Część 8: - Musimy pogadać...

148 15 11
                                    

- On... nic mi nie powiedział... - Odpowiedziałam dosyć cicho, chwilę później wydałam z siebie cichy jęk. Moje ręce zaczęły piec. Kompletnie o nich zapomniałam, czego nie można mi się dziwić. Po wszystkich tych chwilach to nic dziwnego. Przynajmniej ja tak myśle.

Brian pobiegł do drugiego pokoju, po czym wrócił z apteczką. Zachowywał się tak, jakby rozumiał całą sytuację. Od początku do samego końca. Położył apteczkę na stole, wyjął z niej spirytus. Wziął moje obie dłonie, po czym zaczął.

- Czemu nie powiedziałaś że cię boli? Wiesz przecież, że pomógłbym ci. - przez chwilę zawiało ciszą, a Brian jakby się koncentrował. - Myślałem, że dbasz o swoje ręce ale po twojej minie widzę, że chyba o nich zapomniałaś. - nieśmiale przytaknęłam.

Brian odwinął bandaż po czym mocno się zdziwił. oczy miał jak żetony. Moje ręce dalej były całe we krwi, tak, jakbym dalej krwawiła. Brian złapał za spirytus i polał je nim, po czym przybliżył się znacząco do moich dłoni. Chwilę po tym stwierdził.

- Musimy jechać do szefa, mam na myśli, do naszego prywatnego lekarza który znajduje się w naszej agencji. Specjalistą nie jestem, a w twoich dłoniach są jeszcze kawałki szkła. Na normalny rzut oka niewidoczne, jednak są. Sam ci ich nie wyjmę, a nie chce ryzykowac. - po tym Brian zawinął mi dłonie nowym, czystym bandażem. Dał do zrozueminia bym się ubierała, sam poszedł i ubrał buty.

- Chodż, w międzyczasie zadzwonie do Tima. Pakuj się do samochodu. - nie byłam nawet w stanie mu zaprzeczyć, z domu wyszedł jak poparzony, nie dał mi czasu cokolwiek powiedzieć.

Sama postanowiłam się pośpieszyć.

Po wyjściu z mieszkania, ruszyłam do samochodu zaparkowanego przed domem. Silnik był już odpalony a Brian czekał w środku. Drzwi były dla mnie szeroko otwarte, bym sama nie musiała używać moich dłoni. Wsiadłam do samochodu, Brian wyciągnął dłoń i zamknął moje drzwi. Siedziałam z przodu, co można zauważyć. Brian ruszył szybko z miejsca, a ja jakbym miała dostać zawału, wystraszyłam się.

- Jejku, spokojnie, przecież nic się takiego nie dzieje. - Brian popatrzył tylko, jednak bardzo poważnie. Patrzył się tak, jakby conajmniej ktoś wyzionął ducha na jego oczach. Zresztą, dla niego to pewnie codzienność więc to niezbyt dobre porównanie.

- Nic nie poradzę, jestem dosyć troskliwy. - zaśmiał się cicho pod nosem. Chwilę później zrobił poważniejszą minę. Dokładnie taką, jak chwilę temu. Wziął głęboki wdech, a jego pytanie dosyć mnie przybiło.

- Więc, co ci w końcu powiedział?

- On... - chciałam zacząć lecz, do głowy wpadła mi pewna myśl. - Dlaczego się o to dopytujesz? - nic mi nie odpowiedział, jakby zignorował moje pytanie.

- Proszę cię, po prosru mi powiedz. Mam pewne powody przez które się tak dopytuje. Ale zaufaj mi, proszę. Robię to dla twojego i Tima dobra. - zaskoczona nie wiedziałam co powiedzieć. Nie rozumiem o co mu chodzi. Tim jest przez cały czas szorstki. Zimny i chamski też.

- Niech będzie... - zebrałam się w sobie po czym wzięłam głęboki wdech. Brian nadstawił słuch, czekając z widocznym zainteresowaniem. Był taki niecierpliwy, aż w pewnym momencie zdjął wzrok z ulicy, a zaczął wgapiać się we mnie.

- On... - I w tym momencie opowiedziałam Brianowi wszystko, ze szczegółami, więc dowiedział się i o moim pobycie nad jeziorem, oraz co tam robiłam.

Brian jakby się zawstydził, ale i był wyraźnie przerażony. ręce jakby lekko mu się zatrzęsły, jednak potrafił się kontrolować. Nie, to nie z zazdrości. On po prostu byl przerażony. wyciągnął telefon z prawej kieszeni swoich czarnych jeansów. wykręcił numer do Tima i zadzwonił. Strasznie się niecierpliwił. Dzwonił już trzeci raz, gdy mężczyzna w końcu odebrał. Brian zaczął tłumaczyć mu, co się stało. Nakazał stawić się w agencji w obrębie piętnastu minut. Gdy się rozłączył, poinformował że jesteśmy już na miejscu. Moim oczom ukazał się wielki budynek. Oraz dosyć wysoki, bo jakby miał koło trzynastu pięter. Brian zgasił silnik wychodząc i przechodząc na drugą stronę samochodu. Otworzył mi drzwi. Ja wysiadając z samochodu dalej podziwiałam wielki budynek. Był w ciekawych odcieniach, bo była to mieszanka czarnego z pomarańczą. Nie wiem, kto wybierał koloru do tego budynku, jednak totalnie zwalił robotę.

Twa Maska Mnie Uwiodła~ // Masky x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz