Część 12: "Przytula mnie i pociesza!"

122 10 17
                                    

Rano obudziły mnie krzyki. Napewno dobiegały one z innego pokoju, niż w tym, w którym sama się obecnie znajdowałam. Choć nie wiem w jakim jestem pokoju, lub w jakim miejscu. Wstając z całkiem wygodnego dwuosobowego łóżka podeszłam powoli do drzwi. Uchyliłam lekko drzwi by móc bardziej usłyszeć, o co sprzeczały się głosy tak bardzo zawzięcie. Pomimo że rozpoznałam że byli to Tim i Brian, dalej niezrozumiałe było o co sie sprzeczali. Powolnym krokiem postanowiłam opuścić pomieszczenie. Do moich uszu dotarł całkiem nieprzyjemny, skrzypiący odgłos. Te drzwi zirytowały mnie niemiłosiernie. Głosy ani trochę nie ucichły, a wręcz stały się jeszcze głośniejsze. Wchodząc do kuchni wręcz natychmiastowo zakryłam swoje uszy. Ci zauważyli mnie dopiero po minucie, gdy stałam tak jak kołek w wejściu.

- Tim, skończ już. Mam dosyć twoich krzyków z rana. Mówiłem Ci, że to nie to, o czym myślisz. Nie będę się powtarzał. - rzekł blondyn gestykulując rękami ze zdenerwowania. Pierwszy raz widziałam, by Brian był tak zdenerwowany. Choć myślę, że to nie wszystko czym jeszcze się zaskocze.

Tim odpowiedział mu unikająco - W dupie to mam, ale lepiej byś nie kłamał. - Tim wyglądał na wściekłego.

Brian podszedł do niego i przytulił. Poklepał po barku i coś szepnął na ucho. Wygląda na to, że to tylko i wyłącznie ich własne sprawy. Nie będę więc w nie ingerować. Zapatrzona w nich jak w obrazek, trochę oniemiałam. Im dłużej z nimi przebywam, zaczynam rozumieć jak bardzo pokręceni są. Pokręceni to mało powiedziane. Oni zdrowo pierdolnięci.

- Na co sie gapisz. - odezwał się szorstko Tim. Jego wzrok przeszył całe moje ciało. Ten po chwili zbliżył się do mnie. Dzieliło nas niecałe dwadzieścia centymetrów. Patrząc tak na mnie z góry, byłam w stanie dojrzeć tylko i wyłącznie jego oczy. Nosił maske nawet z rana. Wygląda na to, że chyba nigdy jej nie zdejmie.

- Odpowiedz mi. - powtórzył się nachylając się nade mną bardziej. Nieco się skuliłam. Bałam się go, jednak nie chciałam pozwolić na takie traktowanie w moją stronę.

- O-Obudziliście mnie krzykami... - lekko się zająkałam, na co Tim widocznie zwrócił większą uwagę.

- Co ty taka wrażliwa, ogarnij się dziewczyno, nim cie tu zjedzą. Zwłaszcza w tym środowisku. - odwrócił się i ruszył w stronę kuchni. Zauważyłam tam śniadanie. Pyszne zapachy przybłądziły do moich nozdrzy. Nieco skrępowana chciałam już podejść do stołu gdzie gestem ręki zapraszał mnie Jack. On zresztą widocznie miał gdzieś całą sytuację, jakby było to czymś normalnym.

Poczułam rękę na moim barku a na karku ciepły oddech. Brian szepnął mi coś do ucha, co postawiło mnie na baczności ale i dało nieco odwagi. Lekko spoglądając w dół zauważyłam, że wkłada mi on niewielki scyzoryk do kieszeni. Postanowiłam nie zwracać już na to uwagi i nie wnikać co miał na myśli robiąc to.

- To idiota, nie przejmuj się nim. Śmiało  możesz mu odpyskować. Co jak co, ale wątpię że by cie skrzywdził. Jedynie nastraszył. - zachichotał Brian. Nie wiedząc czemu też lekko się zaśmiałam. Dalej bałam się Tima, choć musze przyznać że wezmę się za siebie, nie chce czuć się przez niego tylko i jedynie jak popychadło.

- Chyba masz racje. Chciałam z tobą później porozmawiać, chyba potrzebuje się wygadać. - odpowiedziałam dosyć cicho, tak by nikt z kuchni nas nie usłyszał.

Brian tylko pokiwał znacząco głową. W pewnym sensie cieszyłam się że na starcie mam kogoś, komu mogę się wyżalić. Ten pogładził mnie dłonią po plecach i następnie popchnął lekko, przez co automatycznie ruszyłam w stronę kuchni. Tam wszyscy razem usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Tylko Tim przez cały czas bawił się jedzeniem, oraz zawzięcie nad czymś myślał. Myślę że nawet teraz nie zdejmie swojej maski, a strasznie nurtuje mnie to, jak wygląda jego twarz. Właśnie kończyliśmy jeść naleśniki polane syropem klonowym. Niby nic specjalnego, jednak były pyszne. Czułam jak przysmak rozpływa mi się w ustach i zalewa wnętrze.

Twa Maska Mnie Uwiodła~ // Masky x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz