Część 1: Lucille Anderson

392 14 14
                                    

Podążam ciemną alejką, z zamiarem wrócenia do domu. Leje deszcz, w dodatku cała jestem przemoknięta. Na głowie mam założony kaptur. I tak nic nie pomógł, ponieważ mam przemoczone włosy. Wyciągam telefon i włączam aparat, patrzę na siebie. Tusz do rzęs rozmazał pod moimi oczami, tym samym tworząc zacieki na moich polikach. Czerwona pomadka została kompletnie starta z moich ust. Zostały po niej małe czerwone grudki. Zatracona w swoich myślach włączam początkowy ekran telefonu. Moim oczom ukazują się nieodebrane połączenia. Ich liczba wykazuje dwadzieścia jeden, całkiem nieźle, aczkolwiek dostanę ochrzan jakich mało. Moja matka musi się niepokoić.

Jako Lucille Anderson ludzie kojarzą mnie jako młodą, siedemnastoletnią dziewczynę, Posiadającą bladą cerę, bardzo bladą. Momentami przypominającą trupa. Moje czarno-smoliste włosy są na tyle długie że sięgają mi do pasa. Uwielbiam je. Posiadam również prostą grzywkę, w tym momencie całą potarganą przez wiatr i mokrą przez ostrą ulewę. 

Powoli zbliżałam się do miejsca, które nazywam domem. No cóż, przynajmniej momentami. Z obrzydzeniem, po drodze mijam pozostawione przez ludzi śmieci. Przez ludzi, których niektóre osoby nie chciały by poznać. Kilka strzykawek porzuconych w koncie. Z szklanymi butelkami po alkoholu wcale nie jest lepiej, leżą gdzie popadnie. Większość z nich to tylko już wydeptane na ziemi szkło. Na moje szczęście, dzisiaj nie będę w stanie spotkać żadnego człowieka, ponieważ większość z nich to narkomani, pijacy lub zboczeńcy, zapewne znajdujący się teraz  w pobliskim klubie za rogiem, w którym dużo ludzi zostawia swoje ciężko lub łatwo zarobione pieniądze. Wszystko przez hazard. To jedyny, pobliski klub w którym zostawiono tak dużą sumę pieniędzy w moim nie za dużym mieście. 

Chwile później wyszłam z alejki. Nieprzyjemny zapach stamtąd minął, a ja poczułam świeże powietrze. Dalej lało jak nigdy. Od czasu do czasu przejechało jakieś auto na ulicy, jednak przejeżdżały one coraz rzadziej ze względu na późną godzinę. Naprawdę późną.


~ Pewien czas później. ~


Wchodząc po wąskich schodkach na taras, przełknęłam głośno ślinę. To nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz kiedy wracam tak późno do domu. Złapałam za zimną klamkę, pociągnęłam i otworzyłam drzwi. Momentalnie poczułam ciepło uciekające z domu. Wstąpiłam do środka. Zdjęłam przemoczone, czarne trampki. Było nadzwyczaj cicho. Do moich uszu dotarł dźwięk kanału telewizyjnego, który dochodził z salonu. Gdy weszłam, mogłam poczuć lekki zapach wódki. Świadczyło to o tym że matka znowu się upiła.

- Gdzie ty b-byłaś?! - Podeszła do mnie chwiejnym krokiem, pijana matka. Zazwyczaj właśnie tak kończyły się moje późne powroty do domu. Znowu została sama ze swoimi przemyśleniami i zasięgnęła po butelkę, sądząc, że to jej jedyne wyjście z jej własnych problemów.

- Nie powinno cię to obchodzić. - Odpowiedziałam szorstko, pomimo, że się o nią martwiłam.

Z matką nie układało nam się najlepiej, po tym, gdy ojciec zostawił ją rok temu. Zdradziła go, więc nie zdziwiłam się z jego odejścia. Zaraz po tym moja matka popadła w alkoholizm. Gdy pierwszy raz weszłam do domu i zastałam ją upitą, czułam, że nie będzie to ostatni raz. I miałam racje, od tamtej pory było tak codziennie. No prawie. Zdarzy się że jest trzeźwa tylko wtedy, gdy jest w domu Eryk, jej nowy partner. Pomaga jej przestać pić, jak i zarabia na nas pieniądze. Zastanawiałam się czy naprawdę się zakochała, czy po prostu martwi się o stały dochód. Tak czy siak, moje relacje z Erykiem nie są najświetniejsze. Jest w nim coś co mnie niepokoi oraz powoduję u mnie gęsią skórkę. 

Wracając.

- Jestem t-twoją matką, więc mam prawo wiedzieć, gdzie jesteś i co robisz! Martwiłam się o ciebie. - Mówiła, czkając co jakiś czas. Nie reagując na nią, szłam na górę, w stronę mojego pokoju. Chwile później poczułam mocny uścisk na moim ramieniu.

- Radzę ci mnie zostawić, bo nie ręczę za siebie. - Wycedziłam przez zęby, patrząc jej prosto w oczy. Widziałam strach w jej oczach. Wiedziała że nienawidziłam jej za to, że zdradziła ojca. Wiedziała też dobrze, do czego mogę się posunąć gdy jestem wściekła. Puściła więc moje ramie i dała mi odejść. Bez słowa to zrobiłam, odeszłam do moich czterech ścian. Wchodząc do wcześniej wysprzątanego przeze mnie pokoju, rzuciłam telefon na łóżko. Trzasnęłam drzwiami i podeszłam energicznie do szafki, znajdującej się koło łóżka. Byłam tak strasznie zdenerwowana. Trzęsącymi się dłońmi wyjęłam z ostatniej szuflady paczkę papierosów, następnie wyciągnęłam jednego i wzięłam ze sobą zapalniczkę. Uchyliłam okno i usiadłam na parapecie. Odpaliłam papierosa, zaciągając się nim. Byłam tak wściekła, nie nawiedziłam widzieć jej w takim stanie, ale równo dobrze nienawidziłam ją za zdradę. Z moich oczu zaczęły lecieć słone łzy. Kolejny raz wpuściłam dym z papierosa do płuc, po chwili wypuściłam. Wiem, że to nie zdrowe. Nic nie poradzę, to ten cholerny świat.

Spoglądając przez okno w moim pokoju, widziałam różnych ludzi podążających przez ulice. W pewnym momencie z zamyślenia wyrwał mnie przechodzący wysoki mężczyzna. Nie byłam w stanie ujrzeć jak wyglądał, było bardzo ciemno. Jednak dzięki światłu księżyca, byłam wstanie zauważyć że wypadło mu coś z kieszeni kurtki, bluzy, aczkolwiek nie wiem co miał na sobie. Nie zauważył swojej zguby i podążał dalej.

Szybko wstałam z parapetu gasząc na nim papierosa. Nie wiem, czemu, jednak coś podkusiło mnie by pójść i podnieść zgubę mężczyzny. Wyszłam energicznie z pokoju, zbiegając ze schodów. Na szczęście matka była pogrążona w głębokim śnie na kanapie, lekko chrapiąc. Otworzyłam drzwi na szerz i wyszłam. Powoli przestawało padać. Podeszłam do zguby, w skarpetkach bez butów. Było mi zimno w stopy, jednak nie przejmowałam się tym. Wyciągnęłam moją rękę. Bladą, kościstą dłonią złapałam za czarny materiał. Gdy już wróciłam do mojego pokoju usiadłam na krańcu łóżka przyglądając się czarnemu materiałowi. Odwróciłam go a moim oczom ukazały się wyszyte dwa kółka, wyglądające na oczy, oraz odwrócony uśmiech. Owe wyszyte rzeczy były w kolorze czerwonym. Przyglądając się dłużej, zauważyłam iż to kominiarka. Z ciekawości, założyłam ją. Dobrze było przez nią widać. Zastanawiam się tylko, po co mu była taka kominiarka. Patrząc na ten smutny uśmiech, mogłam odczuć dziwnie drażniący mnie niepokój. 

Zdjęłam ją i schowałam do ostatniej szuflady, razem z papierosami. Zrzuciłam z siebie przemoczone ubrania i pozostawiłam na podłodze. Na moje ciało nałożyłam wygodną dla mnie, za duża koszulkę. Lubiłam nosić tego typu rzeczy.

Weszłam pod ciepłą kołdrę, kładąc głowę na wygodnej poduszce. Starałam się zapomnieć o tym dniu jak najszybciej. Jestem już zmęczona ciągłym użeraniem się z pijaną matką, jednak w głowie miałam jeszcze inny problem. Mam przyjaciela który wymaga ode mnie pomocy przy sprzedawaniu zielska, czy narkotyków. Wzięło się to stąd że mam u niego dług, w pewnym sensie. Pomógł mi on wydostać się z toksycznego związku. Od tamtego momentu staliśmy się dobrymi znajomymi. On potrzebował dodatkowej osoby do swojego interesu, a z kolei ja pieniędzy, więc zgodziłam się. Nie zmienia to jednak mojego zdania o tym, że w najbliższym czasie będę chciała od tego odejść. 

Po dłuższym myśleniu w końcu zmęczenie mnie wzięło a ja sama poczułam się senna. Długo czekałam na wypoczynek więc prawie natychmiastowo zamknęłam oczy i poczułam wewnętrzną ulgę.

_____________________________________
Może coś się uda...? Miłego dnia/nocy.

XmIaRkAXzArTuX~

Twa Maska Mnie Uwiodła~ // Masky x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz