*Louis's pov*
Wybrałem numer Harry'ego i czekałem aż odbierze.
W końcu po piątym sygnale usłyszałem jego cudowny głos.
- Kto to do mnie zadzwonił... - zaśmiał się.
Czy on był pijany?
- Harry, ty piłeś? - zdziwiłem się.
Przecież Harry, mój Harry, nienawidził alkoholu. Czasami wypił piwo czy drinka, ale sam mówił, że nie cierpi jak ktoś jest pijany.
- I jaki spostrzegawczy - mówił lekko zachrypniętym głosem.
Zdecydowanie był pijany.
- Hazz, do cholery jasnej co się stało? - zaniepokoiłem się.
- Nic się nie stało, Lou - westchnął - To tylko złamane serce - dodał.
- Harry co ty... - zacząłem, ale przerwał mi dźwięk zakończonego połączenia.
Co, do kurwy, właśnie się stało?
Złamane serce? Czyżby między nim a Nickiem coś się popsuło? Może zerwali?
Na myśl o rozstaniu Harry'ego i Nicka mimowolnie się uśmiechnąłem. Oczywiście, że nie chciałem, aby Hazz cierpiał po stracie Grimshawa, tylko, że w moim mniemaniu on nie był odpowiednią osobą dla loczka.
- Louis, czy wszystko w porządku? - spytała moja mama, wchodząc do sali z dwoma kubkami kawy. Podała mi jeden i usiadła na krześle przy łóżku taty.
- Tak, mamo - zapewniłem.
Stanąłem obok niej i przyjrzałem się twarzy mojego ojca. Miał kilka siniaków i przecięty lewy łuk brwiowy, ale po za tym nie było widać innych uszkodzeń na twarzy. Za to miał złamaną lewą nogę, która była owinięta w gips, a także nadciągnięty prawy bark. Wszystkie dolegliwości były wypisane na tabliczce informacyjnej przy łóżku.
- Mamo, już jesteśmy możesz iść do... - do sali weszły dwie z moich sióstr- Phoebe i Georgia. Kiedy mnie zobaczyły, aż zamówiły ze zdziwienia.
- LOUISIE WILLIAMIE TOMLINSONIE - wydarła się Georgia na cały głos, podchodząc do mnie - TY PIEPRZONY DUPKU - uderzyła mnie pięścią w tors, cały czas krzycząc przekleństwa pod moim adresem.
- Georgia... - wtrąciła nasza rodzicielka chcąc zapewne uspokoić moją siostrę, ale ta kolejny raz mnie zaatakowała, tym razem rzucając mi się na szyję.
Przygarnąłem ją do siebie, dopóki ze łzami w oczach nie odsunęła się ode mnie.
- Dlaczego tak długo się nie odzywałeś? - spytała, ocierając łzy wierzchem dłoni.
- Miałem swoje powody - wymamrotałem - A ty Phoebe? Nie przywitasz się ze mną?
- Cześć - rzuciła tylko w moją stronę, podchodząc do naszej mamy.
- Co jej jest? - spytałem Georgie, którą również lekko zdziwiło zachowanie siostry.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Przejdzie jej.
- Okej - westchnąłem ze zrezygnowaniem.
Nie miałem ochoty na kłótnie z żadną z sióstr. Martwiłem się o Harry'ego. Muszę jak najszybciej wrócić do Londynu. Tylko, że nie mogłem tak po prostu zostawić mamy z tym wszystkim. Ona musiala opiekować się ojcem. Nie mam pojęcia dlaczego to robi. Tyle razy ją uderzył i skrzywdził, a ona nadal stoi po jego stronie, przychodząc tutaj i opiekując się nim.
Może się zmienił.
Tyle razy miałem te pieprzone koszmary, kiedy ojciec uderzył matkę. Wtedy prawie zmarła. Byłem wtedy zaledwie 6-letnim berbeciem, lecz pamiętam dokładnie wydarzenia z tamtego dnia. Jak ta cholerna butelka zderzyła się z głową mojej rodzicielki. Krew, jego kłamstwa, że to nie jego wina. Najgorsze było to, że matka potwierdziła jego wersję. Według nich poślizgnęła się i butelka sama spadła jej na głowę.
![](https://img.wattpad.com/cover/30277160-288-k845659.jpg)
CZYTASZ
Destroyed // larry stylinson part 1✔
Fanfic- Tak naprawdę ludzie się nie zmieniają. Nie zmienię się, taki już jestem. - Zmieniają LouLou, wierzę w to. - Jeśli maja dla kogo się zmienić, ja już jestem zniszczon.y - Nie martw się, ja też. - Nie, Harreh.. To dzięki Tobie staje się lepszy. ∞∞ co...