» Carter «
- Ashton, ty pasztecie, nie obchodzi mnie gdzie teraz jesteś, ale zaraz masz przyjść do pokoju! - Grzmiąc do telefonu, niczym matka, zataczałam kręgi w małym pomieszczeniu, obserwowana przez Luke'a.
- Co się stało? - Znajomy chichot rozbrzmiał w słuchawce.
- Gówno się stało - sarknęłam, wyrzucając wolną rękę w powietrze. - Znalazłam ofiarę twoich żartów, pasztecie.
- Jakich żartów? I nie nazywaj mnie pasztetem.
- Przyjdziesz to zobaczysz - odparłam, puszczając mimo uszu jego uwagę i rozłączyłam się. Westchnęłam ciężko i usiadłam naprzeciwko blondyna.
- To całkiem śmieszne - zauważył chłopak, a na jego ustach pojawił się mały przebłysk uśmiechu. - Nie sądzisz?
- Nawet - jęknęłam od niechcenia, wzruszając ramionami. - Jak mogliście się nie spotkać, mieszkając...
Rozbawione spojrzenie Ashtona przerwało mi wpół zdania.
- O co chodzi? - spytał. Wskazałam palcem siedzącego na jego krześle blondyna, na co tamten się uśmiechnął. - O, cześć. Luke, dobrze pamiętam?
Chłopak skinął głową i trochę się spiął. Oglądałam go w takiej sytuacji już kolejny raz, choć możnaby powiedzieć, że od naszego pierwszego spotkania wiele się zmieniło. Jak Ashton mógł zachowywać się, jakby znali się od wieków?!
- Gdzie byłeś? - spytałam i próbując wyglądać groźnie skrzyżowałam ramiona. Zdenerwowało mnie to, że Ash ze wszystkiego robi sobie żarty i na dodatek nie pojawia się w pokoju przez cały dzień.
- Mam ci się tłumaczyć przy...
- Mów - przerwałam mu, czując jak ze złości zaczyna pulsować mi głowa.
- Uczyłem się - odparł, a ja wywróciłam oczami.
- To nie jest odpowiedź godna zaufania - zarzuciłam, wiercąc spojrzeniem jego twarz.
- To może ja już pójdę. - Nieśmiałe chrząknięcie mijającego nas Luke'a wcale nie odwróciło mojego wzroku od Ashtona.
- Zostań - polecił lokowaty, doskonale wiedząc, że jak tylko pójdzie, rozpęta się wojna. Blondyn posłusznie usiadł na swoje poprzednie miejsce, a Ash ułożył się na łóżku. Westchnęłam z irytacją i wróciłam do książek.
» Irwin «
Blondyn siedział na moim krześle przez cały czas, jaki u nas był. Jego telefon nerwowo obracały jego dłonie. Parę razy zagadywałem go o szkołe i inne takie, ale on za każdym razem spoglądał na Phan, a dopiero potem na mnie. Swoją drogą była nieźle wkurzona. Ani razu nie podniosła wzroku i ciągle uparcie nas ignorowała, udając, że się uczy.
- Dobrze sobie radzisz? - spytałem, mając na myśli studia Luke'a.
- Chyba tak - jęknął, wzruszając ramionami, jak tylko urwał kontakt wzrokowy z twarzą Phanny. Zaśmiałem się i wróciłem do nauki. - Chyba już pójdę - szepnął, tym razem ciągle patrząc na dziewczynę, której głowa nagle odzyskała zdolność ruchu i posłała mu słaby uśmiech.
- Cześć - mruknąłem, ale nie doczekałem się odpowiedzi, bo blondyn szybkim krokiem opuścił pokój, nawet na mnie nie patrząc. Gdy tylko drzwi się zamknęły wybuchnąłem śmiechem i puściłem się do tyłu, na pościel.
- Nie wiem co cię bawi - wymamrotała ruda z dezaprobatą.
- Nie wiesz? - spytałem, podnosząc głowę przez śmiech. - A wiesz, jak bardzo mu się podobasz?
CZYTASZ
gaze » lh ✔
RandomZa każdym razem, gdy ona próbuje się uczyć, on rozprasza ją swoim spojrzeniem.