*Harry's pov*
Kiedy Louis wyszedł z sali, poczułem się tak dziwnie pusto... Nie pamiętałem co dokładnie wydarzyło się przedwczoraj, w dniu wypadku. Jedyne co to jakieś światła, hałas, szum i ciemność, a w tym wszystkim twarz Tomlinsona. Po tym co mi powiedział...
Jak usłyszałem, że mnie zdradził, mogłem wyobrazić sobie swoją reakcję tamtego dnia. Znam siebie doskonale i wiem, że zapewne bardzo się zdenerwowałem.
To takie frustrujące nie mogąc przypomnieć sobie jakichś wydarzeń. Po prostu czarna dziura i nic więcej, ugh... Pani doktor powiedziała, że mój zanik pamięci jest chwilowy i niedługo wszystko sobie przypomnę. Po streszczeniu dnia wypadku przez Louisa, w mojej głowie tworzył się obraz tego zdarzenia, ale nadal nie mogłem przypomnieć sobie wszystkich szczegółów.
A co do Louisa... Zranił mnie, tak bardzo.. Kocham go, cholernie mocno go kocham, ale wiem, że nie mogę mu tego wybaczyć. Nie tak łatwo.. Jeśli mu naprawdę na mnie zależy, to będzie się starał i udowodni mi prawdziwość swoich słów.
- Synku, nawet nie wiesz jak się martwiłam - moja mama wparowała do sali - Mój syneczek, moje kochanie, jak się cieszę, że nic ci nie jest.
- Mamo, dusisz mnie - wymamrotałem, przytulając ją do siebie. Tak bardzo jej potrzebuję, to moja mama. Dzięki niej tutaj jestem i zawdzięczam jej tak wiele...
Cholera, po tym wypadku zrobiłem się strasznie emocjonalny.
- Gdzie jest Louis? - spojrzała na mnie zdezorientowana, ocierając łzy.
Ah,okej... Czyli moja mama i mój (chyba) chłopak) już się poznali... Szkoda, że w takich okolicznościach.
- Musiał iść do domu - wzruszyłem ramionami.
- Harry, słoneczko - moja rodzicielka zwróciła się do mnie, siadając na skraju łóżka - Kim jest dla ciebie Louis?
No,nie... Tego się nie spodziewałem. I co ja mam jej teraz powiedzieć? Nie chcę jej okłamywać, ale... Przecież nie przyznam się jej do tego, że jestem 'inny'..
- P-Przyjacielem - starałem się patrzeć wszędzie, tylko nie na nią. Kurde no... To moja mama i mimo tego, że powinna akceptować mnie takim jakim jestem, to boję się. Wiem, jestem tchórzem.
- Harry... Wiesz o tym, że możesz powiedzieć mi o wszystkim, prawda? - spojrzała na mnie z troską w oczach, a ja chcąc nie chcąc,opadłem na łóżko i głośno westchnąłem, poddając się samemu sobie.
- Wolę chłopców mamo, rozumiesz? - wyrzuciłem z siebie, chowając twarz w dłoniach.
- Ale to nie jest nic złego - moja matka lekko się zmieszała, chyba nie tego się spodziewała.
- Mamo... - rzuciłem jej błagalne spojrzenie - Nie chcę o tym rozmawiać.
- Dobrze już, dobrze - poddała się - Jak się czujesz?
Ugh, czy wszyscy będą mi się teraz o to pytać? Nienawidzę być w centrum zainteresowania.
* * *
Minął tydzień. 7 dni odkąd ostatnio widziałem Louisa. Dzwonił do mnie raz i powiedziałem mu wtedy, że odezwę się do niego jak będę gotowy. I tyle. Nie wiem co mam o tym myśleć... Madison regularnie odwiedzała mnie w szpitalu, a dzisiaj razem z mamą wreszcie zabiorą mnie do domu. Moja rodzicielka upierała się żebym został u niej na kilka dni (albo raczej tygodni, bo tak szybko nie pozwoliłaby mi wrócić do mieszkania Mads), ale zdołałem przekonać ją, że jestem dużym chłopcem i sobie poradzę. Z trudem, ale się udało.
- Gotowy? - spytała Mads, kiedy odebrałem już wypis i śmiało mogłem opuścić szpital. Lekarz powiedział mi, że miałem o wiele więcej szczęścia niż rozumu, ponieważ mogło się to skończyć o wiele groźniej. Dostałem tylko jakieś tabletki i zwolnienie lekarskie do końca miesiąca.
- Ta.. - wzruszyłem ramionami. Nawet lubiłem ten szpital. Co z tego, że sterylne, klaustrofobiczne pomieszczenia odstraszają większość ludzi? Mnie jak widać przyciągają... Tutaj miałem spokój. Nie mam na nic ochoty. Najchętniej zostałbym tutaj tak długo, aż Louis by po mnie przyszedł. Tęsknię za nim. Każda najmniejsza cząsteczka mojego serca za nim tęskni i nie mogę sobie z tym poradzić. To chore... Z jednej strony tęsknie za każdym jego dotykiem, uśmiechem, słowem, za całym Louisem Tomlinsonem, a z drugiej strony nienawidzę go i nie potrafię wybaczyć mu tego, że mnie zdradził.
Kiedy wreszcie dotarliśmy na miejsce, pożegnałem się z mamą, a Madison pojechała odwieźć ją do domu, nie mogłem się powstrzymać i wybrałem Jego numer.
- Halo? - odebrał od razu, po pierwszym sygnale.
- L-Lou? - mój głos momentalnie się załamał. Jego głos... Mojego Louisa.
- Harry... - mężczyzna po drugiej stronie nabrał głęboko powietrza - Stało się coś, że dzwonisz?
- J-Ja.. N-Nie wiem, ja chciałem tylko... Ja... - zacząłem plątać się we własnych słowach.
- Skarbie, rozumiem... - wszedłem do mieszkania i rzucając wszystkie rzeczy w kąt, zsunąłem się na podłogę.
'Skarbie'.
- Tak cholernie mi ciebie brakuje - po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Ale mimo to, nie potrafię ci wybaczyć.
***
A/N: Przepraszam, że taki krótki i bez żadnej akcji, ale ostatnio nie mam wgl czasu na pisanie, a chciałam coś napisac na święta. Tak więc... Wesołego jajka i mokrego dyngusa wszystkim! ♥
Do następngo, Ily xx
![](https://img.wattpad.com/cover/30277160-288-k845659.jpg)
CZYTASZ
Destroyed // larry stylinson part 1✔
Fanfiction- Tak naprawdę ludzie się nie zmieniają. Nie zmienię się, taki już jestem. - Zmieniają LouLou, wierzę w to. - Jeśli maja dla kogo się zmienić, ja już jestem zniszczon.y - Nie martw się, ja też. - Nie, Harreh.. To dzięki Tobie staje się lepszy. ∞∞ co...