epilog

6.4K 499 20
                                    

» Hood «

Zrzuciłem jedną nogę z łóżka i ciągle wpatrując się w sufit zamachałem nią lekko, wzdychając.
- Skończ już, okej?
Irwin od jakiegoś czasu u mnie siedział, co nie było wielkim zaskoczeniem, ale jego dzisiejszy wykład był wyjątkowo męczący.
Ashton poprawił się na krześle i zmierzył mnie wrogim spojrzeniem.
- Zanudzam cię?
Podniosłem głowę, by na niego spojrzeć i odczekałem chwilę, mierząc go wzrokiem.
- Tak. - Moja głowa ponownie opadła na łóżko, a mój prawy kącik ust uniósł się z satysfakcją, gdy usłyszałem jak Irwin wzdycha ciężko i opiera się plecami. - Mam cię szczerze dość, misiek - zaśmiałem się sarkastycznie. Obróciłem głowę w jego stronę, patrząc jak wyciąga przed siebie długie nogi i krzyżuje ramiona.
- A jak chciałem gdzieś wyjść z Phanny to był wielki foch i tupanie nóżkami - prychnął.
- Tak, tylko że minęło już kilka miesięcy, a od tamtej pory siedzisz u mnie non stop - zarzuciłem trochę rozbawiony. - Pomyśl. - Podniosłem się na łokciach. - Może Phanny jest właśnie samotna, a ty siedzisz tutaj.
- Zapewne jest - zachichotał, wywijając oczami. - W ramionach Hemmingsa.
- Są już razem? - spytałem średnio zaciekawiony.
- Od kilku tygodni, ale nie o to chodzi... - Przeciągnął chłopak, dziwnie się krzywiąc. - Wygoniła mnie, bo chciała się uczyć.
- Żałosne - mruknąłem, ostatecznie opadając na łóżko.
- Ej, mieliście się pogodzić.
- Ale ja mówię o tobie - zaśmiałem się.
- Co jest żałosne? - spytał, drążąc niepotrzebnie temat.
- Ty, Ashie - westchnąłem. - Podoba ci się, nie? - spytałem zaczepnie. Wiedziałem, że nie. Chciałem tylko zobaczyć jego reakcję.
- Co? -żachnął się zdezorientowany. - Jesteś głupi - zaśmiał się.
- Wiem - odparłem z satysfakcją.

» Carter «

- Przestań się na mnie gapić, co ci się stało?! - Zaśmiałam się, patrząc na chłopaka na łóżku naprzeciw. Ashton siedział i patrzył na mnie cały czas od kiedy wrócił od Caluma. - W Hemmingsa się zmieniasz?
- Nie - prychnął. - Bez obrazy ale nie chcę cię całować - zaśmiał się głośno, na co zgromiłam go wzrokiem.
- Nie wiem co to za aluzja - mruknęłam.
- Żadna, skarbie - zachichotał.
- Dobrze - uciełam i zamknęłam notatki, odkładając je na bok. Zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy do torebki.
- Co robisz? - Zdziwił się Irwin.
- Zbieram do wyjścia? - zaproponowałam, obracając się w jego stronę. - Idę do kina.
- Mmm - zamruczał z dziwnym uśmiechem. - Idę z tobą!
- Pieprz się, idę z Hemmingsem! - Zaśmiałam się.
- Wiedziałem... - Udał że ociera łzy smutku, po czym zaczął chichotać. Wywróciłam oczami i wyszłam.
- Cześć. - Wpadłam w ramiona mruczącego zalotnie Luke'a, którego usta zaraz potem znalazły się na moich. Zaśmiałam się i chwyciłam jego rękę, kierując się do wyjścia.



(a/n)
Nawet nie wiem co to jest. Nie pytajcie. Coś masakrycznie wybiło mnie z tego opowiadania. Nie mogłam nic napisać, a gdy o nim myślałam miałam przed oczami kompletną pustkę. Wczoraj myślałam o zawieszeniu go, a jeszcze wcześniej o jego usunięciu. Dopiero dzisiaj pomyślałam, żeby z tego co miałam zrobić epilog. Długi on nie jest i mam nadzieję, że mi wybaczcie. Staram się jak najbardziej doszlifować "TOUR" bo nie chcę go zepsuć jak każdego poprzedniego opowiadania.
Dziękuję za każdą formę waszego wsparcia w tym opowiadaniu (jak i w każdym innym) ale niestety nic już nie wymyślę.
Jedyne co mogę napisać to to, że zapraszam na "TOUR"

gaze » lh ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz