłem, że Theo naprawdę się postarał.

Gdy pierwsze krople letniej wody zmoczyły moje ciało, od razu poczułem ogromną ulgę. Czułem jakby razem z wodą spływał ze mnie cały brud, oraz negatywne emocje, które towarzyszyły mi oraz mojemu chłopakowi przez ostatnich kilka dni. Orzeźwiający zapach żelu pod prysznic, świetnie rozbudził moje zmysły. Kąpiel, to naprawdę świetne lekarstwo. Wyszedłszy z pod prysznica, czułem się o niebo lepiej. Chwilę potem wyszedłem z łazienki w za dużych ubraniach Theo. Mimo, iż były czyste i wyprane nadal nim pachniały. Cudowny zapach kardamonu, anyżu oraz jabłka. Przyciągnąłem kawałek materiału za dużej bluzy do nosa i mocno zaciągnąłem się zapachem Theo. Wciąż chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę swojego pokoju. Nie mam zamiaru narażać się brunetowi w kuchni. Wyobrażam sobie jaki byłby wściekły, gdybym zszedł na dół, w obecnym stanie. Nogi, które cały czas się chwieją to naprawdę denerwująca sprawa. Wszedłszy do pokoju od razu rzucił mi się w oczy leżący na komodzie laptop. Po chwili zastanowienia, postanowiłem, że UDA MI SIĘ ściągnąć go na łóżko, bez niczyjej pomocy. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Jakimś cudem zmusiłem swoje nogi, by trzymały się stabilnie podłoża przez dłuższą chwilę, po czym sięgnąłem po urządzenie. W chwili, gdy laptop znalazł się na łóżku, moje nogi odmówiły dłuższego posłuszeństwa. Całe szczęście zdążyłem ręką złapać się posłania i wciągnąć na nie. Leżałem przykryty szczelnie pościelą wpatrując się w filmową ofertę Netflixa, gdy usłyszałem jak Theo wchodzi po schodach i zmierza w stronę mojego pokoju. Z chwilą gdy brunet przekroczył próg pomieszczenia do moich nozdrzy dotarł słodki zapach naleśników. A jak już kiedyś wspomniałem, NIKT nie robi lepszych naleśników niż Theodore Raeken. Chłopak zobaczywszy moją minę, przybrał zadowolony i chytry wyraz twarzy. Doskonale wiedział, że za jego naleśniki jestem w stanie zrobić bardzo wiele. I że jest nimi w stanie mnie przekupić. Właśnie dlatego nie spodobał mi się ten chytry wyraz twarzy. Zielonooki podszedł spokojnie do mojego łóżka i na nim usiadł. Położył talerz na stoliku nocnym i począł mi się bacznie przyglądać. Za chwilę uśmiechnął się pogodnie i rzekł- Sprawa wygląda tak, przez przynajmniej dwa dni, masz absolutny zakaz wysilania się. Musisz odpoczywać. Tak więc urządzimy maraton filmowy Harrego Pottera. Tego nie da się obejrzeć w jeden dzień, więc będziesz wręcz zmuszony żeby leżeć, tym bardziej że to uwielbiasz.- Urwał, a ja wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem. On zachowywał się dokładnie jak moja mama, gdy jeszcze jako człowiek chorowałem. Od kąd pamiętam nie znosiłem leżeć w łóżku podczas choroby. Włóczyłem się bez celu po domu owinięty w koc. Dlatego moja mama wymyśliła patent, żeby zawsze gdy mam leżeć w łóżku włączyć mi Harrego. W końcu udało mi się z siebie coś wydusić- Theo, czy ty dzwoniłeś do mojej mamy i pytałeś się jej, jak sprawić żebym z własnej woli leżał bezczynnie w łóżku przez dwa dni?- Uniosłem znacząco brwi. Theo za to zrzedła mina. Spuścił na chwilę głowę, jednak chwilę potem znów uniósł ją dumnie do góry i kontynuował swój monolog. - Jeśli będziesz czegoś potrzebował, po prostu mi powiedz. Nie waż się schodzić po schodach. Jeżeli spadłbyś i złamałbyś sobie coś, kości będą się zrastać dużo dłużej niż zwykle. I będzie to też bardziej bolesne niż zwykle. Więc proszę cię, nie rób niczego głupiego. A teraz zjadaj te naleśniki, bo się przy nich trochę napracowałem. -Spojrzał na mnie przelotnie po czym wręczył mi talerz. - To ma być forma przekupstwa, abym leżał w łóżku?- Spytałem ponownie unosząc brwi. Chłopak rzucił mi posępne spojrzenie, po czym odrzekł sucho- Nazywaj to sobie jak chcesz, zrobiłem te naleśniki z dobroci serca, a nie jako łapówkę.- Naburmuszył się brunet. - W porządku, dziękuję, ale przyznaj się że ten Harry Potter to pomysł mojej mamy. Wiem, bo gdy byłem jeszcze człowiekiem, zawsze tak właśnie zmuszała mnie do leżenia w łóżku podczas choroby.- Wytłumaczyłem u spokojnie. Nie byłem zły, raczej rozbawiony. Theo chciał jak najlepiej i doceniam to, ale mógł po prostu powiedzieć że mam się się ruszać z łóżka, a nie zachowywać się jak moja mama. - Theo, dziękuję ci że się starasz mną zająć, ale mogłeś po prostu powiedzieć że lepiej żebym się nie ruszał z łóżka, a nie zachowywać się jak moja mama. Nie jesteś nią, prawda? Jesteś Theo, więc wymyśl coś kreatywniejszego. Naleśniki to świetna łapówka. Dobrze wiesz, że za twoje naleśniki jestem w stanie zrobić naprawdę dużo.- Patrzyłem na niego i na to jak zmienia się jego mina. Najpierw był zawiedziona, potem w oczach dojrzałem iskierki irytacji, a na sam koniec jego mina wyrażała pełne zrozumienie.- Przepraszam, może rzeczywiście za bardzo na ciebie naskoczyłem. Po prostu twoja mama do mnie zadzwoniła, kiedy byłem na dole i poinstruowała mnie jak mam z tobą postępować żebyś leżał w łóżku. Masz rację, powinienem znaleść własny sposób by cię do czegoś przekonać.- Znowu spuścił głowę. Przysunąłem się do niego i pocałowałem w policzek. Po chwili chłopak zwrócił się w moją stronę.- W porządku, oglądajmy już ten film, bo się nie wyrobimy w dwa dni.- Zaśmiałem się, a brunet po chwili siedział już przytulając mnie do siebie. Po jakichś poł godzinie oglądania, Theo niespodziewanie zatrzymał film. Spojrzałem na niego wyczekująco zastanawiając się dlaczego to zrobił. On się tylko zarumienił i rzekł chowając twarz w zagłębienie mojej szyi- Muszę ci się do czegoś przyznać... Nigdy wcześniej nie oglądałem Harrego Pottera. Czytałem tylko książki.- Po wypowiedzeniu tych słów spojrzał na mnie w końcu. Nie wiedzieć dlaczego miał zmartwioną mine, tak jakby to czy oglądał wcześniej Harrego czy też nie miało jakiś wpływ na to co do niego czuję. Uśmiechnąłem się do niego po czym spytałem- I co w związku z tym? Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia. Oglądasz teraz ze mną, poza tym przeczytałeś cały cykl. Nie mam pojęcia o co ci chodzi.- Wpatrywał się we mnie jak w jakąś wyrocznię. W końcu jednak wybudził się ze swojego chwilowego transu i spytał- Nie przeszkadza ci to? Ty uwielbiasz te filmy i...- Nie zdążył dokończyć. Zamknąłem mu usta delikatnym pocałunkiem. Włożyłem w niego wszystkie pokłady delikatności oraz miłości, które w sobie nosiłem. Choć był zaskoczony, oddał pocałunek. Odsunąwszy się od chłopak, spojrzałem mu głęboko w oczy i spytałem- Naprawdę martwisz się taką głupotą? Przecież to zupełnie bez znaczenia czy obejrzałeś te filmy czy nie. Tak samo jak ty się teraz niepotrzebnie przejmujesz, że tego nie obejrzałeś, tak ja mógłbym się zamartwiać tym że tego nie przeczytałem. I powiedz mi teraz, czy to ma jakieś znaczenie?- Spojrzał na mnie, po czym uśmiechnął się widocznie w lepszym nastroju.- Jasne, że to nie ma absolutnie znaczenia. Chociaż nieraz cię zachęcałem do przeczytania, rozumiem że nie lubisz czytać i to szanuję. Biorę pełen oryginalny pakiet Liama Dunbara. Ze wszystkimi wadami oraz dobrymi stronami. Bo tylko ten oryginalny, nieudawany Liam Dunbar jest perfekcyjny.- Szczerze? Zatkało mnie. To brzmiało właśnie jak wielkie wyznanie miłości. Nie czekając na nic, przytuliłem się niego z powrotem i tym razem to ja powiedziałem.- Dla mnie nie ma znaczenia, co zrobiłeś kiedyś. Pewne wydarzenia cię zmieniły i ja to dostrzegam. Nie ma już tego Theo, który przyjechał kilka lat temu do Beacon Hills. Zły Theo został w piekle. Moim chłopakiem jest Theodore Raeken, który bezinteresownie uratował mi wielokrotnie życie. Ten który, choć mógł uciec pomagał w wojnie. Ten który odebrał ból konającego łowcy, by umarł w spokoju. A przecież nie musiałeś. On strzelał do nas chwilę przed śmiercią. Ranił cię w ramię. Chodziłeś niedawno przez cały dzień po lesie i szukałeś małego, głupiego kwiatka który był w stanie uratować mi życie, choć wiedziałeś, że są małe szanse że znajdziecie tą roślinkę. Udało wam się. Jesteś wspaniały wiesz?- Patrzyłem mu głęboko w zeszklone oczy. Dobrze wiedziałem, że Theo ma problem z uwierzeniem w siebie. Pomimo swojej tak wielkiej zmiany. Już dawno przestałem postrzegać go jako bezwzględnego mordercę, manipulatora. Stał się dobrym człowiekiem, żałował za to co zrobił, starał się zmienić i udało mu się to. Byłem z niego dumny. Bardzo trudno jest zmienić się całościowo. Bardzo trudno jest zmienić swój charakter. A jemu się to udało. Po chwili zastanowienia, byłem pewny że skieruję te słowa do odpowiedniego człowieka i że nie będą to słowa rzucone na wiatr. Trzeba się dziesięć razy zastanowić zanim się je wypowie. W tamtej chwili wiedziałem, że mówię je z całym przekonaniem, szczerze, do odpowiedniej osoby, we właściwym momencie.- Kocham cię, Theo. I jestem z ciebie dumny. I nie ważne kim byłeś kiedyś. Ważne jest to, kim jesteś teraz. Tylko to się dla mnie liczy.- Z jego oczu popłynęły łzy. Łzy szczęścia. Mimo, iż pełne łez, jego oczy pełne były roztańczonych iskierek szczęścia. Uśmiechał się do mnie po czym przysunął się do mnie i pocałował tak delikatnie, jakbym był z porcelany która może się w każdej chwili rozpaść na milion kawałeczków. Po chwili zebrał się na odwagę i odpowiedział - Kocham cię, Liam. Nie mam pojęcia czym sobie na ciebie zasłużyłem, ale jestem wdzięczny. Moje największe marzenie właśnie się spełniło.- Przytuliłem go bardzo mocno do siebie. Mam świadomość, że to był pierwszy raz gdy powiedział że kogoś kocha. Zupełnie szczerze. Po chwili uświadomiłem sobie coś i cicho się śmiejąc powiedziałem- Do czego przeszła nasza rozmowa o tym że nie obejrzałeś Harrego? Teraz to chyba będzie nasz ulubiony film...- Usłyszałem jak Theo cicho się roześmiał i pokręcił twierdząco głową. - To jakie było twoje największe marzenie, które właśnie się spełniło?- Zapytałem z ciekawością. - Skoro już się spełniło, to nie ma możliwości, aby prysło.- zapewniłem go. W tym momencie brunet spojrzał na mnie swoimi pięknymi zielonymi tęczówkami i powiedział- Chciałem tylko być kochany...

Co się z nami stało? ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz