Część 17: "Jestem kanibalem?"

102 5 6
                                    

??? P.O.V

Lustrując jej słone łzy, miałem nadzieję, że jakoś to się ułoży. Wiedziałem, że nikt nie wytrzymałby z Timem bez płaczu, żalu, wściekłości, beznadziejności. Tim obrazuje te wszystkie łączące się okropne uczucia. Pod naciskiem jego presji, w jej głowie rozpętał się wrzący płomień nienawiści, którego nie sposób będzie ujarzmić. Jest za głupi by dostrzec, jak bardzo samo życie zdążyło stłuc jej porcelanowe serce. Jest krucha, lecz gdy staje się wściekła, nie uchronisz się przed jej zdartym krzykiem.

Tim, znam jej wnętrze lepiej od ciebie...

Podążę za nią, a gdy ją znajdę, sprawię, że już nigdy nie spojrzy na jego twarz. Będzie nim gardzić. Będzie na niego spluwać. Wykreuje z niej osobę, którą Timothy Wright będzie nienawidzić, ale także i pragnąć. Lecz jej nie dostanie, ponieważ stanie się ona moją własnością.

Lucille P.O.V

Mam już po dziurki w nosie tego cholernego dupka. ‐ myślę sobie, gdy przekraczam próg mieszkania Briana. Mam zamiar siedzieć tu do końca dnia i nie wychodzić do wschodu jutrzejszego słońca. A Tim niech lepiej się tu nie fatyguje, bo nie pozwolę mu przekroczyć progu tego domu.

Siadam na kanapie widocznie zdegustowana i załamana dzisiejszą sytuacją w biurze Slendermana. Po paru sekundach zaczęłam rysować coś nie widzialnego moją stopą po podłodze. Zerwałam się z miejsca i podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Wyciągnęłam sok pomarańczowy w kartonie, odkręciłam i wypiłam z gwinta. Choć to może zabrzmieć śmiesznie, to byłam tak wściekła że nie miałam nawet ochoty zasięgnąć po szklankę. Zamknęłam lodówkę zaraz po tym jak zakończyłam moją aktywność. Lecz mój spokój nie potrwał długo, ponieważ ktoś postanowił uraczyć mnie swoją obecnością. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pędząc w ich stronę, pierw wyjrzałam przez wizjer, a dopiero potem zdecydowałam się otworzyć drzwi.

- Przestraszyłeś mnie... - Przyznałam zgodnie z prawdą. Zlękłam się, gdy przed oczami zawidniała mi niebieska maska.

- Nie zamierzałem, przysięgam. - Odparł, a spod jego maski ulotnił się cichy śmiech.

- Czegoś potrzebujesz? Briana nie ma obecnie w domu więc...- Nie dał dokończyć mojego zdania, ponieważ zaczął wchodzić na przedpokój bez żadnego ostrzeżenia. Chwilę później zamknął za sobą drzwi tak, że lekko trzasnęły.

Mimowolnie zaczął chodzić po salonie. Rozglądał się tak, jakby był tu pierwszy raz, choć mam pewność że tak nie jest. Rozsiadł się na dywanie po turecku i ściągnął maskę oraz czarny kaptur. Ukazały się jego brązowe bujne włosy. Są dość długie, bo sięgają mu prawie do ramion.

- Może się przyłączysz? - Zachowywał się conajmniej dziwnie, a jego pytania były jeszcze dziwniejsze.

Zaprosił mnie bym usiadła na przeciwko niego, co też uczyniłam. Jack wziął do ręki plecak, którego wcześniej nie śmiałam nawet zauważyć. Odsunął zasuwek i wyciągnął parę przezroczystych torebek. Nim zdążyłam się dokładnie przyjrzeć, mogłam się tylko domyślić czym jest zawartość.

- Boże, Jack... - Zakryłam dłonią usta, tak jakbym miała odruch wymiotny.

Poczułam jak paraliż przejmuje całe moje ciało. Nie mogłam się ruszyć. Ręka zastygła na moich ustach, a wzrok na zawartości. Jack mimowolnie otworzył foliowe torebki, tak jakby to było dla niego ekscytujące. Złapał w swoją bladą dłoń zawartość, która okazała się być bliżej nieokreślonym kawałkiem mięsa. Lecz nie wyglądało ono na zwierzęce...

- C-Czy to jest to, co mam na myśli...?

Jack nic nie odpowiedział. Wgapiał się we mnie swoimi niebieskimi oczami, zatapiając się zębami w mięsie. Jeszcze bardziej przycisnęłam rękę do ust, tak jak automatycznie powinno się odczuwać obrzydzenie, oraz odruchy wymiotne. Jednak nieważne jak bardzo przerastałby mnie lęk, oraz jak bardzo naciskałabym na siebie, to nie jestem w stanie nic poczuć. Jack zaczął się zbliżać. Na kolanach nachylił się nad moją twarzą. Jedną dłonią odciągnął mój nadgarstek od ust, i przycisnął do dywanu. Zbliżała się jego druga ręka, skąpana we krwi, zaciskająca kawałek ludzkiego mięsa. Nie wierzgałam się, nie próbowałam uciec, nie protestowałam. To obrzydliwe z mojej strony, i choć tego nie rozumiem, to nie mogę powstrzymać tego uczucia. Kciukiem rozchylił delikatnie moje usta. Pewnym, choć nie agresywnym ruchem wepchnął miękkie mięso w moje usta. Swoimi palcami upewnił się że wszystko trafi do środka. Czułam jak rozpycha opuszkami swoich palców mięso po moich policzkach. Po krótkiej chwili wyjął dłoń i ułożył ją na mojej szczęce, dosyć mocną ją zaciskając. Po moim podniebieniu rozległ się słodko-gorzki smak. Wszystko zostało przeżute, a chwilę później poczułam, jak spływa powolnie w moim gardle.

- C-Cholera... - Choć tak bardzo wiem, że nie powinnam się tak czuć, to nie jestem w stanie sobie poradzić z tym uczuciem cholernego łaknienia. Mimowolnie spojrzałam w górę, patrząc w głąb błękitnych oczów Jacka. Jego dłoń jakby zastygła na moim podbródku, nie zmieniła swojego położenia od dłuższego czasu.

- Jesteś cholernie urocza, gdyś skąpana w świeżym mięsie i krwi... - Powiedział to, spoglądając mi głęboko w oczy. Nie byłam w stanie czegokolwiek wypowiedzieć na głos. W mojej głowie panował chaos. Wiem że tak nie powinno być, a pomimo to...

- Cieszę się, że ci smakowało...

Spanikowałam, a te słowa były ostatnimi jakie dotarły do mych uszu, nim zdążyłam odpłynąć na dobre. Poczułam jedynie, jak mimowolnie obsuwam się na miękki dywan, a do moich nozdrzy dostaje się jeszcze zapach świeżej krwi. To było chore...

Jack P.O.V

W momencie gdy Lucille opadła na dywan, posprzątałem po naszym posiłku oraz poszedłem umyć dłonie. Odłożyłem plecak pod ścianę, a dziewczynę podniosłem i położyłem na miękkiej kanapie. Jej twarz wyglądała na wycieńczoną. Przypomina mi ona moje własne początki...

Po dłuższym czasie, moje przemyślenia przerwało hałaśliwe pukanie do drzwi. Dobrze wiedziałem, kogo oczekiwałem. Otwierając drzwi wpuściłem do środka Tima oraz Briana. Zamknąłem drzwi a oni zanurzyli się w głębi mieszkania. Rzucili mi pytające spojrzenia.

— Zareagowała prawidłowo. — Wymienili się spojrzeniami, po czym kontynuowałem. — Przez krótką chwilę się wahałem, lecz szybko rozwiała mi wątpliwości. Mógłbym powiedzieć że jest moją dokładną amatorską kopią.

— Myślałem że wykonaliśmy za mało sesji wstrząsowych... — Przerwał mi Tim.

— Myślę że tyle jej wystarczy. Poza tym, wstrząsy były delikatne, a nie chcemy chyba, by za bardzo zwiariowała jak niektórzy z nas... — Wzdechnąłem cicho. — Ważne by zatrzymała zdrowy rozsądek.

W międzyczasie pokręciliśmy się trochę po mieszkaniu, wypiliśmy kawę, dyskutowaliśmy. Lucille dalej się nie budziła. Zapewne jej ciało dalej jest przepełnione szokiem. Potrzebuję w tym momencie dużo odpoczynku, ponieważ jeszcze trochę to zajmie zanim w pełni przyzwyczai się do jej nowych... zwyczajów.

— Wiadomo, co sądzi o tym Slenderman? — Znudzony głos Tima rozległ się po cichym mieszkaniu.

— Z tego co wiem, chce przeprowadzać to w powolnym tempie. Tak, jak wcześniej wspomniałem, Slenderman chce uniknąć niepotrzebnych komplikacji, a przy tym poważnych skutków ubocznych. To mogło by ją doszczętnie zniszczyć. — Brian przytaknął, przyznawając mi rację.

Lucille P.O.V

Czułam jakby mijała wieczność, lecz w końcu się obudziłam. Nim otworzyłam oczy, do moich uszu dobiegły trzy różniące się od siebie głosy. trójka mężczyzn. Bez wątpienia wiedziałam kim są osoby znajdujące się blisko mnie. Zawzięcie razem dyskutowali, a ja wykorzystując okazję, że prawdopodobnie myślą, że śpię, to postanowiłam ich podsłuchać.

Slenderman chce uniknąć niepotrzebnych komplikacji, a przy tym poważnych skutków ubocznych. To mogło by doszczętnie zniszczyć. — Chcąc bądź nie chcąc, usłyszałam tylko końcówkę tego, co zapewne powiedział Jack. Myślę że to on, ponieważ głos najbardziej przypominał ten jego.

W końcu odpuściłam sobie tej dyskrecji i uniosłam się powolnym ruchem, do pozycji siedzącej. Odrazu to zauważyli i nie owijając w bawełnę oszołomili mnie informacjami.

— Cześć, Lucille. Mamy dla ciebie nowe zlecenie. Przemyśl to sobie, a następnie daj nam znać czy się na to piszesz. — Wypalił Brian, siadając obok mnie na kanapie.

— Chcesz się może czegoś napić? Zapewne zdąrzyło zaschnąć ci w gardle.

Jack wziął z blatu w kuchni butelkę wody i podał mi ją. Dość niezręcznie ją od niego wzięłam, a chwilę później przyjemnie zimna woda zaczęła spływać po moim gardle. Cały czas towarzyszyło mi uczucie, jakbym znajdowała się w amoku. Sytuację z Jackiem pamiętam jak przez mgłę. Nigdy nie chciałabym do tego dopuścić, a jednak.

— Jestem ...kanibalem? 

_______________________________________

Tak, żyje. I nie, nie porzucam książki ♡.

~XmIArKAXzArTuX.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 18, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Twa Maska Mnie Uwiodła~ // Masky x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz