Rozdział 16

665 43 3
                                    

Liam
--------------------------------------------------------------     Nastał grudzień. Theo na dobre zadomowił się w moim domu. Zdaje się, że jest naprawdę szczęśliwy. Cały czas się uśmiecha. I nie jest to fałszywy, wymuszony uśmiech. Jego uśmiech jest naturalny i naprawdę piękny. W jego oczach można dojrzeć iskierki szczęścia, których wcześniej nie dało się w nich zauważyć. Moi rodzice szczerze go pokochali. A Theo pokochał ich. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak ten chłopak się zmienił. Wszyscy pamiętamy, jaki był na samym początku. Samo zło. A teraz? Ten człowiek zmienił się o 180 stopni. Stał się najlepszą wersją samego siebie. Chociaż on, wciąż twierdzi że dalej mógłby coś w sobie zmieniać, a i tak nie będzie idealny. Może to i prawda, jednak dla mnie, jest perfekcyjny. Jego wady przestały mi przeszkadzać. Aktualnie siedzę na podłodze, opierając się o moje łóżko i tępo patrzę na regał z książkami Theo. Niedługo święta, trzeba pomyśleć o jakimś prezencie dla chimery. Przez ten niecały miesiąc, odkąd chłopak u mnie mieszka, przeczytał dwie książki. On ich nie czyta, on je pożera. Kiedyś w pewną sobotę budząc się zauważyłem że zaczął coś czytać, dwa dni później książka stała na regale już przeczytana. Jestem pod wrażeniem. Zacząłem myśleć, czy nie wspominał może o czymś co chciałby przeczytać. Przez dłuższą chwilę nie mogłem sobie niczego takiego przypomnieć, jednak nagle strzeliła we mnie myśl. Na samym początku, gdy rozkładaliśmy jego książki na regale, wspominał że chciałby przeczytać Percy'ego Jacksona. Momentalnie wstałem z podłogi i rzuciłem się w stronę komputera. Spojrzałem szybko na godzinę. 14.38, Theo wróci za niecałą godzinę, a obiecałem przecież że po niego wyjdę. Muszę się pospieszyć. Ułatwieniem okazał się fakt, że mój chłopak ma zapisane nazwy wszystkich księgarni w całym mieście. Początkowo zabrałem się za porównywanie cen w księgarniach internetowych, jednak potem uświadomiłem sobie, że gdybym zamówił prezent przez internet i Theo odebrałby paczkę, mógłbym nie zdążyć go powstrzymać przed otworzeniem jej i z całej niespodzianki nici. Tak więc, zacząłem przeglądać ceny na stronach internetowych księgarni w Beacon Hills. Znalazłem! Teraz tylko muszę sobie zarezerwować cały zestaw i znaleźć chwilę, by po niego pojechać tak, aby Theo się nie zorientował. Mógłbym jutro. Kończę zajęcia dużo szybciej, więc zdążyłbym pojechać po prezent dla chimery, schować go gdzieś w domu i pojechać po niego do szkoły. Więc postanowione. Spojrzałem szybko na zegarek. Muszę już jechać. Wyłączyłem wszystko, co mogłoby stanowić dowód "zbrodni" i wypadłem z domu jak poparzony.
Gdy dojechałem pod szkołę, Theo siedział na murku i oczywiście coś czytał. Jakież to przewidywalne. Wysiadłem z pojazdu i ruszyłem w kierunku bruneta.  Wielkim plusem czytania u zielonookiego, jest to że gdy czyta, zupełnie się wyłącza. Nie ma kontaktu z rzeczywistością. Toteż, jest to jedyny moment gdy można do niego podejść i wystraszyć go. Po cichu szedłem do chłopaka i gdy już byłem za jego plecami coś złapało mnie za nogę. Spojrzałem w dół i spostrzegłem że to Theo chwycił mnie za nogę. Nie zdążywszy pomyśleć poczułem szarpnięcie i zrozumiałem że spadam. W ostatniej chwili chimera złapała mnie. Powoli otworzyłem oczy i spostrzegłem, że Theo uśmiecha się do mnie z wyrazem głębokiej satysfakcji na twarzy. - No i co masz na swoje usprawiedliwienie? - chłopak uniósł jedną brew do góry a ja tylko mruknąłem coś niezrozumiałego. Już chciałem się wyrwać z uścisku i oznajmić że idę do samochodu i będę tam czekać na Theo, jednak on wzmocnił uścisk i patrzył na mnie, dumny z tego że udało mu się mnie przyłapać na tym że chce go przestraszyć, a jemu udało się to udaremnić. - Puścisz mnie w końcu? - rzuciłem starając się nie spojrzeć mu w oczy. Było to jednak niezmiernie trudne, że względu na to ,że Chimera położyła mnie sobie na kolanach. Mogłem albo patrzeć w jego oczy albo w okropnie białe i rażące w oczy niebo. - Tylko jeśli usłyszę dobre wytłumaczenie- odpowiedział Theo. No to mam przechlapane. - Dobra, no dobra! Chciałem cię przestraszyć dobra? - Spojrzałem zrezygnowany, wiedząc co mnie zaraz czeka. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak nie rzucił się na mnie z chęcią wyłaskotania mnie na śmierć, tylko nachylił się i szepnął mi do ucha- Wybaczę ci jeśli dobrze mi to wynagrodzisz. Mało nie dostałem zawału- udał niezmierny żal. Przewróciłem tylko oczami i jak tylko mogłem podciągnąłem się i delikatnie pocałowałem swojego chłopaka. Mruknął cicho z zadowolenia i po chwili rozluźnił uścisk. Niespodziewanie, ja również rozluźniłem swój uścisk i spadłem na zimną i twardą ziemię. Sekundę później usłyszałem dźwięczny śmiech Theo. Ta... mnie nie było tak do śmiechu.  Poczułem jak czyjeś silne ramiona podnoszą mnie z ziemi i stawiają z powrotem na nogi. Szturchnąłem zielonookiego w żebra w akcie zemsty za to, że pozwolił mi spaść. - Ał! Za co to było?- zapytał z żalem w głosie. - Za to że, pozwoliłeś mi spaść.- burknąłem. Chłopak spojrzał na mnie powstrzymując przed wskoczeniem do samochodu. - Zasłużyłeś sobie. - uśmiechnął się chytrze. Prychnąłem pod nosem i już chciałem się odwrócić gdy chłopak chwycił mnie za dłoń i pocałował. Po chwili uśmiechnął się do mnie i powiedział bardzo pewny siebie- I tak nie będziesz się długo gniewał. Za bardzo mnie kochasz- rzekł bardzo poważnym i pewnym głosem, po chwili jednak widząc moją minę parsknął cichym śmiechem i ponownie mnie pocałował. Jak to jest, że w jednej chwili tak bardzo się kogoś nienawidzi, a po chwili stwierdza się że jednak się kocha tą osobę i zrobiłoby się dla niej wszystko?  Odwzajemniłem bardzo szybko pocałunek, po czym nie czekając na nic wsiadłem do samochodu i czekałem aż oszołomiony brunet do mnie dołączy. Naburmuszony niczym dziecko wsiadł do pojazdu, po czym zapiął pas i odwrócił głowę w stronę szyby. Uśmiechając się pod nosem ruszyłem z pod szkoły. Po chwili chwyciłem jego dłoń i położyłem ją na skrzyni biegów, a następnie położyłem tam również swoją dłoń. - Jakieś plany na dzisiaj? - spytałem jak gdyby nigdy nic. Theo spojrzał na mnie, po czym stwierdził- Z tego co wiem, to Mason miał dziś przyjść. - Mrugnąłem próbując sobie przypomnieć, czy aby na pewno zaprosiłem przyjaciela na dzisiaj. Po chwili przypomniało mi się- Niee- zaśmiałem się- Mason idzie dzisiaj z Corey'em na randkę i pytał mi się wczoraj gdzie powinni się wybrać.- Ponownie się zaśmiałem. Chimera za to, zrobiła dziwną minę zaskoczenia. Po chwili zastanowienia dodałem- Na pewno słyszałeś jak z nim wczoraj rozmawiałem, musiałeś coś źle usłyszeć. - Pogłaskałem kciukiem jego dłoń. - Także, mamy całe popołudnie dla siebie. - uśmiechnąłem się do niego. Theo tylko spojrzał na mnie odrobinę smutnym wzrokiem. - Tak sobie myślałem, że moglibyśmy jutro pojechać na małą wycieczkę. - urwał na chwilę, a mi przypomniało się, że jutro rano Theo ma przecież trening. Już otworzyłem usta by mu o tym przypomnieć, jednak on mnie wyprzedził- Tylko że jutrzejszy trening zrobię dzisiaj. - Nasze oczy spotkały się. W jego zauważyłem iskierki żalu, jednak uśmiechnąłem się do niego i powiedziałam- W porządku. Przynajmniej jutro się wyśpisz. Poza tym o 19 będziesz z powrotem w domu, a wtedy możemy sobie coś obejrzeć. - Zapewniłem chłopaka. Po części była to prawda, jednak dzięki temu że Theo wybędzie z domu na dłużej, będę mógł już dzisiaj odebrać jego prezent z księgarni.
Gdy Theo wyszedł z domu, odczekałem 15 minut aż będzie już daleko i pojechałem do księgarni. Ekspedientka okazała się bardzo miłą osobą i nawet kojarzyła Theo. Okazało się że to jego ulubioną księgarnia. Kobieta zdradziła mi, że kiedy tylko Theo wpada tutaj by coś obejrzeć bądź kupić, zawsze o mnie wspomina. Poprosiłem kobietę, by w żadnym wypadku nie sprzedawała Theo ani jednej książki z cyklu Percy Jackson. Zrozumiała mnie doskonale. Pół godziny potem, gdy już schowałem prezent do w pokoju moich rodziców, udałem się do swojego pokoju. Jakiż bardzo dumny z siebie byłem.Theo będzie zachwycony.

Co się z nami stało? ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz