Rozdział Szesnasty: ...and we'll lie inside for a little while here

27.3K 1.9K 7.1K
                                    

Słów: 2860

 Jeśli Harry miał być szczery, to nie do końca pamiętał swojego ojca. Miał dopiero sześć lat, kiedy ten opuścił ich rodzinę, zamieniając Anne w samotną matkę z małym synem, w dodatku, kiedy ich sytuacja finansowa nie była zbyt korzystna. I chociaż chciała dawać Harry’emu to, co najlepsze wynagradzać mu te wszystkie krzywdy, pomimo przeszkód, Harry już wtedy, jako inteligentny sześciolatek zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie wierzył, kiedy mama mówiła mu, że tata wróci, że wyjechał do pracy, aby ich utrzymać. W końcu sama przestała ukrywać prawdę, kłamać mu w żywe oczy, a on powoli zdawał sobie sprawę z tego, że on nie wróci. Cóż, wiedział już wcześniej, może po prostu nie chciał sam przed sobą tego przyznać, mając jeszcze fałszywe resztki nadziei?

 Dlatego jako jedyny mężczyzna w domu, Harry pomagał mamie jak mógł, starając się nie obciążać jej za bardzo i ucząc się, aby mogła być z niego dumna i nie musiała martwić się jego problemami z nauką, których wcale nie miał. Harry pragnął być bardzo mądry, wiedział, że taki był, jednak w głęboko duszy zdawał sobie sprawę, że to ucieczka. Ucieczka od tego, co nie uniknione – od bólu, zranienia, to odgrodzenie się od wszystkiego, co mogłoby być dla niego zagrożeniem, co mogłoby go zranić w przyszłości, burząc jego idealnie wykreowany plan, który, jak widać idealnym nie był.

 Ale Harry miewał swoje chwile słabości. Co prawda – płakał rzadko, a gniewu nie było widać po nim nawet drobinę, jednak to było coś, co zdarzało się prawie wcale, a on sam nie przyznawał się do tego przed sobą, twierdząc, że to jednorazowy przypadek. Jednak nie było przypadkiem, i dobrze o tym wiedział. Wiedział o tym w tym w tej chwili, w której Anne wyznała mu całą prawdę, powód jej wyjazdu, i zarazem zdradzając Harry’emu, że oszukiwała go przez ten cały czas. Nie był w stanie nic powiedzieć, jedynie wpatrując się w nią z szeroko otwartymi oczami i zaciśniętymi pięściami, a szok powoli zamieniał się w złość i zawód.

- Harry, powiedz coś... – przerwała ciszę, jednak w jej głosie było słuchać nutkę paniki. Chłopak gwałtownie wstał, jego klatka piersiowa unosiła się w nierównym tempie, kiedy ciężko dysząc rozglądał się po pokoju. Wplótł palce w swoje włosy, mocno za nie pociągając. – Harry proszę...

- Okłamałaś mnie, znowu! – krzyknął, zaskakując tym Louisa, który nie spodziewał się nagłego wybuchu złości po młodszym chłopaku. Wiedział, że nie powinien się wtrącać, jednak wkroczył do pokoju wolnym krokiem.

- Harry może jednak...

- Wy wszyscy mnie okłamujecie! – zapłakał z bezsilności i jednym ruchem zrzucił wszystko z komody – kilka książek i ramkę na zdjęcie, sprawiając, że jego mama wstała jak oparzona z powodu huku, a Louis podszedł do niego bliżej.

- Harry uspokój się...

- Zostaw mnie – wrzasnął i chciał podejść do biurka, jednak Louis objął go w pasie, nie pozwalając się ruszyć. – Z-Zostaw mnie! – próbował się wyrwać, mimo, że wiedział, że nie ma szans z Louisem, który był starszy, a przede wszystkim silniejszy. Jednak złość ogarnęła zamroczyła jego opanowanie, przez co nie umiał się kontrolować.

- H-Harry... – Anne chciała podejść bliżej, jednak Louis powstrzymał ją.

- Ja się nim zajmę, spokojnie – uspokoił ją, widząc jak zakrywa usta ręką. Pokiwała głową i nie spuszczając wzroku z szarpiącego się w ramionach Louisa syna, zaczęła powoli wycofywać się z pokoju .

- P-Puść mnie L-Louis! – zapłakał głośniej, zaciskając palce na jego koszulce, jednak jego gwałtowne ruchy ustały, kiedy usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi. – P-puść... – załkał cicho, mocząc łzami jego szyję Louisa, który nie przejmując się tym jeździł uspokajająco dłonią po jego plecach.

Afire Love (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz