0.0

16.4K 1K 80
                                    

» Carter «

Odkąd tylko pamiętam szkoła była dla mnie najważniejsza. Zawsze marzyłam o dostaniu się do uczelni takiej jak Oxford, czy chociaż Warwick. Niestety nie każdy ma szczęście i mimo tego, jak bardzo chciałam, nie potrafiłam się naczyć. Siedziałam nad książkami całymi godzinami, odwołując spotkania ze znajomymi, lecz moje oceny i tak mnie nie zadowalały. Złożyłam podanie do obydwu szkół, ale minęło już kilka dobrych miesięcy, a odpowiedź nadal nie nadeszła.

- Phanny Yves Carter! - pisnęła radośnie mama, wchodząc do mojego pokoju.

- Phan nie wystarczy? - zdziwiłam się, marszcząc brwi, po czym przejęłam od niej kartkę, którą właśnie mi podała.

Moje serce przyspieszyło, wysyłając do mózgu jednoznaczne sygnały. Zanim rozłożyłam kartkę, posłałam mamie pełne nadziei spojrzenie, co onazignorowała i dalej się uśmiechała. Powoli rozwinęłam papier, wpatrując się w czarne litery. Przyjęli mnie! Pisnęłam i razem z mamą zaczęłam skakać ze szczęścia.

- Zadzwoń do nich - poleciła rodzicielka, wskazując napis na końcu.

- Okej - westchnęłam i wyjęłam telefon, a ona wyszła. Przepisałam numer, pod który miałam zadzwonić, by uzyskać więcej informacji na temat akademika. Po kilku sygnałach odebrała jakaś kobieta, mówiąc typową formułkę. - Dzieńdobry, dostałam od państwa list z prośbą o telefon w sprawie akademika - powiedziałam na jednym wdechu. Nie mogłam się uspokoić. Właśnie przyjęli mnie do Oxfordu!

- Dobrze... Pani godność? - spytała.

- Phanny Carter - odparłam, po czym wsłuchałam się w klikanie po drugiej stronie słuchawki.

- Złożyła pani podanie w dość późnym terminie, racja?

- Zgadza się - potwierdziłam trochę przerażona. Co jeśli mnie odrzucili?! Co jeśli to tylko pomyłka i użyli nie tego szablonu wiadomości, co trzeba?! O Boże, przecież nie miałam tak dobrych ocen, by dostać się do najlepszej uczelni! Głupia ja! - Czy to jakiś problem?

- Nie do końca - zaśmiała się lekko. - Uczennice, które zgłosiły się wcześniej, miały pierwszeństwo w losowaniu...

- Przepraszam, jakim losowaniu? - przerwałam jej, bo moje serce z sekundy na sekundę tylko coraz bardziej przyspieszało.

- Losowaniu pokoju w akademiku - wyjaśniła, na co westchnęłam z ulgą. - Otóż pani zgłoszenie zostało przyjęte jako ostatnie w tym sezonie i drogą przypadku jest pani jedyną osobą ponad limitem miejsc w internacie żeńskim.

- To znaczy, że moje zgłoszenie jest przez to odwołane, czy co? - spytałam, dość desperacko, zakręcając na palcu kosmyk włosów.

- Nie, nie skądże - powiedziała szybko. - Mamy jeszcze ostatnie wolne miejsce w budynku męskim. Jeśli woli pani zrozygnować, będzie to zrozumiałe. Zostanie pani przyjęta do szkoły, możemy zignorować tylko podanie o przyjęcie do akademika.

- Nie, nie, w porządku - westchnęłam. Uczelnia była za daleko, by codziennie do niej dojeżdżać, a nie mogłam przecież zrezygnować z Oxfordu. No co jak co, ale całe życie na to czekałam. - Czyli zamieszkam w męskim akademiku?

- Jeśli pani to nie przeszkadza... - odparła kobieta.

- Nie... W porządku - westchnęłam ciężko, próbując ochłonąć.

gaze » lh ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz