Rozdział 15

5.5K 464 87
                                    

*Louis's pov*

Czasami zastanawiam się dlaczego to robię. Dlaczego sam niszczę swoje życie, robiąc to co robię. To co działo się w moim życiu, kiedy byłem nastolatkiem... Wydaje mi się, że to mnie złamało i po tym jak uciekłem z domu, zmieniłem się na gorsze. Od kiedy nie muszę martwić się o pieniądze bo je mam, nie przejmuję się właściwie niczym. Nigdy nie były ważne dla mnie takie głupie, prymitywne, przyziemne rzeczy jak miłość, przyjaźń czy jakiekolwiek inne relacje. W szkole nie miałem przyjaciół, ludzie się ze mnie śmiali. Nie utrzymywałem z nikim żadnych dobrych kontaktów oprócz Zayna. Dzisiaj dowiedziałem się, że przyjedzie do Londynu już za 3 dni, zobaczę go, nareszcie!

To on był tą osobą, której ufałem.Jedyną osobą, której ufałem. Nie chodziliśmy razem do szkoły, ale codziennie przesiadywaliśmy pół dnia, za moim domem, w ogrodzie, rozmawiając o niczym. Co prawda, nie widziałem się z nim od bardzo dawna, ponieważ mieszka on w Nowym Jorku i tam pracuje, ale nadal jest moim jedynym, prawdziwym przyjacielem. Dlatego odkąd mieszkam w Londynie i mam stałą pracę (dzięki Zaynowi, oczywiście) zacząłem spędzać swój wolny czas w kasynie, albo z jakimiś przypadkowymi laskami, a z czasem i z facetami. 

Dopiero kiedy pojawił się Harry, ujrzałem jakieś pierdolone światełko w tym cholernym przysłowiowym tunelu. Kiedy go poznałem, zaintrygował mnie. Nie był jak każda osoba, z którą przebywałem na co dzień w redakcji. Każdy był taki zwyczajny, jak ja. A Harry... Wniósł do mojego życia trochę radości i beztroski. Sprawił, że zacząłem czuć.

To dzięki niemu nie jestem już sam. Nie sięgam tak dużo po alkohol i palę tylko zwykłe papierosy, a i to rzadko kiedy.

Odkąd pamiętam, nigdy o niczym nie marzyłem. Może w dzieciństwie o przyziemnych rzeczach, jak każdy dzieciak, czyli o rowerku czy nowej zabawce.

Lecz mając pieniądze, miałem wszystko. Cóż, chyba się myliłem.

Bo dzięki Harry'emu mam jedno marzenie: zmienić się. Zmienić się na lepsze, tak abym miał przyjaciół i tę drugą osobę, która będzie mnie kochać, z którą będę dzielił marzenia, tajemnice, kto weźmie mnie za rękę, przytuli i powie, że będzie dobrze.

Może tym kimś stanie się Harry?

Zacząłem mu ufać. Nie w pełni, bo nie jestem jeszcze w stanie zdobyć się na to. Po prostu te rany z dzieciństwa jeszcze się nie zagoiły. Zrozumiałem to wtedy, kiedy wszedłem do tego cholernego szpitala i zobaczyłem jak osoba, która zniszczyła ponad dwadzieścia lata mojego życia, leży nieprzytomna na łóżku. 

Ojciec. 

O ile on zasługuje na miano ojca. Ale przecież to tylko słowo, wyraz. Bo prawdziwym ojcem, tatą, nazywamy kogoś kto nas wychowuje, daje nam miłość, bezpieczeństwo i pomaga, prawda? 

Do tej pory myślałem, że się pozbierałem po tym wszystkim, lecz tak nie jest. Nie, nie, nie. Jednak uważam, że i tak zrobiłem postęp. 

Dlaczego tak uważam? Otóż właśnie siedzę na kanapie u Harry'ego, obok Harry'ego i przytulam Harry'ego. Od ponad dwóch godzin siedzę u niego i już zdążyliśmy odbyć tę poważną rozmowę. Obaj zdecydowaliśmy, że spróbujemy. Spróbujemy spróbować. 

On pomoże mi uporządkować moje 'popieprzone życie', którego sam nie jestem w stanie ogarnąć. Oczywiście Harry nawet nie wie co takiego się wydarzyło. Owszem, wie o tym, jaki był mój ojciec i jakie miałem dzieciństwo, ale nie wie o konsekwencjach jakie mnie spotykają, teraz w dorosłym życiu.

Ja natomiast postaram się mu zaufać. To pierwsza relacja między mną, a drugą osobą 'na poważnie'.

Ustaliliśmy, że stopniowo, powoli, małymi kroczkami będziemy budować... No właśnie co budować? Związek? Tak mi się wydaje, lecz w naszej rozmowie nie padło to słowo.

Destroyed // larry stylinson part 1✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz