» Carter «
Z tej całej ekscytacji, po drodze do akademika zachciało mi się pić. Poprosiłam mamę, żeby zatrzymała się przy małym sklepiku i poszłam kupić coś zimnego. Wyjmując z lodówki puszkę coli, musiałam się powstrzymać, by nie zostać w chłodziarce na zawsze. Nie chciałam wracać do tego skwaru, panującego wszędzie dookoła.
Ruszyłam do kasy i zapłaciłam. Otworzyłam puszkę jeszcze zanim wyszłam, po czym obróciłam się, by opuścić sklepik, a ta upadła na podłogę, po drodze zalewając bluzkę chłopaka, fragment moich spodenek i pozostawiając lepki ślad na moim udzie i kawałku łydki.
- Świetnie - jęknęłam, po czym spojrzałam z dezaprobatą na moją przeszkodę.
- Uważaj jak chodzisz - prychnął, wymijając mnie w drodze do kasy.
- Przepraszam? - mruknęłam, wytrzeszczając oczy i obracając się w jego stronę. - Chyba wiem, jak chodzę!
- Nie bulwersuj się tak, bo ci się zmarszczki zrobią - odparł złośliwie, na co wywróciłam oczami.
Nie mając ochoty dalej się kłócić, wyszłam i wróciłam do samochodu. Co za palant! Nie dość, że całą moją colę, to jeszcze nadal byłam spragniona.
- Co się stało? - spytała mama, lustrując moją błyszczącą od cieczy nogę.
- Nieważne - mruknęłam, po czym wyjęłam ze schowka nawilżane chusteczki i wytarłam napój z mojego ciała.
Okazało się, że miasteczko akademickie wcale nie było tak daleko od sklepu, jak wcześniej myślałam. Było też dużo większe i ładniejsze. Jakaś kobieta, którą spotkałyśmy przy bramie, powiedziała pod który budynek mamy jechać i który pokój będzie mój.
Kiedy już znalazłyśmy się pod budynkiem, musiałam siłą się pozbyć mamy. To znaczy nie zabiłam jej! Po prostu nie wiedziała o tym, gdzie będę mieszkać i z kim, więc wolałam jej oszczędzić przedwczesnej śmierci na zawał.
Kobieta wycałowała mnie i odjechała, zostawiając samą z pudłami. Chwyciłam dwa z nich, a kolejne dwa wzięła dziewczyna, robiąca mi za przewodniczkę. Inna, niż ta przy bramie.
- Okej, to twój pokój - wskazała drzwi, pod którymi postawiłyśmy kartony. - Twój współlokator chyba powinien już tam być. Miłego dnia. - Uśmiechnęła się i odeszła szybciej, niż to było konieczne.
» Irwin «
Usłyszałem westchnięcie, gdy tylko drzwi się uchyliły i automatycznie podniosłem wzrok na dzieczynę stojącą w wejściu. [Chyba równie automatycznie] wbiłem wzrok w jej krągłości. Jej twarz też była ładna ale biorąc pod uwagę moją płeć, chyba mogłem trochę popatrzeć. Uśmiechnęła się do mnie, machając radośnie, jakbym był nieobecny.
- Oh - westchnąłem szybko i podniosłem się z łóżka, wyciągając ku niej rękę. - Ashton Irwin.
- Phanny Carter - zaśmiała się uroczo, a w jej piegowatych policzkach pojawiły się dołeczki.
- Jesteś moją współlokatorką? - spytałem, co było trochę idiotyczne. Po co do cholery jakaś laska miałaby przychodzić do mnie z pudłami?!
- Mhm, coś nie tak? - zdziwiła się, śmiesznie unosząc brwi, jednocześnie trochę je marszcząc.
- Nie, nie - zaprzeczyłem szybko, drapiąc się po karku i wypuszczając z ust powietrze. - Nie mówili mi, że będziesz taka ładna...
Phanny zachichotała, po czym spojrzała na mnie błękitnymi oczami. To nie był niebieski. To był błękit zmieszany z odrobiną szarości. Idealnie współgrał z jej bladą cerą i włosami w kolorze miedzi, związanymi w pętelkę na czubku głowy.
- Pomógłbyś mi z kartonami? - spytała, wskazując drzwi.
- Pewnie - odparłem i zanim zdążyła się ruszyć, sięgnąłem po dwa kartony, wstawiając je do pokoju. To samo zrobiłem z kolejnymi dwoma. - Pomóc ci w czymś jeszcze?
- Nie, dzięki - uśmiechnęła się, więc usiadłem na łóżku. Zajęła się rozpakowywaniem swoich rzeczy na swoje biurko i do szafki. Jej imię było ciekawe. Z pewnością jej rodzice musieli być różnych narodowości i po prostu połączyć to w jedno właśnie w taki sposób. W sumie całkiem kreatywnie.
- Masz ładne imię - zauważyłemłem po chwili, przerywając ciszę. - Francuskie? - spytałem, a ona skinęła głową, uśmiechając się. Usiadła na swoim łóżku i spojrzała na mnie, podciągnąwszy nogi pod brodę.
- Mama jest Francuzką - powiedziała, uśmiechając się lekko. Na chwilę spuściła wzrok i zaczęła bawić się swoimi palcami, ale zaraz potem poderwała go, lekko podskakując, gdy w pokoju rozbrzmiał mój synał sms. Zaśmiała się uroczo ze swojej reakcji, zakrywając usta. - Wybacz, nie spodziewałam się tego - zachichotała, na co tylko się uśmiechnąłem i wyjąłem z kieszeni telefon.
IDIOTO, umówiliśmy się w kawiarni, pamiętasz?!
Ocknąłem się, przypomniawszy sobie, że rzeczywiście obiecałem Calumowi, że się tam z nimi spotkam. Moja pamięć po raz kolejny zawiodła, narażając mnie na gniew znajomych mi idiotów.
a/n
do tych, którzy myśleli, że Phanny zamieszka z Lucasem: NIESPODZIANKA! haha
ale spojler również zamieszczę: będzie możliwych kilka paringów - Lunny, Phash i Caves (od Yves-drugiego imienia Phan)
Aktualnie nie wiem, który będzie użyty w opowiadaniu, kotki, więc się nie sugerujcie :*
CZYTASZ
gaze » lh ✔
RandomZa każdym razem, gdy ona próbuje się uczyć, on rozprasza ją swoim spojrzeniem.