Rozdział Trzeci, Część Druga: You're not the only one

25.2K 1.9K 10K
                                    

Słów: 2190

Ale w końcu nadszedł koniec obiadu, Harry spojrzał na zegarek powieszony wysoko na ścianie. Była dwudziesta czterdzieści trzy, co oznaczało, że siedział tu już trzy godziny, więc kiedy chciał się już zebrać i powiedzieć, że jest późno i musi iść, pani Tomlinson wstała sprzątając talerze, patrząc ostrzegawczo na Harry'ego, jak gdyby wiedziała, że chłopak chce jej pomóc.

- Louis, pokaż Harry'emu swój pokój.

 Wspomniany chłopak podniósł wzrok znad wyświetlacza telefonu, patrząc na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale Harry zauważył, że był on nie tyle, co zdziwiony, ale może też zły.

- Słucham?

- Dziewczynki pójdą się pobawić, Lottie i Fizzy pójdą do siebie, a ty i tak masz odrobione lekcje kochanie, Harry zapewne też, więc możecie posiedzieć trochę dłużej. No już, chciałabym posprzątać! - spojrzała wyczekująco na Harry'ego, ale jej wzrok był o wiele łagodniejszy, niż ten, którym patrzyła na Louisa. Z powrotem spojrzała na syna, nie odzywając się już ani słowem, a po kilku sekundach, ku zdziwieniu Harry'ego, wstał i przeniósł swoje spojrzenie w jego stronę.

- Idziesz? - pokiwał nieśmiało głową, a kilka loków opadło mu na twarz, ale nie zwrócił na nie uwagi, podążając za Louisem, który nawet nie obejrzał się, czy młodszy idzie za nim. Przeszli przez hol, z którego wchodziło się do salonu i jadalni, oraz zapewne do kuchni, aż dotarli do drewnianych schodów, po których przejściu Harry dyszał tak bardzo, jakby obiegł boisko trzynaście razy, akurat tyle, ile było stopni. Musiał popracować nad swoją kondycją, ponieważ nigdy raczej nigdzie się nie śpieszył, kiedy szedł do swojego pokoju robił to powoli, ale nie miał wyboru, starając się dogonić prawie że biegnącego Louisa. Minęli kilka par drzwi, i też dom rzeczywiście był ogromny, ponieważ dopiero przy ostatniej, ósmej parze drzwi Harry zatrzymał się, aby zaczerpnąć oddech, a Louis wszedł do środka, zostawiając je uchylone.

 Kiedy Harry w końcu przywrócił się do porządku, wszedł nieśmiało do środka, zamykając za sobą drzwi, nie wiedząc, czy może zostawić je uchylone, i czy chłopak w ogóle życzył sobie, aby Harry przebywał w jego pokoju. Natychmiast zakrył oczy dłonią, kiedy zauważył plakaty, jakie zdobiły ściany chłopaka. Zarumienił się mocno na widok może nie do końca rozebranych kobiet w sprośnych pozycjach porozwieszanych praktycznie wszędzie. Usłyszał głośny śmiech, więc przez szparę pomiędzy palcami spojrzał na leżącego na łóżku Louisa, który z rozbawieniem i niedowierzaniem wypisanym na twarzy wpatrywał się w niego. Śmiał się z niego.

- Stary, ty tak serio? Nigdy nie widziałeś... tego? - machnął dłonią w kierunku plakatu, na który Harry nie chciał nawet patrzeć, więc nie wiedząc, gdzie ma się udać, podszedł powoli do biurka z wzrokiem wbitym w ziemię i usiadł na krześle. Czuł się zażenowany i zawstydzony i gdyby jeszcze był ktoś inny, ale to był Louis, który się z niego śmiał, i to sprawiało, że miał ochotę zapaść się pod ziemię. Nie obchodziło go, że to akurat był Louis, ale był pewien, że jego sąsiad go nienawidzi, więc jeśli Louis go nienawidzi, to mogłaby go znienawidzić cała szkoła. A jeśli wszystko się zgadzało, to Louis mógłby opowiedzieć to całej szkole i wtedy wszyscy śmialiby się z Harry'ego, a on musiałby patrzeć na nich wszystkich przez kolejne dwa lata*, chyba, że jego mama zgodziłaby się przenieść go do innej szkoły, a może nawet zamieszkać w innym mieście.

- Dlaczego masz takie nieładne rzeczy w pokoju? - spytał nieśmiało, nadal nie podnosząc na niego wzroku, bojąc się, że Louis nadal na niego patrzy i prawdopodobnie ocenia go.

- Nieładne? Chcesz mi powiedzieć, że sam nie masz takich w pokoju? - spytał, ciągle rozbawiony, a Harry spojrzał na niego marszcząc brwi. On miałby mieć takie rzeczy w pokoju? Albo Louis był idiotą i myślał, że Harry jest jak każdy chłopak wieku, albo po prostu się z niego nabijał.

Afire Love (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz