Rozdział 2 - Trio?

699 48 5
                                    

Stałam przed dobrze znanym mi już barem. Mogłam już przyznać, że moją weekednową rutyną. Pchnęłam drzwi i już przywitała mnie hałaśliwa muzyka. Wzrokiem wypatrzyłam jak dziewczyny stoją przy ladzie, a Gus...
- Gdzie jest Gus? - zapytałam się podchodząc do dziewczyn.
- Nie mógł przyjść, sama nie wiem czemu - powiedziała Willow. Moje oczy wylądowały na mieniącej się do kolorów scenie.
- Rodzeństwo daje popalić jak zawsze - stwierdziła Boscha popijając swoje piwo.
- Racja - odpowiedziałam. Duet Edrica i Emiry to najbardziej znane rodzeństwo w mieście. Niby zwykli grajkowie z ulicy którzy chcą zarobić parę groszy ale miała przyjemność z nimi pogadać twarzą w twarz. Oby dwoje mieli niezwykłe możliwości.
- Zastanawia mnie tylko kim jest ona - zaciekawiona dziewczyna w okularach. Na plakacie na którym zawsze jest wcześniej wspomniana dwójka, była jedna czarna postać. Długo na wyjaśnienie nikt nie musiał czekać. Chwilę po zakończeniu śpiewania piosenki na scenę weszła młodsza od nich dziewczyna. Miała jasnozielone włosy i równie brązowe oczy co rodzeństwo. Edrick przedstawił ją jako swoją siostrę. Stałam chwilę wryta w ziemie gdy zaczęła śpiewać. Nie tylko ja. Amity, bo tak jej było na imię miała niesamowite umiejętności wokalne. W jej oczach i głosie podczas pokazu było coś niezwykłego. Kiedy rodzeństwo zakończyło swój występ, Emira oznajmiła że od dziś, tworzą trio. Trójka nastolatków zeszła ze sceny w wiwatach i oklaskach.
- Trio? Ta dwójka już pewnie ma za bardzo zdarte gardła - powiedział zmartwiona Willow. 
- Ma dziewczyna parę w głosie, prawda Luz? Luz? Luz! - krzyknęła różowo włosa. Ten głos... Ona cała....
- Auć! - syknęłam z bólu gdy dziewczyna uderzyła mnie w kark. Cały wypad skończył się jak zawsze...no może prawie. Kiedy już z dziewczyną Willow dość ostro się napiłyśmy podeszło do nas rodzeństwo.
- A oto i one. Tydzień w tydzień to samo - zaśmiał się Edrick - Amity weź je zbierz z tą drugą i do domu jasne? - dziewczyna tylko pokiwała głową. 
- A tym co? - zapytała się bursztynooka patrząc raz na mnie raz na Bosche. Oby dwie leżałyśmy na krzesłach śmiejąc się z samych siebie. Poczułam jak coś, a raczej ktoś mnie podnosi, no próbuje bynajmniej. 
- Dasz radę iść sama? - zapytała mnie.
- Oczywiście że dam - powiedziałam chichocząc. Różowo włosa idąc w moje ślady wstała i chwiejnym krokiem ruszyłyśmy do drzwi przed którymi zasnęłam. Jedyne co poczułam to upadającą na mnie równie pijaną dziewczynę. Obudziłam się o dziwo w swoim łóżku. Jak do tego doszło? Nie wiem, ale chyba muszę odświeżyć sobie pamięć z jedyną trzeźwą wtedy Willow.



Nie powiem ci tego wprostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz