0.3

9.7K 802 90
                                    

» Hood «

- Nie! - krzyknąłem, po raz kolejny odmawiając Ashtonowi wyjścia do miasta z tą porąbaną Phanny. Od kilku dni próbował mnie wyciągnąć z pokoju, ale ja odmawiałem. Po tym, jak dowiedziałem się, że jest po stronie tej rudej psychopatki, jakoś poczułem się urażony.

- Jezu... - jęknął i złapał się u nasady nosa dwoma palcami, zamykając oczy. Wyglądał wtedy tak poważnie, że miałem ochotę się zaśmiać. - Nie znasz jej - powiedział, otwierając je z powrotem.

- Ty też nie - zarzuciłem, wzdychając. Czego on ode mnie chciał. Nie polubię jej. Chyba w snach. Ona jest jakąś idiotką, która nawet jakby chciała, nie potrafiłaby być normalna.

- W takim razie pójdę z nią sam - mruknął. Wiedziałem, że to był szantaż, ale nie mogłem dać mu wygrać. To, że był starszy nie upoważniało go do rządzenia wszystkim i wszystkimi, a właśnie tak się zazwyczaj zachowywał.

- Super. To ja się umówię z... - zacząłem, ale nie wiedziałem jak skończyć. Właściwie oprócz Ashtona nie miałem z kim się spotkać, bo mój współlokator nie był zbyt interesującą osobą. Jeszcze nawet go nie widziałem, ale zdążyłem to ocenić po tym, że wolał zostać w domu, niż mieć tydzień całkowicie wolnego czasu - z Benem - wypaliłem, zwycięzko unosząc palec. Szczerze, przecież mój wspólokator zawsze mógł mieć tak na imię.

- Nie znasz żadnego Bena - odparł, przekrzywiając głowę i patrząc na mnie z politowaniem.

- Więc najwyższy czas go poznać - oznajmiłem, krzyżując ramiona.

- Nie możesz po prostu ogarnąć swojej samolubnej dupy i jej tego wybaczyć?! - spytał dość agresywnie. Po co mu ja byłem mu potrzebny? Phanny by do niego pasowała. Mogliby być świetną parą!

- Nie, nie mogę - fuknąłem, oburzony tym, że nazwał moją dupę samolubną. - Nie jestem egoistą, tylko ona!

- Gdybyś nim nie by, przeprosiłbyś ją wtedy i dał sobie spokój - zarzucił, jednak zanim zdążyłem mu odpowiedzieć, wyszedł.

» Carter «

 Kolejka w kawiarni ciągle tylko się dłużyła i miałam ochotę po prostu wepchnąć się do samej kasy. Niestety to tylko imaginacje. Przede mną stała grupka studentów, których śmiech był równie irytujący, co czekanie. Tworzyli mały, czteroosobowy okrąg, jakby udawali, że są jedną osobą w całej tej kolejce. Ciągle z czegoś chichotali, lub popychali się i zataczali z rozbawienia.

- Sory - rzucił krótko przez śmiech jeden z chłopaków, gdy wykonując ową dziwną czynność, nadepnął mi na stopę. Odwrócił się niemal natychmiast, ale spojrzenie stojącej przy nim dziewczyny zostało na mnie na trochę dłużej.

- Cześć - uśmiechnęła się, wyciągając do mnie rękę, a spojrzenia reszty jej grupy powędrowały na mnie, sprawiając, że przeszły mnie dreszcze. - Hannah - przedstawiła się, drugą ręką zakładając kosmyk blond włosów za ucho.

- Phanny - odparłam, niezbyt chętnie uściskując jej dłoń.

- Jesteś z pierwszego roku, prawda? - spytała z tym miłym uśmiechem, prostując się, na co skinęłam głową.

- Ja jestem tu już rok - westchnęła, błądząc butem po podłodze. - Słuchaj, wiem  jak to jest być tą nową... - powiedziała, patrząc na mnie, jakby ze zrozumieniem. - Ludzie cię odtrącają i tak dalej... - szepnęła, spuszczając wzrok. Podniosła go tak nagle, że się wzdrygnęłam. - Może chciałabyś się gdzieś z nami wyrwać? - spytała z nadzieją w głosie. - Pomożemy ci się zaaklimatyzować... W piątek idziemy na mały piknik, dołączysz?

Chwila, czy ona właśnie proponowała mi imprezę? Jakoś nie widziało mi się spędzanie piątkowego wieczoru z książkami i chrapiącym Ashtonem. Oooo nie!

- Pewnie - uśmiechnęłam się lekko.

- Świetnie - rozpromieniła się dziewczyna i podała mi swój telefon. - Wpisz swój numer...

-

- Hej - rzucił Ashton, wchodząc do pokoju z dość dziwną miną. Wyglądał jednocześnie na złego, zawiedzionego i trochę zmęczonego. Ale obserwowanie go z pozycji leżącej nie dawało mi pełnego wglądu na jego twarz, więc podniosłam się i oparłam plecami o ścianę, posyłając mu lekki uśmiech, gdy odkładałam na bok lekturę.

- Cześć - odparłam.

- Idziesz ze mną na pizzę, czy coś? - spytał, a ja skrzywiłam się przepraszająco. Chciałam pójść i pewnie bym poszła, gdyby nie to, że dosłownie kilka minut temu jadłam.

- Wybacz, Ash, ale właśnie jadłam - wyjaśniłam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mogłam wyjść na idiotkę. Przecież mogło mu chodzić o samo przebywanie ze mną, a nie jedzenie. Co ja gadam? Jesteśmy tylko dobrymi znajomymi.

- Spoko - zaśmiał się uroczo. Uff... Raczej nie wyglądało na to, by uznał mnie za debila. - W takim razie idę sam - powiedział i wyszedł.

gaze » lh ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz