Rozdział Ósmy: Put your open lips on mine and slowly let them shut

27.8K 2.1K 8.5K
                                    

Słów: 3473

Od kiedy tylko otworzył oczy przez cały ranek towarzyszył mu dobry humor, jeśli można by to tak nazwać, widząc uśmiechniętą od ucha do ucha twarz Harry’ego, który wstał równo o szóstej, trzydzieści minut później, niż zazwyczaj. Ale nie przejął się tym, wiedząc, że obiecał Louisowi, że mogą pojechać później i tak długo, jak Louis był z tego powodu zadowolony, Harry również był. Nie śpieszył się, wolno pakując książki, ubierając się i jedząc śniadanie, ponieważ dopiero o siódmej trzydzieści mieli spotkać się przy samochodzie szatyna, więc miał bardzo dużo czasu, aby pomyśleć.

 Oprócz tego, że przesłuchał całej płyty, którą pożyczył mu Louis, Harry myślał całą noc o całej sytuacji, o Lousie i o swoich uczuciach do niego, i o tym, co się wczoraj stało. Louis był bardzo miły dla Harry’ego, pomimo, że wymienili między sobą zaledwie kilka słów. Z początku sądził, że tamten dzień będzie okropny, kiedy Eleanor przekroczyła próg domu Tomlinsonów, ale kiedy udał się do pokoju Louisa i ten ani razu nie zachował się niemiło w stosunku do Harry’ego, pożyczając mu na dodatek swoją płytę, ten dzień Harry mógł zaliczyć do udanych. Już dawno zapomniał o wagarach, ponieważ ważne, ze był wtedy z Louisem, a może i zyskał tym w jego oczach?

 Równo o siódmej dwadzieścia osiem założył swój płaszcz, buty oraz torbę i wyszedł z domu, w jednej dłoni ściskając płytę Louisa, z którą wcale nie chodził cały dzień, aby nie zapomnieć oddać jej Louisowi i wspomnieć o swoich wrażeniach. Ku jego zdziwieniu starszy chłopak już na niego czekał, opierając się o maskę swojego samochodu, więc kiedy tylko spojrzał w stronę Harry’ego, ten posłał mu nieśmiały uśmiech.

- Cześć – przywitał się grzecznie i stanął przy drzwiach.

Louis skinął mu głową i również podszedł do drzwi, chcąc je otworzyć, ale wtedy spojrzał na Harry’ego, który przerzucał przez nie jedną nogę.

-Co ty wyprawiasz? – spytał rozbawiony, widząc, jak Harry z trudem przez nie przeszedł, opadając na fotel pasażera. Spojrzał na Louisa mrugając szybko.

- Sam powiedziałeś, że... że tak się wchodzi – mruknął nieco zażenowany, a Louis jedynie otworzył drzwi od swojej strony i usiadł obok Harry’ego.

- Chciałem Cię przecież tylko przestraszyć – zapiął swoje pasy, a Harry zarumienił się mocno, czując, że zrobił z siebie kompletnego idiotę przed Louisem. Położył swoją torbę na tylnym siedzeniu i zapiął pasy. – Mogłeś wejść do auta jak człowiek.

- Nie wiedziałem... – odwrócił głowę w drugą stronę, aby nie patrzeć na Louisa, wiedząc, że w tym momencie jego policzki były czerwone, a on sam zawstydzony swoim zachowaniem. Kiedy Louis w końcu ruszył, oparł się wygodniej o siedzenie, obserwując mijane drzewa i budynki, starając się myśleć o czymś innym, niż sytuacja sprzed chwili. Harry nie wiedział czemu, ale był chyba zły na Louisa, za to, że się z niego śmiał, chociaż na jego miejscu zachowałby się tak samo, a to nie Louisa wina, że Harry zrobił z siebie idiotę, biorąc do siebie to, co powiedział Louis, oczywiście, w żartach. Więc chyba jednak nie był na niego zły.

- Wysadzę Cię przed szkołą, okej? – doszedł do niego głos Louisa, kiedy zbliżali się do głównej ulicy ich liceum. Odwrócił z powrotem głowę w jego stronę, z początku marszcząc brwi, dopiero po chwili rozumiejąc, o co mu chodziło. Wstydził się go. Ale Harry nie miał mu tego za złe, ponieważ Louis nie miał obowiązku podwozić go do szkoły, a jednak zrobił to, więc tym bardziej nie miał obowiązku pokazywać się z nim publicznie. A Harry nie czuł takiej potrzeby.

- Och... Tak, pewnie... Tutaj? – sięgnął z powrotem po swoją torbę a Louis zatrzymał auto na krawężniku auta po drugiej strony ulicy szkoły. Odpiął pasy i otwierając drzwi wyszedł z auta zakładając torbę na ramię.

Afire Love (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz