Rozdział 5 - Przyjaciele

569 43 1
                                    

Ja i Amity postanowiłyśmy wybrać się do parku. O tej godzinie jest zazwyczaj pusty. Tym razem nie było tam ani żywej duszy, no po za mną i dziewczyną. 
- Więc, opowiesz może o sobie huh? - zaproponowałam. Spojrzałam na zielonooką, a ona zarumieniła się lekko. Szczerze mówiąc było to nawet słodkie. No prawo miałam tak powiedzieć, kto by nie mówił że to uroczo nie wygląda!?
- C-cóż hehe jestem z tego miasta i-ii lubie muzykę? - biedna nie dość że się jąkała to jeszcze spaliła buraka swojego chyba życia - a ty?
- Jestem z Dominikany ale mieszkam tutaj bo moi rodzice pracują i nie ma kto się mną zająć, a po za tym tutaj mam dobrą szkołę. A ty do jakiej szkoły chodzisz? Ile masz lat?
- Szkoła Licealna Owl House, mam 16 lat - wymamrotała.
- Jesteś o klase niżej niż ja! Jakim cudem nigdy cię nie spotkałam w szkole? - na to pytanie dziewczyna wzruszyła ramionami. Idąc tak i zasypując dziewczyne pytaniami oraz swobodną rozmową. w końcu usłyszałam jej śmiech. Szkoda tylko że przez to że wpadłam w krzaki nieopodal. 
- Głupek - powiedziała uspokajając śmiech i podając mi rękę. Skorzystałam z pomocy i ruszyłyśmy dalej. Spacer z Amity był dość ciekawym doświadczeniem. Od razu gdy tylko weszłam do domu i w miarę się ogarnęłam ruszyłam i położyłam się...położyłam? Od kiedy kładzeniem moge nazwać. Rzucenie się na łóżko i zaśnięcie.
- Dzieciaku skąd ten siniak? - zapytała Eda ze śmiechem.
- Nie słyszałaś? - odgryzłam jej się. Kobieta parsknęła śmiechem. Chyba będę musiała przeprosić sąsiadów za ten huk. Moja głowa wyglądała...źle. Dobrze że jestem w stanie zakryć siniaka czapką. Wzięłam plecak, szybko zjadłam jakieś płatki i do szkoły.
- Luz po co ci czapka? - Willow ze zmartwieniem spojrzała się na mnie.
- Miałam zderzenie wczoraj z kaloryferem - przewróciłam oczami. Boscha jak to ona wpadła w śmiech, Willow i Gus też trochę się zaśmiali.
- Jak to dobrze mieć takich przyjaciół co ci pomogą - westchnęłam rozbawiona.
- Pomożemy ci - oznajmił Gus na co uśmiechnęłam się.
- Jak skończymy się z ciebie śmiać 
- Przegięłaś - powiedziałam po czym...
































PARE MINUT PO TYM

- A więc? Czemu się szarpałyście na samym środku holu? - zapytał nauczyciel patrząc jak oby dwie się śmiejemy
- Przyjaciele już chyba tak mają profesorze - odpowiedziałam uderzając lekko różowowłosą w ramie. Nauczyciel załamany naszym zachowaniem kazał nam wyjść. Nie ma jak to dobra przyjacielska relacja.





// Był brak weny ale już jest i chyba do jutra mnie nie opuści 

Nie powiem ci tego wprostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz