0.7

9.1K 684 66
                                    

» Carter «

 Więcej niż raz w ostatnim czasie zdarzyło się, że Luke znów wpadł do mojego pokoju, pytając, czy może zostać. Z czasem kazałam mu przestać się tłumaczyć i po prostu usiąść na łóżku Ashtona, którego wiecznie gdzieś wywiewało. Moje odczucia co do Luke'a się nie zmieniły głównie dlatego, że prawie w ogóle się nie odzywał. Tylko siedział i się patrzył. 

- Przestań, proszę - jęknęłam w końcu. Mój wzrok ciągle tkwił w notatkach.

- Oh... przepraszam - westchnął, ale to dziwne uczucie nie zniknęło.

- Nie przestałeś.

- Ale co?

- Patrzysz się na mnie - westchnęłam, jakby to było oczywiste.

- Nieprawda.

- Prawda.

- Nie.

- Po protu przestań - jęknęłam i rzuciłam w niego poduszką.

- Robisz się agresywna - zarzucił, na co zachciało mi się śmiać. Pierwszy raz odezwał się do mnie w bardziej cywilizowany sposób. Właściwie nie wiedziałam, jak to określić, ale po raz pierwszy nie widziałam w nim tylko aspołecznego kujona.

» Hemmings «

W ostatnim czasie przesiadywanie u niej stało się moim ulubionym zajęciem. Przychodziłem do niej nawet, gdy Michael był sam, lub gdy mój pokój był pusty. Pewnego razu zacząłem zastanawiać się, czemu właściwie tak bardzo lubię to robić, ale skończyło się na tym, że moje myśli znów zostały pochłonięte przez jej włosy. Siedziałem i wpatrywałem się w jej pochyloną nad mnóstwem notatek głowę i burzę długich, rudych włosów związanych zwykle w kucyk na czubku głowy. Nie tylko jej włosy tak przyciągały uwagę. Miała piękne niebieskie oczy, idealnie grające z jasną cerą i piegami rozbieganymi po całych policzkach.

Słowa coraz rzadziej mi się myliły, a mózg coraz bardziej wypełniała pewność, że Phanny nie traktuje mnie tak tylko z litości. Z drugiej strony stawała jednak obawa, że jestem dla niej za mało fajny i doświadczenie tego, że dziewczyny wbrew pozorom nie lecą na zwycięzców olimpiad matematycznych. Zawsze jednak wracałem do tej pierwszej.

- Hej Phan - uśmiechnąłem się, widząc ją któregoś dnia na dziedzińcu.

- Hej, Lukey - odparła, a jej policzki lekko uniosły się w górę dźwigane przez kąciki ust. - Dziś też do mnie wpadasz? - Zaśmiała się, a przeczucie, że mogła się domyślić tego, że przychodzę bez powodu wypełniło zarówno mój mózg, jak i żołądek.

- Um... Pewnie - odparłem, wzruszając ramionami. - Jeśli chcesz.

- Wisi mi to, blondasku. - Zachichotała, tracając lekko mój brzuch i kontynuując marsz w stronę akademika. Otworzyłem przed nią drzwi do budynku.

Gdy tylko znaleźliśmy się w jej pokoju, rzuciłem się na łóżko jej współlokatora. Nigdy nic mi o nim nie mówiła, ale zawsze, gdy u niej byłem, była sama.

- W ogóle oprócz ciebie ktoś tu mieszka? - spytałem i przewróciłem się na bok, by na nią spojrzeć.

- Ashton - mruknęła obojętnie, rzucając mi krótkie spojrzenie.

- Poznałem jednego Ashtona - westchnąłem, przypominając sobie moment, w którym jakiś koleś zaczepił mnie przy kasie. Był całkiem miły i rozmawiało mi się z nim lepiej niż z resztą wszechświata. Po prostu miał w sobie coś, co otwierało na niego wszystkich ludzi dookoła. Nie tylko mnie. Pamiętam, jak zaczarował wtedy kelnerkę bez większego wysiłku. Tak strasznie wtedy zacząłem mu zazdrościć tego uśmiechu, którym tak łatwo zwalał kobiety z nóg. Zresztą Phanny też miała w sobie coś takiego. Potem usiedliśmy razem i zagadał mnie o studia i inne rzeczy, robiąc wrażenie niewyobrażalnie sympatycznego. Dał mi wtedy numer do jakiejś dziewczyny... - Ej! - krzyknąłem, zrywając się do pozycji siedzącej i skupiając na sobie uwagę dziewczyny. - Sory... - westchnąłem, uświadamiając sobie, że to było niepotrzebne.

- Jesteś chory... - zaśmiała się, wracając do nauki, co tylko zbyłem machnięciem ręki i wyciągnąłem telefon. - Co robisz?

- Dostałem taki numer... - zacząłem, wybierając numer, który dostałem. Podałem jej telefon, bo coś zablokowało moją rękę i nie mogła wcinąć zielonego znaczka. - Zadzwoń.

- Co?! Czemu ja?!

- Bo ja nie chcę... - jęknąłem, ale ona skutecznie broniła się przed telefonem. - Uh... - Jęknąłem i jak najszybciej wcisnąłem słuchawkę, przykładając telefon do ucha.

Okej, może to nie było nic wielkiego, ale moje serce właśnie skakało sobie z mostka. Tylko w ten inny sposób. Ashton powiedział mi wtedy, że bym do niej pasował, a ja miałem ogólnego cykora przed całą ludzkością, okej?

Oboje podskoczyliśmy, gdy po pokoju rozniósł się dzwonek telefonu dziewczyny.

(a/n):

O boże to jest takie beznadziejne ... bez sensu wiem.
Dobra jakby kto pytał, to Handsome się skończyło i teraz jest tylko GAZE BUAHAHAHA
not funny.

ilysfm baes xx

P.S. W mediach zdjęcie Darii, czyli Phany haha

gaze » lh ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz