Rozdział 18

247 18 12
                                    

- To... - Zaczął Daniel.
- To zbiór map utworzony przez Zwiadowców. - Dokończył Will.
- Łącznie z zaznaczonymi przesmykami, kryjówkami i opisem pułapek stosowanych przez wrogów.  - Dokończył Duncan, uśmiechając się lekko. - Przyda wam się w podróży. - Dodał po chwili, widząc konsternację dwóch mężczyzn. - Będzie ona bardzo niebezpieczna, a ja chcę, by moi dwaj, najlepsi wojownicy wrócili w jednym kawałku. - Zakończył, a jego wargi rozciągnęły się w lekkim uśmiechu.
- Cóż... - Zaczął Daniel. - Dziękujemy, Wasza Wysokość. - Powiedział, po czym odruchowo podrapał się w kark, a Will lekko przygryzł wargę. Obaj czuli się dość niezręcznie, gdy król od tak podarował im tak bezcenny przedmiot.
- Ależ spokojnie, dacie radę. - Zażartował Duncan, by rozluźnić atmosferę, która dziwnym trafem nagle zgęstniała. 
- Co dokładnie mamy zrobić? - Pospieszył go Daniel. Nie na rękę było mu marnować czas, gdy ważyły się losy królestwa. 
- Popłyniecie do Skandii, gdzie pomożecie tamtejszemu oberjarlowi, Erakowi, uporać się z Temudżeinami. - Streścił król. 
- Co musimy wiedzieć? - Zapytał Will. Duncan spojrzał na niego z podziwem. ,,Dokładnie taki sam, jak ojciec.", przemknęło mu przez myśl, po czym uśmiechnął się.
- Temudżeini to doskonali łucznicy. - Zamyślił się władca. - Poza tym, używają koni podobnych do tych zwiadowczych. Są też dość wytrzymali. - Zrobił krótką przerwę. - Za ich słabość może posłużyć wam informacja, że temudżeińskie zbroje są dość lekkie i cienkie a ich łuki można złamać. - Zakończył.
- Panie, każdy łuk można złamać. - Uściślił cicho Will, a Daniel zaśmiał się.
- Masz rację, Willu. - Zachichotał.
- Kiedy mamy wyruszyć? - Zapytał mężczyzna, znów przyjmując poważny wyraz twarzy.
- To zależy od was, ale sami doskonale wiecie, że im szybciej, tym lepiej. - Oznajmił władca. 
- Wyruszymy jutro rano. - Zamyślił się Daniel, a Will skinął głową.
- Oczywiście. - Odparł Duncan, po czym wstał i zadzwonił specjalnym dzwoneczkiem. - Służąca wskaże wam wasze komnaty na tę noc. - Oznajmił i uśmiechnął się do nich.
- Dziękujemy, Wasza Wysokość. - Odpowiedzieli razem.
- To ja wam dziękuję, za waszą wierną służbę i chęć niesienia pomocy królestwu oraz jego sojusznikom. - Władca uśmiechnął się. - Gdyby nie wy, byłbym zmuszony wysłać kilku Zwiadowców, a dobrze wiecie, jacy są cenni. - Duncan zrobił krótką przerwę. - Poza tym, osobiście uważam, że w niektórych aspektach jesteście lepsi niż oni. - Dodał ciszej, uśmiechając się półgębkiem. Tak było naprawdę. Król otwarcie uważał, że Łowcy sprawują się o wiele lepiej niż Zwiadowcy. To, że miał ich tylko dwóch lekko komplikowało całą sprawę, lecz wiedział, że nie można mieć wszystkiego. Mimo tego, że Łowcy byli niedoścignieni, Zwiadowcy również dawali radę, co musiało mu wystarczyć. Miał nadzieję, że Will oraz jego ojciec wrócą i zaczną szkolić innych, aby królestwo Araluenu miało niezawodnych Zwiadowców oraz niezwykłych Łowców. W ten sposób rozwiązano by problem osamotnionych lenn. Gdy Zwiadowcy musieliby wyjechać na misję, Łowca przejmowałby jego obowiązki. Lub na odwrót - gdy Zwiadowca musiałby wyjechać na misję, wysyłano by Łowcę, a drugi zostawał na miejscu.

- W takim razie, do zobaczenia. - Duncan wstał z uśmiechem i wskazał gościom drzwi, gdy nagle rozległo się pukanie. - Proszę! - Powiedział nieco głośniej władca.
Skrzydła drzwi uchyliły się, a przez nie wślizgnęła się służąca. Jej czarne loki były upięte w ciasny kucyk, a jej ciepłe, brązowe oczy z szacunkiem spojrzały na władcę. 
- Wzywałeś, Wasza Wysokość? - Spytała grzecznie kobieta.
- Tak. - Odparł Duncan. - Proszę, wskaż im komnaty na tę noc, dobrze? - Zapytał, a służąca skinęła głową.
- Naturalnie. - Powiedziała, kiwając głową. - Proszę. - Powiedziała z uśmiechem, odsuwają się w drzwiach, by Will i Daniel mogli przejść.

Po około 10 minutach trasy mężczyźni dotarli do komnat. Służąca zatrzymała się przy jednej z nich.
- Wolą panowie dwie komnaty, czy jedną? - Zapytała grzecznie.
- Jedna nam wystarczy. - Powiedział Daniel, kiwając lekko głową. Will potwierdził słowa ojca krótkim skinieniem. Niepotrzebnie zajmowaliby dwa pokoje, choć i tak wiedzieli, że zamek miał ich od groma. 
- Dobrze, w takim razie życzę spokojnego odpoczynku. - Kobieta uśmiechnęła się. - Obiad będzie podany za kilka godzin. - Dodała z serdecznym uśmiechem, a mężczyźni odwzajemnili go. 
- Dobrze, dziękujemy. - Daniel uśmiechnął się. Służąca skinęła głową, po czym oddaliła się, zostawiając Łowców samych.

- Chodźmy przygotować się do jutrzejszej drogi. - Powiedział Will.
- Przygotuj ubranie na jutro. - Polecił starszy mężczyzna.
- Dobrze. - Odparł po prostu chłopak, po czym ziewnął lekko. - Obiad ma być za kilka godzin, tak? - Zapytał i uśmiechnął się tajemniczo.
- Tak. - Potwierdził mężczyzna, kiwając głową.
- Nie wiem, jak ty, ale ja chyba pójdę trochę poleżeć. - Mruknął Will i zdjął buty, po czym położył się na łóżku i uśmiechnął się lekko. 
- Wygodnie, co? - Zaśmiał się starszy mężczyzna.
- Taak... - Mruknął przeciągle młodszy z Łowców.
- Muszę iść zapytać Duncana, co z naszymi końmi. - Westchnął Daniel, po czym spojrzał jeszcze raz na Willa, który powoli zasypiał. Mężczyzna przewrócił oczami, po czym uśmiechnął się lekko i podszedł do łóżka. Ostrożnie podniósł chłopaka, po czym ułożył go na łóżku i przykrył dokładnie kołdrą. Will mruknął przez sen, na co usta Daniela rozciągnęły się w rozczulonym uśmiechu.
- Dobranoc, odpocznij. - Mruknął do syna, po czym pogłaskał go po głowie i wyszedł, cicho zamykając drzwi. 

Po chwili dotarł do gabinetu Duncana i zapukał lekko w drzwi.
- Proszę! - Usłyszał przez drzwi, po czym wszedł do pomieszczenia.
- Duncanie, przepraszam, że przeszkadzam, ale zapomniałem zapytać, co mamy zrobić z końmi. - Przyznał mężczyzna.
- Wydaje mi się, że dobrze, gdybyście wzięli je ze sobą. - Zastanowił się. - Konie są bardzo, bardzo przydatne w walce z Temudżeinami. - Zamyślił się. - Oczywiście, możecie walczyć jak chcecie, ale czasem będziecie musieli objechać armię, lub zakraść się od tyłu. 
- Rozumiem. - Powiedział z namysłem. - W takim razie, weźmiemy je ze sobą. - Postanowił i uśmiechnął się do Duncana. - Dziękuję i przepraszam za najście. - Już miał wychodzić, gdy zatrzymał go głos króla. 
- Zaczekaj chwilę, Danielu. - Poprosił władca. Czy ty lub Will mielibyście coś przeciwko, gdybym poprosił was o wspólny obiad? - Zapytał, a Daniel aż się zakrztusił.
- Cóż, oczywiście, że nie, Wasza Wysokość. - Odparł szybko, lekko skonsternowany.

***

JEST. BOŻE. OSTATNI ROZDZIAŁ BYŁ PONAD MIESIĄC TEMU XDDDDDDDD PRZEPRASZAM XDDDDD

Do przeczytania,
- HareHeart


Łowca {Zwiadowcy Fanfiction}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz