Rozdział 5

6.4K 501 776
                                    

*Louis's pov*

Trzask drzwi.
Wyszedłem z pokoju, aby zobaczyć kto to.
To on.
Wrócił.
Znów pijany, w brudnych i pogniecionych ubraniach, po dwóch dniach nieobecności postanowił przyjść do domu.
Po co? 
Żeby za kilka dni kolejny raz zniknąć?
Żeby znów uderzyć matkę?
Albo mnie?
- Gdzie byłeś?- spytała moja matka cichym głosem.
Schowałem się za drzwiami i z ukrycia obserwując co dzieje się na dole.
- Nie twoja sprawa - warknął.
- Jak to nie moja? - zaczęła, ale przerwało jej uderzenie.
Uderzył ją w policzek.
Skuliłem się w sobie, czując na policzkach słone łzy. 
Dlaczego on to robi?
Ja nie chcę... Nie chcę żeby mama cierpiała.
Po tym jak ją uderzył cała się zatrzęsła, ale nie dała po sobie poznać, że ją to ruszyło i to bardziej rozwścieczyło ojca. Wziął butelkę i...

Obudziłem się cały zlany potem.

Znowu koszmary... Tym razem obudziłem się zanim...

Louis, wdech i wydech.

Kurwa. Jak piję to nie mam tych cholernych koszmarów.

Tak, to jest to.

Wstałem z łóżka i od razu z powrotem na nie opadłem. Cały się trzęsłem i kręciło mi się w głowie. 

Spojrzałem na zegarek.

4:55

Może to i lepiej, bo za kilka godzin i tak muszę być w pracy, a praca na kacu wcale nie jest fajna.

Napiłem się tylko wody, którą zawsze mam przy łóżku i mimo napływających wspomnień, starałem się zasnąć.

**

Siedziałem w swoim gabinecie, w redakcji i starałem się nie zasnąć. Wypiłem 4 kawy i nadal ledwo żyję.

Przeglądałem jakieś badziewne strony i piłem piątą kawę, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia.

- Dzień dobry panie... - już wiedziałem kto to.

- Harry, jestem Louis - mruknąłem, przypominając mu, aby zwracał się do mnie po imieniu.

Sam nie wiem dlaczego. Wszyscy moi pracownicy nie mają tego przywileju, tylko Styles.

Już kiedy wszedł wczoraj do mojego gabinetu, wiedziałem, że jest wyjątkowy i oryginalny, więc byłem gotów dać mu tę pracę od ręki. Ale nie mogłem tak.

W sumie mogłem, ale cóż...

- T-tak.. Cześć, Louis - powiedział nieśmiało.

- Co się dzieje, Harry? - spytałem, chcąc wiedzieć w jakim celu tutaj przyszedł.

- Nic konkretnego - wzruszył ramionami, a jego kręcone włosy opadły mu na czoło - chciałem tylko dać ci ten zaległy artykuł.

Zaległy artykuł? Dałem mu na to dwa tygodnie, a on uporał się z tym w ciągu kilku godzin?

- No, no... Jestem pod wrażeniem - mruknąłem zadowolony.

- Starałem się... - policzki loczka zrobiły się lekko czerwone. Tak uroczo to wyglądało.

Co ty wygadujesz, Tomlinson?

- Tak, Harry muszę ci przyznać, że jesteś tutaj pierwszy dzień i już rozsiewasz pozytywną aurę - zamknąłem laptopa i podszedłem bliżej niego.

- Dz... Dziękuję - wyjąkał mocniej się rumieniąc.

Starał się zakryć rumieńce, lecz nie mogłem na to pozwolić.

Destroyed // larry stylinson part 1✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz